Rozdział 30

1.5K 122 188
                                    

Kiedy powróciliśmy do posiadłości, potrzebowałam pozostać chwilę sama, aby przemyśleć wszystko, co się wydarzyło raz jeszcze. Udałam się, więc do sypialni, a Ciel poszedł pozałatwiać kilka swoich spraw. Gdy otrząsnęłam się po wszystkim, co ujrzałam na pogrzebie, powoli podniosłam się z fotela. Siedziałam już na nim dobre dwie godziny i jak dotąd niemrawo wyglądałam za okno, obserwując spadające krople deszczu. Zaczynało się już ściemniać. Ciężko westchnęłam. Nie chciałam, aby Phantomhive zaczął się o mnie martwić, dlatego postanowiłam go poszukać. Wyszłam z pokoju i w pierwszej kolejności skierowałam się do gabinetu. Jednak nikogo w nim nie zastałam. Kolejno sprawdziłam bibliotekę, jego sypialnię i wiele innych pomieszczeń. Jednakże w żadnym go nie znalazłam. Tak, więc zaczęłam kręcić się po korytarzu, starając się odnaleźć jakąkolwiek żywą duszę, która mogłaby mnie poinformować, gdzie aktualnie znajduje się hrabia.

- Niemożliwe! - zasłyszałam nagle zrozpaczone słowa Mey, kiedy chciałam skręcić za róg korytarza.

Zatrzymałam się.

- Naprawdę znów zamierza nas zostawić?! - spytał blondyn z kapeluszem.
- Na to wygląda. Tym razem zapowiada się jednak, że już na zawsze. - westchnął ciężko Bard.
- I co my teraz zrobimy?! - rozpaczała pokojówka.
- Przez te 5 lat jego nieobecności posiadłość stała się zdecydowanie zbyt posępna. Bycie samemu sobie tutaj Panem przestało mieć jakikolwiek radosny wydźwięk. -znów stwierdził wiecznie noszący przy sobie papierosy kucharz.
- Nie mogę w to uwierzyć. - odparł chłopak od łopaty.
- Może powinniśmy go jakoś wyjątkowo pożegnać? W końcu zawsze traktował nas tak dobrze, a wypłaty były sowite... - zaproponowała Mey.
- Postaram się upiec, jak największy tort pożegnalny. Albo nie, przygotuje jego ulubione ciasto. - zaczął kombinować mężczyzna.
- Sebastian ponownie opuszcza nas wraz z nim, prawda? - spytał blondynek.

Zapanowała ponura cisza.

- Kto będzie mnie teraz pouczał? - ponownie mruknął Bard.

Nie mogąc uwierzyć w zasłyszane słowa gwałtownie oparłam się o ścianę. Ciel zamierzał odejść? Dokąd? Gdzie? Kiedy?! Dlaczego, nic mi o tym nie powiedział?! Zamierzał tak po prostu zostawić mnie, po tym wszystkim?! Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Nie! Nie mogłam stracić również jego. Aktualnie był jedyną bliską mi osobą, wciąż będąca u mojego boku. Nie chciałam zostać sama. Jak niby miałam teraz nauczyć się żyć bez niego?! Zszokowana i zrozpaczona, byłam całkowicie zdezorientowana. Czułam się bezbronna. W tym momencie zza zakrętu wyłonił się kamerdyner, o szarych włosach i wąsiku z monoklem na prawym oku. Dotąd zawsze popijał gdzieś herbatkę, jedynie pomrukując coś pod nosem. Teraz jednak zatrzymał się przede mną. Spojrzałam wprost na niego. Wydawał się być o wiele wyższy, niż zazwyczaj.

- Niech Panienka nie płacze. - powiedział, podając mi chusteczkę.

Przyjęłam ją i otarłam twarz. Staruszek spoglądał na mnie z wielką troską wymalowaną na twarzy.

- Dowiedziała się Panienka o zamiarach hrabi, prawda? - spytał.

Skinęłam głową. On natomiast tylko westchnął.

- Jeśli chce Panienka z nim jeszcze porozmawiać, za nim pojedzie do miasta musi się Panienka pośpieszyć. Powinien być teraz na podwórzu i kierować się do dorożki. - oznajmił, a mi dwa razy nie trzeba było tego powtarzać.
- Dziękuję. - odrzekłam i zerwałam się do biegu.

Popędziłam przez korytarz, ile tylko miałam sił w nogach, ledwo wyrabiając na zakrętach. Następnie, aby oszczędzić czas, który zmarnowałabym na schodzenie po schodach, zjechałam na dół po ich poręczy i z impetem otworzyłam drzwi na zewnątrz. Moim oczom, ukazał się Phantomhive, który właśnie zamierzał wsiąść do powozu.

Ciel Phantomhive x Reader : Demon płaczący nad różąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz