Rozdział 4

824 56 21
                                    

Tak dobrze bawili się na zewnątrz, że Lily całokowicie zapomniała o zagadce. Gdy się zorientowała, zostało trzydzieści minut do siedemnastej, więc musiała się spieszyć, bo chciała być przed czasem, mając nadzieję, że dowie się, kto wysyła jej liściki. Wcisnęła przyjaciołom jakąś pierwszą lepszą wymówkę i pobiegła do biblioteki. Gdy weszła, próbowała przypomnieć sobie zagadkę.

Sobota, 17:00, Biblioteka, trzeci od wejścia, szósta, piąta.

Weszła do biblioteki, a pani Pince spojrzała na nią podejrzliwie, jednak po chwili wróciła do lektury. Lily usiadła przy stoliku jak najbliżej drzwi, by mieć oko na wejście. Patrzyła na zegarak na prawej ręce, a gdy dobiła równa siedemnasta, zrezygnowana podeszła do regałów. Ruszyła do trzeciego regału od wejścia, jak mówiła zagadka. Szósta półka, trzecia książka.

Rudowłosa wyjęła ją, nawet nie spoglądając na tytuł. Wertowała strony, aż nie odnalazła kolejnego kawałka pergaminu. Powtórzyła czynność z odkrywaniem atramentu i odczytała:

Przyjdź o 19 nad jezioro.

Pierwszy raz napisał coś wprost, pomyślała, sukces. Czyli znów będzie musiała wcisnąć przyjaciołom bajeczkę. Nienawidziła ich okłamywać, tym bardziej po tym, że James od jakiegoś czasu coraz częściej bywał przygnębiony i smutny.

Zamiast tego jednak przekazała Evelyn, że musi iść, a ona ma opowiedzieć innym jakąś wymyśloną historyjkę. O dziewiętnastej było już chłodno, więc Lily założyła płaszcz i ruszyła nad jezioro. Przysiadła na trawie, oczekując kolejnej zagadki.

Na zewnątrz nie było nikogo. Czekała i czekała, aż wreszcie zrezygnowała i z zamiarem powrócenia do zamku wstała. Jednak w tej chwili z jeziora wypłynęła szklana butelka. Lily podniosła ją, otworzyła i wyjęła zwinięty pergamin.

Cierpliwość.

To był nakrótszy liścik, jaki w życiu dostała. Musiała czekać, co wcale jej się nienpodobało. Polubiła te zagadki. Szczerze - zawsze czeka na następną. Przynajmniej na chwilę może się odstresować i zapomnieć o pracach domowych i...

- Jednak to prawda.

Odwróciła się gwałtownie, ujrzawszy Jamesa, stojącego z założonymi rękami. Nie patrzył na nią. Wzrok miał spuszczony w dół, a Lily patrzyła na jego rozczochrane włosy, jednak takie zdecydowanie dodawały mu uroku.

- O czym ty mówisz? - zdziwiła się, chowając pergamin do kieszeni płaszcza.

- Spotykasz się z kimś, a nam wciskasz kity? - parsknął śmiechem, podnosząc głowę. - I ten ktoś właśnie wystawił cię do wiatru.

- Słucham? - oburzyła się rudowłosa, wrzucając butelkę z powrotem do jeziora. - Po pierwsze, z nikim się nie spotykam, po drugie, nie muszę mówić wam gdzie, kiedy i z kim będę. Nie jesteś moją matką, Potter.

- Czemu kłamiesz? Nawet Alex wie, że kogoś masz.

- Alex? - teraz dziewczyna niemal osłupiała. - I ty jej wierzysz po tej całej szopce w pokoju wspólnym?

- Przecież widziała cię z Ethanem z Ravenclaw wczoraj w bibliotece, gdy poszłaś do niej, podczas gdy my siedzieliśmy nad jeziorem.

- Znam cię od pierwszego roku, Potter - przypomniała mu rudowłosa. - A ty wierzysz Alex?

James miał wielką ochotę powiedzieć -a-mi-podobasz-się-od-pierwszego-roku, jednak w porę ugryzł się w język. Zamiast tego powiedział:

- To było głupie. Przepraszam.

Lily poczuła ukłucie w sercu. Coraz częściej zdarzało jej się krzywdzić ludzi, nie panując nad emocjami i słowami. A szatyn i tak bliski był popadnięcia w głębokie stadium depresji.

- Ja też przepraszam. Ale ja naprawdę z nikim się nie...

- W porządku - przerwał jej. - Ja po prostu nie chcę, żeby ktoś cię skrzywdził.

Przez moment, przez ulotną chwilę, dosłownie przez jedną sekundę, serce zabiło jej mocniej. Zrobiło się ciepło, mimo, że temperatura z każdą minutą spadała. Bez słowa ruszył w stronę zamku, a Lily za nim.

Następnego dnia znów jako jedyna dostała paczkę. Tym razem był to cały bukiet białych lili. Ponownie tą samą, perłowobiałą kopertę i największy pergamin, który dotąd dostała. Schowała go do kieszeni szaty, z zamiarem przeczytania później. Nagle po sali rozległ się brzęk szklanki.

James odłożył ją na stół nieco mocniej, niż planował. Odsunął od siebie miskę z płatkami, spojrzał na Lily i wstał. Po chwili bez słowa wyszedł z sali. Rudowłosa zrozumiała, dlaczego to zrobił, jednak wszyscy wokół robili zdziwione miny i szeptali między sobą.

Gdy Lily wróciła do dormitorium, włożyła bukiet kwiatów w wazon i wyciągnęła pergamin. Stuknęła w niego różdżką i zaczęła czytać.

Droga Lily,
Może ci się wydawać, że to niesprawiedliwe, iż ja wiem, kim ty jesteś, a ty nic nie wiesz o mnie. Jednakże nie chcę ujawniać się od razu. Nie chodzi o to, że się tobą bawię, broń boże, bo wiem, że pewnie przemknęło ci to przez myśl.
Po prostu boję się, że nie jestem osobą, którą chciałabyś, by ukrywała się pod tymi kwiatami i listami. Mam nadzieję, że zrozumiesz. Mam już plan, gdzie i kiedy będziemy mogli się spotkać, jednak jeszcze dużo czasu. Także na razie zostajemy przy pisaniu listów. Jeśli nie masz nic przeciwko, dzisiaj na kolacji zrzuć widelec trzy razy.

Do następnego,
Tajemniczy Wielbiciel

No tego to się nie spodziewała. Nigdy nie wyobrażała sobie, kto może kryć się za listami. Chciała wiedzieć, to prawda, a jednocześnie lubiła te zagadki i nie chciała tego kończyć.

Zwinęła pergamin i schowała do szufaldy szafki nocnej, tuż obok jej łóżka. Zeszła do pokoju wspólnego. Nikogo nie było, więc postanowiła pójść do dormitorium chłopców. Jeszcze nigdy tam nie była. Gdy znalazła się pod drzwiami, zapukała.

- Hej, to ja, Lily.

Otworzył jej uśmiechnięty Syriusz. Wciągnął ją za rękę do środka, a ona zamknęła za sobą drzwi. Wstedy zamarła. Remus i Peter zwijali się ze śmiechu, podobnie jak Syriusz. James natomiast wisiał do góry nogami nad swoim łóżkiem, a jego różdżkę trzymał Glizdogon.

- Zabiję was, jak tylko uda mi się stanąć na ziemi! - wrzeszczał okularnik, wijąc się w powietrzu.

- Dobra chłopaki, starczy - powiedział Remus, celując różdżką w Jamesa. - Apokalipsa za trzy, dwa, jeden. Liberacorpus!

Szatyn upadł głową na łóżku. Przez chwilę się nie podnosił, jednak później roześmiał się głośno. Dopiero wtedy zauważył Lily, stojącą w progu. Jego uśmiech poszerzył się. Podszedł do dziewczyny, objął ną ramieniem i zapytał:

- Jak tam?

- Dobrze, ale byłoby lepiej, gdybyś mnie puścił, James.

Okularnik przyłożył dłoń do czoła. Rudowłosa przez chwilę dziwnie na niego patrzyła, dopóki się nie odezwał.

- A tobie co?

- Powiedziałaś do mnie po imieniu - pisnął, opadając na najbliższe łóżko. Lily westchnęła.

Syriusz podszedł do dziewczyny i szepnął:

- Mów do niego, może zapomni, że chciał nas zabić.

- Słyszałem to, Łapo! - krzyknął szatyn, po czym wstał i ruszył w stronę Syriusza. - Zginiesz marnie.

Syriusz zaczął biec, ile sił w nogach, o mało nie przewracając się o torbę stojącą na podłodze. James musiał strasznie długo go gonić, bo jego krzyki ucichły dopiero kilka minut później.

Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora