Rozdział 7

760 46 44
                                    

Lily kilka dni później wysłała Petunii własnoręcznie robioną kartkę urodzinową, ale nie otrzymała odpowiedzi. I tak nie spodziewała się nawet zwykłego podziękowania z jej strony.

Przez najbliższy miesiąc nic specjalnego się nie działo. James po tygodniu wyszedł ze szkrzydła szpitalnego, Lily odgadywała kolejne zagadki od tajemniczego wielbiciela, równocześnie spotykając się z Nathanem. Dostała jeszcze kilka bukietów kwiatów, więc w całym dormitorium pachniało białymi liliami, na co nieustannie skarżyła się Alex.

Ale to, czego rudowłosa oczekiwała najbardziej, dopiero miało nadejść. W połowie października zaplanowano pierwsze w tym roku wyjście do Hogsmeade. W sobotni poranek Lily obudziła się z uśmiechem na twarzy, bo jak dowiedziała się dzień wcześniej - to właśnie dzisiaj, w Trzech Miotłach ma spotkać się z tajemniczym adresatem listów.

Na śniadaniu znalazła jeszcze jedną karteczkę, na której napisana była godzina, o której mają spotkać się w pubie. Miała więc sporo czasu, by wyjść gdzieś z Dianą i Niną, aczkolwiek zostawali też chłopcy, z którymi oczywiście też chciała spędzić trochę czasu.

Zauważyła też, że przez całe cztery tygodnie, od kiedy James wrócił cały i zdrowy, unikał jej jak tylko mógł. Postanowiła wreszcie zapytać go, o co chodzi. Pogoda tego dnia dopisywała, ponieważ było około piętnastu stopni, plus grzejące słońce. Dokładnie o dziewiątej rano spotkali się przed zamkiem.

- Dobra, to my idziemy do Zonka - powiedział Syriusz, wskazując na James'a, Petera i Remusa. - Widzimy się w Trzech Miotłach o trzynastej?

- Dobra - odpowiedziała Lily. - Idziemy do Miodowego Królestwa? - zwróciła się do Diany i Niny. Dziewczyny kiwnęły głową. - To widzimy się później.

Gdy wyszły obładowane trobami słodyczy ze sklepu, kieszeń płaszcza Lily znacznie się powiększyła. To galeon, który podarował jej Tajemniczy Wielbiciel, w razie nagłych przypadków. To znaczyło, że jej teraz potrzebuje. Obróciła monetę i zauważyła, że zostawił wiadomość.

Zmiana planów. Przyjdź do Trzech Mioteł jak najszybciej.

- Yhm... Wiecie co dziewczyny, zapomniałam, że umówiłam się z Nathanem na dziesiątą - powiedziała, chowając galeon z powrotem do kieszeni. - To idę do niego.

- Jasne, leć.

W drodze do pubu uświadomiła sobie, że Nathan nigdzie jej nie zaprosił, a miała cichą nadzieję, że to zrobi. No cóż, pozory mylą. Gdy weszła do Trzech Mioteł, nie zauważyła nikogo, kto siedziałby sam. Jednak nagle zza drzwi wyskoczył owy brunet, o którym przed chwilą myślała.

- Ha, mam cię!

- Głupek - zaśmiała się rudowłosa, zdejmując płaszcz. - Czekam tu na kogoś.

- Czekasz? - uśmiechnął się dziarsko. - A co jeśli powiem ci, że to na mnie czekasz? Ja jestem Tajemniczym Wielbicielem.

- Żartujesz - Lily wybałuszyła na niego oczy. - Te wszystkie komplementy, kwiaty, zagadki były...

- Ode mnie, tak. Usiądziemy?

Poprowadził ją do stolika dla dwóch osób, a rudowłosa wciąż czuła na sobie spojrzenia. Na dodatek niedaleko nich siedziała grupka Puchonek, patrzących wściekle na Lily i szepczących między sobą.

- Och, nie przejmuj się nimi - Nathan jakby czytał jej w myślach. - Są zazdrosne bo... Lily, ja... Chciałbym ci powiedzieć, że... Wybacz, trudno mi to przychodzi - zaśmiał się nerwowo.

- Spokojnie, wdech, wydech - zaśmiała się, pierwszy raz dobrze przyglądając się brunetowi. Miał kilka piegów na nosie, których wcześniej nie zauważyła, błękitne, przenikliwe oczy i perfekcyjny uśmiech. Za perfekcyjny.

