{Rozdział Trzydziesty}

947 129 53
                                    

Fryderyk sam nie wiedział, co spodziewał się zobaczyć, jednak to jak wyglądał i zachowywał się Kościuszko, przerastało go ewidentnie.

Tadeusz raz płakał, by zaraz potem wybuchnął śmiechem. Uśmiechał się, a w oczach miał bezgraniczny smutek i poczucie beznadziei. Gdy Chopin powiedział mu, że lepiej by było gdyby odłożył telefon, chłopak spojrzał na niego nieobecnym wzrokiem, jakby powstrzymując się przed rzuceniem się na pianistę.

Na chwilę uspokoił się, gdy w niegdysiejszym pokoju Julka słuchał jak Fryderyk gra na fortepianie. Wtedy z oczu znikał mu smutek i tylko się uśmiechał, jak to miał w zwyczaju zawsze.

Uparcie nie chciał powiedzieć Fryderykowi o co chodzi i uparcie chciał zostać sam, do czego w końcu pianista się zastosował, choć z ogromnym bólem serca.

Gdy tylko ciemnowłosy opuścił mieszkanie, student wstał i poszedł do łazienki. Obmył twarz w zimnej wodzie, niwelując odrobinę skutki łez i spróbował się uśmiechać. Gdy stwierdził, że wygląda to względnie realistycznie, przetarł twarz ręcznikiem i przeszedł do swojego pokoju. Zamknął drzwi, choć był w mieszkaniu sam, otworzył leżącego na łóżku laptopa i załączył Skype'a.

Nie musiał długo czekać na odebranie połączenia i już po chwili na ekranie pojawiła się blada, wymizerniała twarz czarnowłosej dziewczyny.

-Cześć... Jak się trzymasz...? -spytał z ogromną troską ciemny blondyn, na co dziewczyna siąknęła nosem.

-Jest... Okay... -odparła nieprzekonująco. Tadeusz westchnął.

Właściwie to, że on płakał, było straszliwie nieracjonalne, a wręcz nielogiczne. Ale dobijało go to. Dobijało go, że rok szkolny trwa jeszcze prawie cztery miesiące, że jego ukochana cierpi i że on nic nie może z tym zrobić, a Eliza stanowczo zabroniła wynajęcie na Alexandra płatnego zabójcy.

W jakimś jednak stopniu, był szczęśliwy, że Hamilton zniknął z życia dziewczyny, zanim cokolwiek więcej jej zrobił.

-Eliza... Nie kłam... I nie płacz, skarbie... -Tadeusz popatrzył prosto w oczy dziewczyny, z których powoli leciały łzy.

-C-ciszej, jeszcze cię A-Angelica u-usłyszy... -wyjąkała szeptem dziewczyna.

-Gdybym ja tam był, na twój płacz reagowałbym pewnie podobnie jak ona...

-T-ta... W w-wielu kwestiach się zgadzacie... Tylko że ona chce własnoręcznie udusić... Jego.

-Nie myśl o nim -odparł szybko Kościuszko mocnym głosem. -Po pierwsze o nim nie myśl.

-T-taddy... Cz-czemu nie możesz przyjechać? -wyjąkała dziewczyna, na co blondyn przygryzł dolną wargę do krwi.

Bardzo chciał pojechać do Stanów, ale do ukończenia jego wymarzonych, aczkolwiek zaniedbywanych ostatnimi czasy studiów pozostały mu prawie dwa lata, a w dodatku ostatnio miał... Delikatnie mówiąc problemy finansowe. 

-Ja... Szkoła... Ale przyjadę do ciebie w wakacje, obiecuje.

Czarnowłosa pokiwała lekko głową, po czym Kościuszko dosłyszał jak otwierają się drzwi do jej pokoju, a wzrok dziewczyny utkwił gdzieś w miejscu niewidocznym dla kamery.

-Eliza? What are you doing? -rozległ się lekko zdziwiony głos starszej siostry dziewczyny.

-Nothing! -stwierdził głośno blondyn, a cisza, którą po chwili przerwał wybuch śmiechu obu dziewczyn, była najlepszym dowodem, że było go bardzo dobrze słychać. -so ... I'm running away! -dorzucił, na co dziewczyny znów się zaśmiały.

-Goodbay Taddy... -uśmiechnęła się dziewczyna i zakończyła połączenie.

Ciemny blondyn westchnął, odłożył laptop i usiadł przy biurku. Rzucił okiem na stos książek, po czym wyciągnął z pomiędzy nich podręcznik do Francuskiego i zagłębił się w lekturze, będąc wręcz przekonanym, że profesor Bonaparte nie odpuści mu nawet gdyby do sali wnieśli go na noszach.

Zwiędłe Kwiaty [Modern Alternate Universe] | Zakończone/PoprawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz