Rozdział 8

772 46 92
                                    

Ponownie proszę, by xolvkqx i _YinYang_ zaparzyły sobie tym razem 2 lub nawet 3 kubki mocnej melissy 😉

***

Błonia były pełne ludzi. Jedni, walczący na śnieżki, drudzy lepiący bałwana i mała grupka ludu, który po prostu rozmawiał. Do ostatniej grupy należeli między innymi Lily i Nathan, którzy - James prawie zemdlał - trzymali się za ręce.

Podszedł bliżej, ukrywszy się za jednym z drzew, na skraju Zakazanego Lasu. Ich twarze zaczęły się do siebie zbliżać, ale ledwo co ich usta się musnęły, obraz zaczął się rozmazywać, a ktoś krzyknął:

- James, obudź się wreszcie!

Okularnik gwałtownie usiadł, prawie uderzając w głowę pochylonego nad nim Syriusza. Był cały zlany potem, a czarne kosmyki włosów lepiły mu się do czoła.

- Krzyczałeś - stwierdził Remus, siadając obok szatyna na łóżku. - Śniło ci się coś?

- Miałem koszmar - James siegnął po okulary, leżące na szafce nocnej. - Ale to tylko zły sen.

Gdy kilkanaście minut później stanęli w drzwiach Wielkiej Sali, koszmar James'a się spełnił. Miał wrażenie, jakby jego serce podzieliło się na pół, a później rozpadło na milion kawałków. W rogu sali stali Lily i Nathan, trzymając się za ręce. Wszyscy patrzyli na nich z zazdrością, podziwem czy mordem w oczach, jednak para chyba nie bardzo się tym przejmowała. James runąłby na podłogę, gdyby nie Syriusz i Remus, którzy w porę go złapali.

- Czy ja śnię? - zapytał James, otwierając usta ze zdziwienia.

- Nie, Rogaczu, ja też to widzę.

Lily ich zauważyła, więc razem z Torresem do nich podeszła.

- Hej, chłopaki! - uśmiechała się od ucha do ucha, co chwilę spoglądając na Nathana. - Jak się czujecie?

- Całkiem dobrze - stwierdził podejrzliwie Syriusz, wpatrując się w ich splecione ręce. - Ale byłoby lepiej, gdybyś nam o wszystkim opowiedziała.

Rudowłosa popatrzyła bezradnie na bruneta, a ten kiwnął głową, na znak, że to on wszystko wytłumaczy.

- No więc wczoraj - zaczął, wzdychając - dosłownie chwilę przed ciszą nocną, bo o dwudziestej pierwszej, natknęliśmy się na siebie w bibliotece i pomyślałem sobie, że jeśli nie teraz, to nie zrobię tego nigdy. Więc chwilę porozmawialiśmy, a później... Później wyznałem Lily co do niej czuję i zapytałem czy chciałaby być moją dziewczyną i się zgodziła. To tak w wielkim skrócie.

James bezwładnie opadł na posadzkę, uderzając głową w próg drzwi. Remus i Syriusz natychmiast go podnieśli i bez słowa wyszli z Wielkiej Sali.

- Muszę za nimi iść, Nathan - rzuciła szybko, ruszając za chłopakami. - Wybacz. Widzimy się później!

Przesiedziała dobre pół godziny, zanim pani Pomfrey raczyła powiedzieć jej, co stało się szatynowi.

- Uderzył się w głowę, ale jedyne, co mu pozostanie to wyczuwalny guz - oświadczyła. - Pewnie jutro przyjdzie na zajęcia.

- Dobrze, bardzo pani dziękuję.

Razem z Syriuszem i Remusem wróciła na śniadanie. Nathan, widząc w jakim stanie jest dziewczyna, nie chciał jej nawet pytać o to, co z James'em, bo wiedział, że jej samej jest strasznie trudno. Gdy następnego dnia szli do cieplarni na lekcje zielarstwa z Puchonami, była już w dużo lepszym humorze, więc brunet nie zamierzał tego psuć. Profesor Sprout kazała im dobrać się w pary, jednak gdy okazało się, że oprócz Lily i Nathana każdy podobierał się z kimś ze swojego domu, profesor powiedziała:

- Widzę, że dobraliście się domami. Cóż, nasze grono pedagogiczne chce, byście jak najbardziej się integrowali, więc dobiorę was sama - jęki niezadowolenia rozeszły się po cieplarni - ale panna Evans i pan Torres mogą pracować razem.

