{Rozdział Dwudziesty Ósmy}

942 133 82
                                    

Tadeusz wrócił do domu późnym sobotnim wieczorem, a właściwie już prawie że nocą. Prawdopodobnie byłby zabawił w Stanach dłużej, zwykle bowiem jego wizyty tam trwały dłużej niż jeden tydzień, tym razem jednak nie dałby rady.

Zwłaszcza ze względu na Alexandra.

Kościuszko nie dość, że był zazdrosny, to jeszcze martwił się o Elizę, ponieważ Thomas przedstawiał mu za każdym razem Hamiltona w niekorzystnym świetle, głównie jako zdrajcę i manipulatora.
Ile było w tym prawdy chłopak nie potrafił ocenić, jednak miał dziwne przeczucie, że jego przyjaciel może mieć racje.

Myśląc o tym, padł na łóżko i zamknął oczy, zmęczony długą podróżą. Jakby na złość jego telefon, leżący na szafce nocnej tuż obok nie rozpakowanej jeszcze walizki, zaczął dzwonić. Ciemny blondyn zaśmiał się cicho po czym westchnął przeciągle i bez patrzenia odebrał.

-Halo? -ziewnął do słuchawki.

-Oh my God, Taddy! You will not believe me! -krzyknął rozgorączkowany głos w słuchawce, przy okazji rozsadzając Kościuszce bębenki słuchowe.

-Jeez... What do you mean Thomas? -mruknął ściszając głośnik w telefonie.

-Listen! Alexander cheats on Eliza! HA! -Jefferson wybuchnął szyderczym śmiechem, na co Polak momentalnie podniósł się do siadu.

-WHAT?

-The Reynolds Pamplet! -zaśmiał się ponownie Amerykanin. -Have you read this? Wait, wait. I will send you a link.

-Ok, but hurry up! -rzucił blondyn i się rozłączył. Po chwili dostał wiadomość z linkiem, w którą kliknął niemal błyskawicznie.

Odnośnik przeniósł go na profil na Facebooku, który jak się można było szybko zorientować nawet bez patrzenia na nazwę i profilowe, należał do Alexandra. W najnowszym poście, wyświetlonym przez już blisko dziesięć tysięcy osób, pierwsza linijka tekstu brzmiała:

Alexander Hamilton had a torrid affair.

Tadeusz zbladł, szybko przejechał wzrokiem po artykule, który okazał się być napisany przez samego zdrajcę, próbującego się obronić przed zarzutem oszustw pieniężnych.

Dłonie chłopaka coraz mocniej zaciskały się na urządzeniu trzymanym w dłoni, tak że w pewnym krytycznym momencie na wyświetlaczu pojawiło się kolejne pęknięcie.

Szybko wszedł w wiadomości.

Please, tell me that it is a joke...

Napisał szybko, a na odpowiedź nie musiał długo czekać.

No Taddy, this is not a joke.

Dłonie niebieskookiego natychmiast zaczęły się trząść, a on sam nie myśląc wiele wszedł na jeden z numerów, zadzwonił i ustawił na głośno mówiący.

***

-Cześć -rzucił niedbale Juliusz wchodząc do domu, zupełnie ignorując fakt, że niedługo miała wybić jedenasta w nocy. Czuł się lepiej niż wtedy, gdy wychodził stąd w piątkowe popołudnie. Większość swoich oszczędności zużył na transport do miejsca, w którym mieszkał Ludwik i z powrotem, reszta poszła na coś do jedzenia i białą róże, jednak chłopak tego nie żałował.

-J-JULEK?! -nastolatek usłyszał łzawy krzyk i zanim się zorientował, został zamknięty w uścisku przez swoją mamę. -B-B-BOŻE, B-B-B-BAŁAM SIĘ ŻE P-POSZEDŁEŚ SIĘ ZABIĆ...

-No co ty... Nie dałbym moim wrogom tej satysfakcji -zaśmiał się cicho i przytulił Salomee.

-T-t masz wrogów?! -wydukała przestraszona kobieta.

-E-em, znaczy... No choćby Mickiewicz...

-Co ja? -Adam stanął w drzwiach jego pokoju i oparł się o framugę. Juliusz momentalnie zbladł i zacisnął zęby.

-Wyjdź, nikt nie chce cię tu widzieć -warknął, mocniej wtulając się w matkę, ale mim to dostrzegł jak po policzku szaroniebieskookiego spływają łzy.

Tak na prawdę Słowacki nie był już zły na Mickiewicza. Zamiast tego było mu okropnie przykro i źle, a zobaczywszy że starszy chłopak płacze, zrobiło mu się jeszcze gorzej.

Po chwili odsunął się od mamy i podszedł do Adama, po czym spojrzał mu głęboko w oczy. Nigdy, w niczyim spojrzeniu, Juliusz nie widział takiej skruchy i takiego żalu, jak w tym momencie.

Zacisnął zęby gdy usłyszał z ust chłopaka ciche "Przepraszam" i bez słowa rozłożył ręce, dając tym samym szaroniebieskookiego możliwość przytulenia się, co też ten uczynił.

-Nie powinienem... -wyszeptał czarnooki wtulając twarz w zagłębienie jego szyi. -Ale wybaczam...

***
No już daje spokój temu Słowackiewiczowi, bo go tu ostatnio caś zbyt dużo...

Zwiędłe Kwiaty [Modern Alternate Universe] | Zakończone/PoprawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz