Rozdział 3

888 56 9
                                    

Od razu po kolacji - a dokładnie o osiemnastej, stanęła przy portrecie Grubej Damy, mając nadzieję, że tajemniczy adresat listów wreszcie się tam pojawi. Gdy wszyscy z Gryffindoru weszli do pokoju wspólnego, Gruba Dama zapytała:

- Czekasz na kogoś, złociutka?

- Nie... W zasadzie to tak. Ktoś był dzisiaj u ciebie przed kolacją?

Portret zastanawiał się przez chwilę.

- To ty masz być tą rudowłosą pięknością? Przepraszam, myślałam, że znów wybrał jakąś naiwną - Gruba Dama machnęła ręką, jakby wcale nie było to ważne. - Był tu pewien młodzieniec, jednakże prosił, bym nie zdradzała ci nic, co może pomóc w odkryciu jego tożsamości. Przykro mi, kochanie.

- No dobrze - mimo wszystko Lily nie dawała za wygraną. - Możesz chociaż powiedzieć z jakiego domu był?

Gruba Dama tylko położyła palec na ustach.

- Kazał przekazać wiadomość. Mianowicie: Sobota, 17:00, Biblioteka, trzeci od wejścia, szósta, piąta.

- Dobrze, dziękuję. Czekoladowe żaby.

Lily przeszła pod portretem, podchodząc do kominka i opadając na fotel. James siedział w drugim końcu pokoju, wyraźnie przygnębiony. Remus i Syriusz chyba chcieli go pocieszyć, ale jak widać, szło im to marnie.

- Ej, co mu się stało? - zapytała rudowłosa, pochylając się w stronę Evelyn.

- Nie wiem - brunetka wzruszyła ramionami, również przypatrując się chłopakom. - Może po prostu źle sie czuje?

Nie, pomyślała Lily, to na pewno nie dlatego. Mimo, że okularnik strasznie ją irytował, doskonale wiedziała, że gdyby faktycznie szatyn na coś zachorował, za wszelką cenę starałby się to ukryć i nie pokazywać innym swoich słabości. To głupota, pomyślała, ale to właśnie jest James.

Ktoś położył dłoń na ramieniu rudowłosej. Odwróciła się gwałtownie, zauważając Alex. Blondynkę, z pięknymi, niebieskimi oczami i ślicznymi rysami twarzy, a jednak paskudnym charakterem. Wredna, dwulicowa, wyśmiewająca pierwszorocznych i dzieci pochodzące z mugolskiej rodziny. Czego trzeba było więcej, by ją znienawidzić?

- Och, Lily, słodziutka - zaczęła, siadając na podłokietniku fotela, zajmowanego przez rudowłosą. - Jak u twojego Jamesa? Och, no tak. Przecież wy nie jesteście razem. Nie dziwię się, że cie nie chce. Na jego miejscu też nie chciałabym umawiać się z kimś takim, jak ty.

W dziewczynie aż się zagotowało. Policzyła do dziesięciu, wzięła głęboki wdech i uśmiechnęła się drwiąco. Doskonale wiedziała, że to tylko takie gadanie, a jej wsytarczyło przekonanie, że było odwrotnie. To ona nie chciała być z Jamesem.

- Widzę, że niedowiarek chce dowodu - powiedziała Alex, patrząc na rudowłosą z wyższością. - Patrz i ucz się.

Wstała, zmierzając w stronę chłopaków. Remus i Syriusz od razu podnieśli głowy, posyłając blondynce pytające spojrzenia. Ta uklękła przed Jamesem, który po raz pierwszy od kilku minut uniósł głowę.

- Możesz powiedzieć, dlaczego jesteś taki przygnębiony? - Alex powiedziała to tak głośno, że wszystkie pary oczu zwróciły się w jej stronę. - To pewnie przez tą rudą brzydulę. Znów ci się narzucała?

Dotąd okularnik patrzył na blondynkę zdziwiony, lecz od razu, gdy usłyszał słowa "ruda brzydula" zerwał się na równie nogi.

- Że jak ty nazwałaś Lily?

- Rudą brzydulą - powtórzyła Alex niecierpliwie, myśląc, że chłopakowi najwyraźniej się to spodobało. - Przecież wiem, że podbija do ciebie i chce zgarnąć nam spod nosa takie ciacho. Ona chce cie zmanipulować, James.

Lily przez chwilę wyobraziła sobie, jak okularnik przyznaje blondynce rację, a później ją... Ale zaraz wróciła do rzeczywistości. Teraz stali twarzą w twarz. James'owi poczerwieniały uszy.

