Rozdział 22

553 31 28
                                    

Poznali się przypadkiem, tak teraz nie przypadkiem nie umieją bez siebie żyć.

Gdy na pierwszym roku wpadła wtedy do przedziału zajmowanego przez Jamesa i Syriusza, ani przez chwilę nie pomyślała, że mogą stać się jednymi z najważniejszych osób w jej życiu. I choć musi przyznać, że wówczas nie zrobili na niej najlepszego wrażenia, tak z upływem lat zaczynała ich rozumieć.

Ostatnio, w samotne wieczory, wiele zastanawiała się nad tym, kiedy i jaka sytuacja najbardziej zbliżyła do siebie ją i James'a i sprawiła, że zaczęli się przyjaźnić. Bo początki bardzo łatwo przegapić.

Na trzecim roku, kiedy już od ponad półtorej godziny ślęczała nad nadzwyczaj trudnym wypracowaniem z zielarstwa, drzwi biblioteki otworzyły się szeroko, skrzypiąc przeraźliwie, a ów dźwięk sprawił, że Lily pierwszy raz od pewnego czasu podniosła głowę.

Do sali wkroczył wysoki szatyn, przeczesując włosy i rozglądając się po pomieszczeniu, tym samym poprawiając okulary. Gdy spojrzał w stronę dziewczyny, ta nieco się speszyła i opuściła wzrok. Po chwili usłyszała kroki zmierzające w jej stronę. Udała, że jest niezmiernie skupiona na pracy domowej.

Chłopak rzucił swoją torbę w kąt i usiadł na krześle naprzeciwko niej. Podparł głowę, kładąc ręce na stole, tym samym prawie zrzucając atrament, który Lily w ostatniej chwili złapała.

- Hej, co ty robisz? - zapytała z lekką pretensją w głosie - za chwilę nie będę miała czego zbierać.

Zaśmiał się ciepło i serdecznie, a pod dziewczyną uginały się nogi, nawet, jeśli w tym momencie siedziała. Miała wrażenie, jakby za chwilę miała się rozpłynąć. W takim tempie nigdy się nie skupi i nie napisze wypracowania.

- Jesteś Lily Evans, tak? - zapytał po chwili, a dziewczyna niepewnie skinęła głową - miło mi cię poznać. James Potter. Szukający w drużynie Gryfonów.

- Ciebie wszyscy znają - wypaliła, zanim zdążyła zakryć sobie usta ręką, a on tylko lekko się uśmiechnął - to znaczy, z drużyny. Nawet nie wiesz, ile razy dziennie muszę o tobie słuchać. Dlatego czasami uciekam tutaj. Spokój, cisza i książki. Czego chcieć więcej?

- Na przykład kogoś, kto cię wysłucha, zamiast kazać słuchać tobie - zaproponował, a ona w duchu się z nim zgodziła.

Musiała przyznać, że nie spodziewała się po nim tak mądrych słów. Była święcie przekonana, że James jest jednym z tych chłopaków, którzy mają gdzieś obowiązki i cały otaczający ich świat, a tu takie miłe zaskoczenie.

- Nawet jeśli, nie mam kogoś takiego i nie zapowiada się, żebym mogła kiedykolwiek komuś zaufać. Oprócz Diany - dodała. - Diana jest moją jedyną przyjaciółką. I choć ma dość trudny charakter, to jest jedną z najwspanialszych osób, jakie znam. Zgrywa twardzielkę, a tak naprawdę jest bardziej wrażliwa, niż mydełko Dove.

Zaśmiał się krótko, po czym nastąpiła cisza. W tej krótkiej chwili, trwającej zaledwie kilka minut, Lily próbowała napisać zakończenie wypracowania, ale wszystko, co napisała, zdawało się nie mieć najmniejszego sensu. Po pewnym czasie James wreszcie zapytał:

- Czy my się już nie spotkaliśmy?

- Tak, raz na pierwszym roku - wyjaśniła. - Ale tylko przelotnie rozmawialiśmy, możliwe, że tego nie pamiętasz.

Pamiętał. Jak dziś. On myślał, że to ona nie pamięta.

- Możliwe - odparł tylko, żałując nieco swoich poprzednich słów. - Masz chłopaka? - wypalił nagle.

- Co? - zapytała, dość zaskoczona tak odważnym pytaniem.

- Przepraszam, nie powinienem o to pytać - dodał skruszony.

- Nie mam. I nie zapowiada się, żebym kiedykolwiek miała.

- Dlaczego?

- Moja siostra twierdzi, że nie da się mnie kochać.

