To było dwa tygodnie temu. Obaj byliśmy pijani. To nie było na serio, wątpię że on to pamięta. Więc czemu do jasnej cholery ja nie mogę zapomnieć?!
-Julek, mógłbyś proszę, delikatnie rzecz ujmując... Pisać po kartce a nie po ławce?-ksiądz Ignacy delikatnym ruchem przeniósł jego dłoń z powrotem na papier. Dopiero ten ruch obudził Słowackiego z rozmyślań. Zamrugał kilkukrotnie i rozejrzał się po klasie, zauważając między innymi chamski uśmieszek na twarzy Adama. Zawiesił się na chwilę gdy na niego spojrzał. Na niego i na te jego cholerne, szaroniebieskie oczy.
-Zamyśliłem się, przepraszam -mruknął i wrócił do przepisywania notatki, tym razem w zeszycie.
-Zakochany -Krasicki roześmiał się i odszedł od ławki Juliusza, w głowie którego kotłowała się jedna myśl.
Błagam, niech pan się myli...
***
Fryderyk zacisnął palce na nutach, czując że serce mu przyśpieszyło. Jeszcze tylko dwie osoby i była jego kolej.
Dalej nigdzie nie widział Ferenca, co napawało go dziwnym, niewytłumaczalnym niepokojem.Wziął głęboki wdech i w tej samej chwili poczuł nacisk na swoich barkach.
-Dzień dobry panie Chopin -usłyszał wypowiedziane szyderczo słowa bardzo blisko swojego ucha. -Pogodzony już z porażką?
Chopin odwrócił się w stronę Liszta i uśmiechnął się pod nosem.
-Tak jak mówiłem, pana ego czekało już tutaj. A ja nie dam panu tym razem tak łatwo wygrać.
Ferenc uśmiechnął się lekko, patrząc na Polaka jakby cieszył się, że go widzi. Jednak nie potrwało to długo, gdyż został wywołany i rzucając Fryderykowi wredny uśmiech, wyszedł na scenę.
-Nie dam się tak łatwo Ferenc -uśmiechnął się równie chamsko ciemnowłosy.
***
-Ale masz napad weny -mruknął Cyprian opierając się o framugę pokoju Adama, który znowu z zawziętością coś pisał.
-Bo mam inspiracje -wzruszył ramionami Mickiewicz.
-Jak się nazywa? -spytał z lekkim uśmieszkiem. Niebieskooki lekko się zarumienił.
-Celina Szymanowska...
-A to nie ta twoja psycho fanka z trzeciej b? -czarnowłosy zlustrował go wzrokiem, na co Adam tylko wzruszył ramionami. -Piłeś coś?
-Nie.
-Gadasz od rzeczy... A tak właściwie pijemy teraz czy jak nasz Mistrz wróci do domu?
-O czym ty mówisz? -Adam przerwał pisanie i spojrzał na Norwida.
-O tym, że co jak co, ale zwycięstwo Frycka trzeba opić -chłopak uśmiechnął się lekko.
-Już wraca?
-Nie, dopiero gdzieś za tydzień, bo siostry z nim pojechały i cytując -tu czarnowłosy spojrzał na wyświetlacz telefonu - "Ciągną mnie na zwiedzanie Paryża jakbym tu nie bywał parę razy do roku"
Adam roześmiał się cicho, a Cyprian wyszedł zamykając za sobą drzwi. Chłopak spojrzał na kartkę, która normalnym ludziom wydałaby się nie do odczytania i uśmiechnął się pod nosem, zadowolony ze swojego pisma.
-Przynajmniej nikt tego nie przeczyta dopóki nie zechce -mruknął z uśmiechem.
***
-Juliusz, ratuj -Tadeusz spojrzał na chłopaka błagalnie.
-Ja ciebie? A co się takiego stało? -czarnooki zmarszczył brwi.
-Ludwika się stała... Zaczynam się w niej od nowa zakochiwać, a nie mogę! Ona ma narzeczonego, jej ojciec mnie nienawidzi i będzie z tego draka stulecia jak ktokolwiek się dowie...
-Cytując Norwida "Mnie pytasz o sprawy miłosne? Ja ci mogę co najwyżej doradzić jak ukryć zwłoki".
Kościuszko mimo dość podłego humoru, roześmiał się serdecznie. Słowacki wstał od stołu przy którym obaj siedzieli i ruszył w stronę balkonu, mając nadzieję, że Tadeusz nie zada pytania, którego się teraz najbardziej obawiał.
-Ej, po co ty pytałeś Cypriana o sprawy miłosne? -spytał jednak niebieskooki, lecz ciemnowłosy udał że go nie usłyszał.
Zamknął za sobą balkonowe drzwi, wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę, po czym włożył jednego z nich w usta i odpalił. Oparł się o barierkę i wypranym z emocji, zamyślonym wzrokiem wpatrywał się w niebo. Niebo, które jak na złość było szaro niebieskie.
CZYTASZ
Zwiędłe Kwiaty [Modern Alternate Universe] | Zakończone/Poprawa
Short StoryTadeusz Kościuszko jest wesołym chłopakiem na drugim roku studiów. Jego współlokator, Juliusz Słowacki jest w trzeciej klasie liceum, razem z Adamem Mickiewiczem i Fryderykiem Chopinem. Cyprian Kamil Norwid, chodzi do pierwszej klasy liceum i musi z...