- Dobrze, chyba już - oznajmił po chwili, łapiąc spoczywającą na stole rękę dziewczyny. Ta nieco się speszyła, ale jej nie zabrała. - Lily, chciałem ci powiedzieć, że mi się po...

Jednak w tym samym czasie drzwi pubu otworzyły się z hukiem, a stanęła w nich czwórka chłopaków. Wszystkie pary oczu zwróciły się w ich stronę i jeszcze bardziej się nasiliły, gdy wszyscy czworo krzyknęli "Lily!".

Dziewczyna schowała twarz w dłoniach, a Nathan westchnął zrezygnowany. Syriusz podbiegł do ich stolika i wcisnął się na to samo krzesło na których siedział Torres, więc oboje mieli po pół.

- Co was tu przywiało? - zapytała rudowłosa, wstając i ciągnąć Syriusza za rękę, by ten wstał z krzesła, po czym z powrotem usiadła na swoim.

- Torres, chyba się nie obrazisz, jeśli zabierzemy ją gdzieś na godzinkę czy dwie? - zapytał Black, a chłopak kiwnął przechąco głową. - No to fajnie. Idziemy, Lily!

I wyciągnęli ją z lokalu. Spędzili około dwie godziny na włóczeniu się po wiosce i zaglądaniu do różnych sklepów. Gdy skończyli, była za dziesięć trzynasta, a właśnie na tą godzinę powinni stawić się w Trzech Miotłach. Mieli wiec dziesięć minut, by tam dojść i zając najlepsze miejsca. Po zakończeniu zakupów, Lily została tylko jedna czwarta pieniędzy, które wzięła ze sobą.

- Hej, Lily, o czym rozmawiałaś z Nathanem? - zapytał James, który od kilkunastu dni po raz pierwszy powiedział do niej coś całym zdaniem.

- Nic specjalnego, chciał mi coś powiedzieć, ale wtedy weszliście wy - westchnęła, a okularnik uśmiechnął się lekko, chociaż dziewczyna tego nie zauważyła. - Czemu pytasz?

- Tak z ciekawości - jednak później zrozumiała, że musiało mu to znacznie poprawić humor, bo przez cały pobyt w Hogsmeade był tak wesoły i roześmiany jak zawsze.

- Moja kuzynka, Narcyza, zakochała się w jakimś szanowanym Lucjuszu Malfoy'u. Zastanawiałem się, czy to nie ten, który był prefektem, gdy przyszliśmy do szkoły. - oświadczył Syriusz, gdy siedzieli znów z Dianą i Niną w Trzech Miotłach.

- Tak, to może być ten - potwierdziła Lily, popijając piwo kremowe. - Hej, uznamy, że ten wypad mamy zaliczony i wracamy do zamku? Padam dzisiaj z nóg, a jest dopiero piętnasta.

- Jasne, ja też chętnie bym już wróciła - oznajmiła Diana, wypijając do końca swój napój.

- W takim razie idziemy! - krzyknął Syriusz.

Gdy wieczorem zmierzali na kolację, przed Wielką Salą Lily zauważyła Nathana.

- Hej, Nathan! - chłopak odwrócił się i podszedł do dziewczyny z szerokim uśmiechem na twarzy. - Chciałeś mi coś dzisiaj powiedzieć, tylko ci idioci musieli akurat się tam pojawić.

- Tak, Lily. Chciałem ci powiedzieć, że strasznie mi się podo...

- Panie Torres! - w ich kierunku zmierzała McGonagall, a brunet mruknął pod nosem to-chyba-jakiś-żart. - Panie Torres, proszę za mną!

Oboje weszli po marmurowych schodach, a Nathan posłał Lily przepraszające spojrzenie. Rudowłosa weszła do Wielkiej Sali, jak zawsze zajmując miejsce obok Syriusza.

- Ej, co Torres przeskubał? - zapytał Black, robiąc więcej miejsca dziewczynie.

- Sama chciałabym to wiedzieć.

Coś, albo gorzej - ktoś, nie chciał, by Nathan powiedział Lily to, co dręczyło go od samego rana i pewnie jak najszybciej chciał mieć to za sobą. Rudowłosa czuła wewnętrzy niepokój, jednak za każdym razem trochę się uspokajała, bo przecież gdyby było to coś naprawdę ważnego, nie przeciągałby tego, tylko powiedział wprost. Ale nadal nie nauczyła się do końca, że pozory naprawdę mylą.

Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now