- Cóż, twoja siostra musi być nadzwyczaj wredna.

Przynajmniej i w tym się zgadzali.

- Posłuchaj, James, nie chce cię tu zatrzymywać - powiedziała po chwili, zaczynając zbierać swoje rzeczy - Syriusz i Remus zapewne już na ciebie czekają i martwią się, gdzie możesz być. Twoja dziewczyna prawdopodobnie też już za tobą tęskni.

- Nie mam dziewczyny - usprawiedliwił się - a Remus i Syriusz pewnie bardziej przejęci są tym, że Diana nie powiedziała dzisiaj żadnej sarkastycznej rzeczy. Mogę cię odprowadzić, przecież jesteśmy w tym samym domu - dodał, spoglądając na lwa na jej szacie. - I tak właśnie miałem wracać.

- To naprawdę miłe z twojej strony - uśmiechnęła się lekko, a on odwzajemnił uśmiech, zabierając się, by pomóc jej zebrać rzeczy.

Gdy weszli razem do pokoju wspólnego, akurat śmiejąc się z jakiejś rzeczy, niemalże wszyscy zamarli. Diana otworzyła szeroko usta ze zdziwienia, Syriusz i Remus przybili sobie piątkę, a jedna dziewczyna z drugiego roku chyba nawet się rozpłakała. Szli środkiem pokoju w kompletnej ciszy, a twarz dziewczyny miała teraz kolor intensywnej czerwieni. Lily nienawidziła być w centrum uwagi, a co dopiero jako temat plotek przez następny tydzień. Bo ta sytuacja nie zejdzie nikomu z ust, dopóki nie poznają prawdziwej wersji wydarzeń. Jednak żadne z nich nie miało ochoty ani potrzeby opowiadania od początku tego, jak zaczęli rozmawiać.

James podobał się Lily od tamtego momentu aż do połowy czwartego roku, jednak - jak uważała - on nie wykazywał żadnych znaków zainteresowania jej osobą. W końcu odpuściła, bo wiedziała, że im bardziej zacznie tłumić w sobie uczucia, tym późniejsze cierpienie będzie o wiele gorsze. Zamiast tego tylko machnęła na to ręką, i najzwyczajniej  w świecie po prostu się z nim zaprzyjaźniła. Według niej ta decyzja była najlepszym rozwiązaniem. 

James'owi natomiast Lily podobała się już z widzenia i tylko szukał okazji, by zagadać, a tamta napatoczyła się w ów wieczór, jednak zanim odważył się podejść, codziennie musiał wysłuchiwać wykładów Syriusza. Nawet na szóstym roku wiele się ich zdarzało. I ma wrażenie, że jednego z nich nie zapomni do końca życia. Pewnego wieczoru, kiedy po nieudanej próbie wyznania Lily miłości, opadł na łóżko w dormitorium, Syriusz zaczął:

- Znowu tego nie zrobiłeś.

- Mamy przed sobą jeszcze dwa lata nauki.

- Skąd wiesz, że nie umrzemy do tego czasu?

James tylko jęknął i odwrócił się na drugi bok. Syriusz ciągnął:

- Nie możesz zwlekać, bo ona nie będzie czekać wiecznie. Mogę dać odciąć sobie rękę, że pewnego dnia zobaczysz ja trzymającą za rękę kogoś innego, kto wykorzystał twoją szansę. Ona nawet cię nie zauważy, bo będzie zbyt zajęta śmianiem się z jego głupiego żartu, a widzenie tego pięknego uśmiechu i świadomość, że nie jesteś jego powodem, spali twoje serce. I wtedy do ciebie dotrze. To była ona. To zawsze była ona.



***

Hej hej, to znowu ja.

SHIT, HERE WE GO AGAIN.

2 sprawy:

1) Uzależniłam się od If I Can't Have You i słucham tego na okrągło.

2) Mój telefon wczoraj miał ostateczny pogrzeb, a na komputerze umiem pisać tak bardzo, jak Strasburger umie opowiadać żarty, a teraz prawdopodobnie rozdziały będą pojawiać się tak często, jak Gargamel wrzuca filmy.

To tyle. Idę dalej żreć czekoladę z orzechami i płakać nad zepsutym telefonem i wszystkimi zdjęciami Sugi, Taehyunga, Jimina, Jina i Jungkooka jakie miałam na telefonie, a teraz przepadły jak kamień w wodę. Nie widziałam tego kwadratowego uśmiechu na tapecie dopiero od wczoraj, a już tęsknię. 

Niech Syriusz i Matka Boska Jiminowska mają was w opiece.

Amen.

Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now