Alex wylądowała w parze z jakimś niezbyt urodziwym Puchonem, Dianie, Evelyn i Ninie trafili się najlepsi przyjaciele Nathana, więc wszyscy byli zadowoleni. No - prawie wszyscy. Syriusz z zazdrością patrzył na Dianę, z uśmiechem rozmawiającą z Liam'em, a Remus przyglądał się Evie.

- Jedna osoba z każdej pary idzie po doniczkę, a druga po nasiona - oświadczyła profesor Sprout. - No, na co czekacie?

- Ja idę po doniczkę - oznajmiła Lily, ale w połowie drogi Nathan złapał ją w talii i obrócił do siebie, a ich twarze dzieliły teraz centymetry.

- Nie tak szybko - zaśmiał się, zakładając jej kosmyk włosów za ucho. - Ja idę po doniczkę, ty po nasiona.

- Och, nie, nie, nie Nathan. Będzie odwrotnie.

- Oj, Lily, ty chyba...

Jednak nie zdążył dokończyć, bo rudowłosa pocałowała go krótko, a on jak wryty stał przy stoliku.

- Panno Evans i panie Torres, czułości po zajęciach - przypomniała nauczycielka, lecz się uśmiechnęła.

- Tak, pani profesor - dziewczyna przytaknęła, usłyszawszy za plecami głośnie prychnięcie.

- Panno Torres, czy ma nam panna coś do powiedzenia? - profesor Sprout położyła ręce na biodrach, patrząc srogo na blondynkę, ale Alex już nic nie powiedziała.

Lily, korzystając z rozkojarzenia Nathana ruszyła w stronę stołu z doniczkami i wzięła jedną, a brunet westchnął zrezygnowany i poszedł po nasiona. Pod koniec lekcji profesor Sprout oznajmiła:

- Chciałabym pochwalić pannę Evans i pana Torresa, którzy najlepiej się dzisiaj dogadywali - oznajmiła, szeroko się uśmiechając - Oby tak dalej, może wtedy pozwolę wam pracować tak zawsze. A teraz uciekajcie na przerwę!

- Jestem z nas dumna - wyznała Lily, kiedy szli z powrotem do zamku. - Profesor Sprout nas pochwaliła, a to już coś. Ale i tak wiedziała, że oboje jesteśmy dobrzy z zielarstwa. Zaliczyłam SUM'y na wybitny.

- Będziesz się teraz przechwalać? - przyciągnął ją do siebie i pocałował krótko, by potem znów złapać jej rękę. - Ja się nie przechwalam, a też dostałem wybitny.

- Właśnie teraz się przechwalasz - stwierdziła.

- Co? Niby kiedy? - ironicznie podrapał się po głowie, na co oboje się zaśmiali. - Dobrze mi z tobą, wiesz?

- Mi z tobą też - od tych słów dziewczynie aż zrobiło się cieplej na sercu. Razem, przytuleni do siebie, wrócili do zamku.

Tymczasem tuż za nimi kroczył James, przyglądający się całemu zdarzeniu.

- Aż dostaję cukrzycy na ich widok - stwierdził głos za jego plecami. Odwrócił się gwałtownie, ujrzawszy Alex.

- Och, to ty - westchnął zrezygnowany, odwracając się przodem do zamku.

- A kogo ty się spodziewałeś? Świętego Mikołaja? - prychnęła, przyśpieszając trochę, by dorównać kroku okularnikowi.

- Nie, ale na pewno nie ciebie.

- Hej, dobrze wiem, że podoba ci się Lily - stwierdziła nagle. - Zawrzyjmy układ.

- To znaczy? - zaciekawił się szatyn. - Jaki układ?

- Ani mi, ani tobie nie podoba się ich związek. Będziemy robić wszystko, by się rozstali, a wtedy ja odzyskam brata, a ty Evans - powiedziała wszystko na jednym wdechu. - Wiesz... - chwilę sie wahała, po czym ciągnęła - nigdy za bardzo nie lubiłam się z moim bratem. On był przyjacielski i pomocny, a rodzina nic tylko Nathan to, Nathan tamto... Mam dość tego, że on mnie nie akceptuje, rozumiesz? Chce go odzyskać i zachować przy sobie. To jak, układ?

- Układ.

Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now