Rozdział 11

1.3K 153 13
                                    

W drodze powrotnej pogodziłam się z Emily. Jak zawsze nasza wzajemna złość na siebie nie trwała zbyt długo. Obrócenie w tą i z powrotem zajęłoby chwilę, więc zostałam zatrzymana w domu na obiad. Henry nie był zbytnio szczęśliwy ponownym udaniem się na zakupy, ale nie miał w tej kwestii nic do gadania. Kiedy nareszcie weszłam do sklepu właściwie, nie miałam pojęcia, czego szukam. Nie pomyślałam by wytypować sobie jakiś konkretny krój czy kolor. Na moje szczęście, po kilku minutach poszukiwań odnalazłam naprawdę cudowną suknię. Co prawda, nie byłam pewna, czy będzie mi pasować, gdyż nie była zbytnio w moim stylu, ale ostatecznie za aprobatą ekspedientki i lokaja zdecydowałam się na jej zakup. Przy wyjściu ze sklepu Henry spotkał swojego przyjaciela, który jak było widać robił w tej samej branży zawodowej. Bardzo ceniłam mojego służącego i traktowałam go jak przyjaciela, czy rodzinę, dlatego bez problemu pozwoliłam im na krótką pogawędkę. Sama zaś zaczęłam rozglądać się po półkach z kapeluszami, tak na wypadek, gdyby mama nie znalazła swojego. W tym momencie, ktoś tyknął mnie w ramię. Odwróciłam się na pięcie spodziewając się widoku pewnej osoby.

- Ach to ty. - powiedziałam zawiedziona na widok Patricka.
- Co tu robisz? - spytał.
- Szykuje plan napadu na jubilera, nie widać? - odrzekłam ironicznie.
- Yhym. - mruknął coś pod nosem.
- A ty? - zapytałam z uprzejmości.
- Czekam, aż mój lokaj skończy rozmawiać z twoim. - westchnął.

Przyjrzałam się mu baczniej. Biedny kolega Henrego musiał tyrać u takiego gbura.

- Co tak patrzysz? - odrzekł.
- A nic. Po prostu przypatruje się twoim rysom twarzy. Jesteś podobny do tego gościa z listów gończych przy karczmie na guwernie. Zauważyłeś? - odparłam.
- Widzę, że masz dziś dobry humor. - skwitował.
- W każdym razie nie najgorszy. - stwierdziłam.

Rozejrzałam się w około w poszukiwaniu mojego wroga.

- Huh? Nie przyszedłeś tu ze swoją Panią? - spytałam.

Rzucił na mnie wrogie spojrzenie.

- Z Matildą. Nie wiem czy zauważyłeś, ale to sklep damski. - sprostowałam.
- Wiem o tym. Jestem tu sam, ponieważ w najbliższy czwartek ja i moja rodzina wybieramy się na przyjęcie, więc szukam prezentu. - odprychnął.

Przymrużyłam oczy. Nie wyglądał jakby sobie żartował.

- Chyba nie chcesz mi mówić, iż widzimy się na urodzinach hrabiny Berg. - powiedziałam.

Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

- Ty też idziesz?! - niemal wykrzyczał.
- Nie drzyj się tak durniu. - pouczyłam go - Bergowie to dobrzy znajomi mojej rodziny. - dodałam.

Znów prychnął. Najwidoczniej nie był zachwycony moim towarzystwem na balu.

- Spokojnie. Cieszę się tak samo jak ty. - stwierdziłam.

Uśmiechnął się na mój komentarz.

- Wiesz coś może w sprawie naszego instruktora? - zapytał.
- Niestety nic, a nic. Nikomu nie udzielają informacji o jego stanie zdrowia. - westchnęłam.

Na lekcjach z Panem Finem zawsze mogłam odreagować negatywne emocje w czasie fechtunku. Poza tym szermierka zawsze była dobrą rozrywką. Tęskniłam za tymi zajęciami.

- Panienko, możemy już iść, przepraszam, że zajęło to tak długo. - wtrącił się Henry, który właśnie do nas podszedł.
- Nic się nie stało. Do widzenia. - pożegnałam się z Patrickiem i wyszłam z budynku.

W powozie dowiedziałam się, iż moja osobista nauczycielka po raz kolejny odwołała nasze zajęcia. W zeszłym tygodniu zrobiła to z powodu choroby, co było w stu procentach zrozumiałe. Tym razem zaś, ponieważ wyjeżdżała na wycieczkę. Po raz kolejny posiadałam nieograniczoną ilość czasu. Niby było to świetne, ale jednocześnie czułam, że zostaję w tyle za innymi. Ale co poradzić, nie przepadałam za samodzielnym zaglądaniem do podręczników. Wiedziałam, że wiele osób zazdrości mi przywileju nauki, ale znałam smutną prawdę. W tych czasach damy polegały głównie na mężach lub spadku po rodzinie. Ewentualnie pozbawiały się godności i chlubiły prostytucją. Czasami tylko zdarzały się wyjątki, ale ja wcale nie poczuwałam się do bycia jednym z nich. Po raz niezliczony moje myśli uciekły gdzieś w najgłębsze zakamarki wyobraźni i umysłu, odłączając się całkowicie od świata zewnętrznego. Nie ukrywajmy, często tak robiłam, gdyż po prostu sprawiało mi to przyjemność. Wreszcie dotarłam na miejsce. 

Ciel Phantomhive x Reader : Demon płaczący nad różąWhere stories live. Discover now