Rozdział 8

1.4K 115 53
                                    

W drodze powrotnej zaczęłam się zastanawiać kim naprawdę jest Ciel. W końcu nie znałam go zbyt dobrze. Wiedziałam tyle, co większość mieszkańców Londynu. Gdy dojechałam do domu postanowiłam wybrać się do mojego zaufanego źródła informacji - Emily. Ruszyłam na górę i zapukałam do jej pokoju.

- Proszę. - odpowiedziała siostra.

Weszłam do środka. Akurat była zajęta trenowaniem tańca na bal.

- Po co ćwiczysz? Przecież i tak tańczysz świetnie. - skwitowałam równocześnie zamykając za sobą drzwi.
- Ale zawsze może być lepiej. - uśmiechnęła się słodko - Dobra, mów jaką masz sprawę, bo nie uwierzę, iż chcesz trenować ze mną. - dorzuciła przez ramię.
- Co wiesz o Cielu Phantomhive? Potrzebuję dorzucić kilka notek do referatu o posiadłości. - stwierdziłam siadając na łóżku.
- O tym co zmarł pięć lat temu? - zapytała.
- Tak. - odrzekłam.
- Pomyślmy... Ludzie mówili, że był nawet jak na hrabiego, dość ekscentryczny. Podobno zawsze gdzieś w jego pobliżu znajdował się kruczoczarny lokaj. Był z tego, co wiem, najbardziej znanym wysłannikiem królowej, który odwalał za nią każdą brudną robotę, do tego stopnia, że zaczęto go nazywać jej psem. A poza tym, był również dość niski. To prawie jak ty. - skwitowała.
- Hahaha. Nie jestem niska. - zbyłam próbę dogadania mi i zaczęłam dalej słuchać wywodu.
- No dobra, dobra. Niech Ci będzie. W końcu jestem starsza, więc to chyba normalne, że trochę Ci brakuje do mojego wzrostu. Kontynuując. Był niezwykle dojrzały i inteligentny, jak na 13-latka. Podobno zawsze wiedział czego chce i nie szanował wartości ludzkiego życia. W jego obecności często przelewała się krew... - przeskoczyła w róg pokoju zaczynając ćwiczyć walca - Z tego, co wiem to jednak pod tą jego zimną i sztywną skorupą musiało się coś kryć, skoro Elizabeth Midford tak bardzo go kochała. Ludzie mówili, że nie widziała po za nim świata i zawsze myślała jedynie o jego szczęściu. Aż do samego końca. - skończyła opowiadać, siadając obok mnie.
- Do samego końca, co? Emily, czy to prawda, że umarła z miłości do niego? - spytałam.
- W pewnej części. Wiadomość o jego śmierci wywołała w niej taką rozpacz i szok, że na skutek tego zemdlała, a jej serce przestało bić. - odparła.
- Myślisz, że ją kochał? - zapytałam.
- Kto wie. - odrzekła.

Zaczęłam się zastanawiać jak mógł wyglądać Ciel przy Elizabeth. W końcu była jego narzeczoną. Musiał ją traktować jakoś specjalnie, prawda?

- A co Cię tak to interesuje siostra? Chyba nie zakochałaś się w nieboszczyku? - zażartowała, jednocześnie wyrywając mnie ze świata myśli i marzeń.
- Mówiłam Ci już. Referat. - odrzekłam.
- No niech Ci będzie. Ale pamiętaj, każdy ma swój czas na miłość. Twój też kiedyś nadejdzie. - stwierdziła, najwidoczniej zauważając mój zamyślony wyraz twarzy.
- Możliwe. - odparłam - Tak czy siak dzięki za informacje. - wstałam i zaczęłam kierować się ku drzwiom.
- A ty gdzie? - spytała Emily.
- Do pokoju, a... - nie dokończyłam, gdyż siostra porwała mnie do tańca.
- Chyba nie myślisz, że pokażę się z tobą na przyjęciu, jeśli nie będziesz umiała tańczyć walca? - skwitowała.

Tak właśnie zostałam na siłę włączona w jej trening. Jednak przez cały czas rozmyślałam nad jej wypowiedzią. "Każdy ma swój czas na miłość", tak? Jakoś trudno było mi się zgodzić z tymi słowami. Jeszcze nigdy nie byłam zakochana. Możliwe też, że nigdy to nie nastąpi. Swoją drogą ciekawiło mnie jak wyglądał zakochany młody Phantomhive. Przez cały czas na jego twarzy gościł uśmiech, śmiał się? Jakoś nie mogłam sobie tego wyobrazić. To takie do niego nie podobne, ale tak chyba wyglądają osoby zakochane, prawda? Czują, iż druga osoba jest ich całym szczęściem i światem, a przynajmniej jego ważniejszą częścią. 

Ćwiczenia zajęły mi dobre kilka godzin. Później, aby oderwać się od rozmyślań postanowiłam poczytać przygody Sherlocka Holmesa. W tym czasie rodzice wybrali się wraz z Emily i Fransem na kolacje. Sądziłam, że ich związek będzie jedynie przejściowy i nie potrwa zbyt długo, jednak zaczynało to wyglądać poważnie. Cieszyłam się. Frans wydawał się być porządny i wbrew pozorom, odpowiedzialny. Była jakaś 19.00 i właśnie dochodziłam do momentu kulminacyjnego, gdy w moim pokoju nagle ze skrzypnięciem otworzyło się okno. Z nienawiścią spojrzałam w jego kierunku. Miałam ochotę ubić te stare zawiasy. No może nie takie stare, ale i tak byłam zła za zakłócanie spokoju innego świata, do którego przenosiłam się wraz z lekturą.

Ciel Phantomhive x Reader : Demon płaczący nad różąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz