Rozdział 31

419 23 26
                                    

Być może jej serce nie pękło na pół. Być może poczuła tylko nikłe ukłucie w klatce piersiowej. Być może nogi zrobiły jej się jak z waty tylko na moment. Być może nikt nawet nie zauważył jej zniknięcia. Być może nie było to silne uczucie. Ale jednak coś zmieniło.

Niebo nie spadło jej na głowę, nikt nie poprzestawiał drogowskazów, nie zmienił biegu wskazówek zegara. Nie sprawił, że sens jej życia zniknął i nagle wszystkiego jej się odechciało.

A jednak coś zadrżało.

Zwykłe, lekkie trzęsienie Ziemi. Ale nawet to pozostawia szkody. Po części czuła się, jakby w jej duszy niektóre drzewa powyrywano z korzeniami. Jakby powódź zalała wszystkie domy, zmuszając wszelkie żyjące w nich uczucia do odejścia. Najpierw kierował nią głęboki smutek, później czysta zazdrość, a teraz ze zdziwieniem stwierdziła, że nie czuje kompletnie nic.

Zabrano jej połowę serca, pozostawiono pustkę w duszy. Czuła, jakby ktoś nagle zabronił jej marzyć i śledzić wzrokiem gwiazd, ale ona zupełnie się tym nie przejmowała. Ktoś kiedyś powiedział, że każdy człowiek ma swoje granice cierpienia. Kiedy ból wyjdzie poza nie, ludzie stają się całkowicie obojętni na rzeczy, ludność, uczucia i zjawiska, jakie mają miejsce czy znajdują się obok nich. Bo każdy musi wiele przecierpieć, by przestać zwracać uwagę na doskwierający ból.

Jakie trzeba mieć szczęście, żeby pierwszy raz zakochać się akurat bez wzajemności?

Mówią, że pierwsze zakochania są najtrwalsze, najsilniejsze i najpiękniejsze, choć zazwyczaj nieszczęśliwe. I chociaż ona zakochała się w Syriuszu stosunkowo niedawno, to wiele razy poprawiał jej humor, sprawiał, że szeroko się uśmiechała i zdecydowanie umilał dzień. Tak często pożyczał jej swój sweter, choć był co najmniej trzy rozmiary za duży.

Kilka razy nawet przytulił ją, kiedy miała zły humor. Z satysfakcją patrzyła na te wszystkie dziewczyny, posyłające jej spojrzenia pełne zazdrości i mordu w oczach. Wtedy wtulała się w niego jeszcze bardziej, jakby bojąc się, że ucieknie.

Czar prysł, kiedy zobaczyła, jak posyła Dianie ukradkowe spojrzenia, wymieniają nieśmiałe uśmiechy, czy przypadkowo próbuje złapać ją za rękę. Kilka razy kładzie dłoń na jej ramieniu, na jego twarzy pojawiają się rumieńce. Już wtedy za każdym razem na jej sercu powstawała nowa rysa.

Chcesz umrzeć? Po prostu zakochaj się bez wzajemności. Codziennie będziesz umierać po trochu.

Jednak miarka przebrała się dzisiejszego wieczoru. Słowa, wylatujące z jego ust, były tak piękne, że aż nie mogły być nieprawdziwe. Ktoś, kto tak pięknie opowiada o czuciach, sam musiał ich doświadczyć, więc co do ich rzeczywistego istnienia nie miała ani cienia wątpliwości. To wtedy poczuła, jak bardzo chciałaby wtedy być na miejscu Diany. Jak bardzo chciała, by te słowa były kierowane do niej.

Nagle usłyszała kroki na schodach. Pospiesznie wytarła łzy, poprawiła ręką włosy. Przygładziła fałdki na kołdrze, jednak były już za późno, by zasunąć kotary. Drzwi dormitorium otworzyły się gwałtownie, ukazując Lily, ze zmartwioną miną patrząc w stronę dziewczyny. Od razu podbiegła w jej stronę i usiadła na łóżku.

— Och... — szepnęła rudowłosa, kładąc rękę na jej ramieniu. — Co się stało? Czemu nagle wybiegłaś?

Ale dziewczyna jeszcze bardziej odwróciła wzrok, nie chcąc, by Evans zauważyła jej zaczerwienione i opuchnięte od płaczu oczy. Zaróżowione policzki i drżące wargi. Nie powinna pokazywać swoich słabości. A już na pewno nie innym Gryfonom. Jeszcze tak odważnym, jak Lily.