- Czy ty siebie w ogóle słyszysz? - szatyn parsknął śmiechem, zakładając ręce. - W życiu. Evans taka nie jest, za to ty tak. Uważasz się za najlepszą, a tak naprawdę jesteś tylko pustą plastikową lalką, która nie odczuwa nawet wstydu. Za to mi jest wstyd, że osoby takie jak ty trafiają do tego domu.

Lily aż otworzyła usta ze zdziwienia. James oddychał głęboko, bo wszystko powiedział na jednym wdechu. Alex stała tam oszołomiona, a rudowłowa miała ogromną ochotę po prostu podejść i go przytulić. Jednak zanim zdążyła zrobić choćby krok do przodu, okularnik spojrzał na nią przelotnie i bez słowa wyszedł z pokoju.

- Teraz już widzisz, że jest odwrotnie? - Lily uśmiechała sie z satysfakcją, gdy blondynka przechodziła obok.

- Och, zamknij się - syknęła, już do końca dnia nie odzywając się ani słowem.

Za to wyczyn James'a był na ustach wszystkich przez całe jutrzejsze śniadanie. Sam chłopak jednak siedział ociężały, podpierając głowę ręką, podczas gdy inni zawzięcie opowiadali wszystkim wokół wczorajszą sytuację. Okularnik mieszał tylko łyżką w swoich płatkach, najwyraźniej nie mając ochoty na jedzenie.

Lily wielokrotnie chciała coś powiedzieć, ale tylko otwierała buzię i ją zamykała. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że nawet mu nie podziękowała, a ewidentnie było za co. Przecież jestem w Gryffindorze, pomyślała, gdzie się podziała cała moja odwaga?

Aż do popołudnia próbowała znaleźć chwilę, by z nim porozmawiać, jednak za każdym razem gula w gardle nie dawała za wygraną, a wiedziała też, że nie może tak tego po prostu zostawić. Musiała to zrobić przed kolejną pełnią księżyca, bo zawsze istniało ryzyko, że nie wrócą.

- Dziewczyny, przypomnijcie mi, dlaczego zdecydowałyśmy się kontynuować wróżbiarstwo? - Nina, dziewczyna z ciemnymi blond włosami, wiecznie związanymi w kucyk. Marudziła teraz, że decyzja o kontynuowaniu wróżbiarstwa była najgorszą w jej życiu.

- Żeby mieć jedną luźną lekcję i choć trochę się na niej pośmiać - odparła Lily, kończąc zmyślony sen, bo profesor Wanga kazała im prowadzić senniki. Mimo wszystkich zadawanych prac, Lily strasznie ją lubiła.

Gdy popołudniu siedzieli w pokoju wspólnym zdawało się, że pogoda miała inne plany. Z trzech stopni zrobiło się nagle dwadzieścia, słońce wreszcie wyjrzało zza chmur, a wielogodzinny deszcz przestał padać. Wszyscy niemal wybiegli z zamku.

- Hej, Lily, idziesz? - zapytała Evelyn, kiedy pakowały książki do torby.

- Za chwilę przyjdę - rudowłosa uznała, że jeśli teraz tego nie zrobi, nie zrobi tego nigdy. James siedział w drugim końcu pokoju, a Syriusz, Remus i Peter musieli już dawno być na zewnątrz.

- Dobra, widzimy się przy jeziorze! - i wyszła z pokoju.

Lily zawiesiła swoją tobrę na prawym ramieniu i podeszła do szatyna. Nikogo oprócz nich nie było w pokoju. Opadła na fotel obok niego, a on podniósł głowę, nieco zaskoczony. Rudowłosa odłożyła torbę na stolik. Wzięła głęboki wdech i wydusiła wreszcie:

- Dziękuję - widząc, że chłopak wciąż patrzy na nią pytającym wzrokiem, dodała - za to wszystko wczoraj.

- Nie ma za co - odpowiedział po chwili, słabo się uśmiechając. Lily po raz pierwszy poczuła skruszenie w sercu na widok tego smutnego uśmiechu. Dopiero zdała sobie sprawę, że bardzo chciałaby zobaczyć go znów uśmiechniętego i z zadziornym wyrazem twarzy. - Będziemy tu tak siedzieć?

- Co? - rudowłosa potrząsnęła głową. - Och, oczywiście, że nie! Pójdę odłożyć torbę i idziemy nad jezioro, dobra?

James kiwnął głową, tym razem uśmiechając się szczerze - czyli tak, jak Lily chciałaby widywać go codziennie. Zawiesiła torbę i niemal pobiegła do dormitorium. Na schodach uświadomiła sobie, że już po wszystkim. Między nami znów wszystko było dobrze, pomyślała.

Pozory mylą.



Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now