— Wiesz, że możesz mi powiedzieć? — upewniła się, a gdy tamta przytaknęła, kontynuowała — kto?

— Diana i Syriusz — załkała — oni... oni...

— Csii... — rudowłosa objęła ją ramieniem — po prostu kiwaj głową. Pokłócili się? — pokiwała przecząco głową — w takim razie o co chodzi?

— P-po-pocałowali się — zająknęła się, a Lily spojrzała na nią pytająco, nieco zbita z tropu.

— Przecież to świetna wiadomość — ucieszyła się — nie cieszysz się?

— Nie o to mi chodzi — otarła łzy, na chwilę się uspokajając. — Wiesz, jakie to uczucie, kiedy na kogoś widok serce zaczyna bić ci szybciej? Kiedy na moment zapominasz, jak się oddycha? Kiedy przy tej osobie pilnujesz się, żeby nie palnąć jakiejś głupoty albo czegoś nie odwalić? Kiedy ktoś wręczy ci swój sweter, bo jesteś sklerotyczką i zapominasz swojego z zamku? Kiedy ktoś bierze cię na ręce i próbuje wrzucić do jeziora, ale dla ciebie to coś więcej niż tylko inne dłonie oplatające twoje ciało? Kiedy uzależniasz się od czyjejś obecności, jego uśmiechu, ciepła, jakie emituje, a nawet od jego głosu? To niesamowite i zarazem zadziwiające, że ludzie zakochują się w sobie nawzajem. To niesamowite, mieć pewność, że kogoś myśli, objęcia, uczucia i miłe słowa są zarezerwowane tylko dla ciebie. A zakochując się bez wzajemności czekamy na coś, co nigdy się nie wydarzy. W głowie tworzymy scenariusze, które nie mają ani cienia szansy na spełnienie. To jest ten rodzaj czekania, kiedy wiesz, że się nie doczekasz, a mimo wszystko czekasz dalej. I ta ogarniająca rozpacz, kiedy okazuję się, że ta osoba czuje to samo, ale nie względem ciebie. Ona doświadcza dokładnie tego samego, tyle, że myśląc o kim innym.

— Czy ty chcesz powiedzieć, że-

— Tak, zakochałam się w tym głupku, zwanym Syriuszem Blackiem — szepnęła, zanim rudowłosa zdążyła dokończyć. — Dlatego w walentynki nie miałam humoru. Sama ta data mnie przygnębiała, a jeszcze McGonagall dolała oliwy do ognia, proponując Syriuszowi odrobienie szlabanu u profesor Sprout. Już od początku wiedziałam, że Diana będzie miała zamiar mu pomóc. Ją też coś do niego ciągnęło.

— Od kiedy ty-

— Myślę, że zaczęło się wtedy, kiedy dał mi ten cholerny sweter pierwszy raz — zaśmiała się słabo, znów jej przerywając — te błyszczące iskierki, tańczące w jego oczach. Potem te wszystkie uściski, miłe słowa, kolejne podarowane swetry tylko potęgowały cały końcowy efekt. Jestem przekonana, że Syriusz nawet nie wie, iż swoim zachowaniem poruszył moje serce. Ale spokojnie, tyle razy przerabiałam już przepłakane i nieprzespane noce, że dla mnie to nie jest nic szczególnie nowego. One zawsze były, są i będą. Stały się częścią mojego życia i mojej przeszłości — na chwilę zapadła cisza. — Och, przysięgam ci, Lily, pierwszy raz poczułam coś takiego...

I w tym momencie rozpłakała się na dobre. Rudowłosa wlazła pod kołdrę, którą dziewczyna była przykryta i mocno ją przytuliła. Wiedziała, że żadne słowa teraz jej nie pocieszą, ale może jej obecność choć trochę podniesie ją na duchu.

— Jestem pewna, że cię zrozumie i nie wyśmieje — szepnęła Lily — musisz szczerze porozmawiać z Syriuszem, Alex.

***

Kochajcie Alex

Jak się czujecie z tym, że Alex kocha Syriusza, hmm?

Żeby zakochać cię pierwszy raz akurat bez wzajemności, trzeba mieć takie szczęście jak ja, albo Alex.

Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now