Rozdział 5

802 50 28
                                    

- Pobawmy się w chowanego!

- Mamy szesnaście lat, James, a poza tym ty masz pelerynę niewidkę.

- W ganianego?

- Po wczoraj mam dość.

- To może w eksplodującego durnia?

- Przejadł mi się.

Okularnik westchnął, opadając na fotel. Od dobrych kilku minut próbował przekonać przyjaciół, by jeszcze coś porobili przed lekcjami, jednak z każdym jego pomysłem znajdowali coraz bardziej absurdalną wymówkę. Lily wczoraj zgodziła się na pisanie listów między nią i - jak to się podpisał - Tajemniczym Wielbicielem.

- Wiesz, Potter, trochę dobija nas myśl, że za dziesięć minut mamy dwugodzinne zaklęcia ze Ślizgonami - oznajmiła rudowłosa, zakładając ręce. - Pierwsze dwie godziny w poniedziałek.

Gdy wszyscy w klasie siedzieli już ma swoich miejscach, do klasy wszedł wysoki brunet, którego Lily nie znała, jednak niewątpliwie był uczniem, bo na jego szacie widniał borsuk. Zgadywała, że musiał być z ich roku, bo skądś go kojarzyła.

- Pan Torres odsiaduje teraz szlaban, więc nie przejmujcie się nim - oświadczył profesor Flitwick, wchodząc na stos książek. - Panie Torres, proszę napisać sto razy to, o czym rozmawialiśmy - posłał mu srogie spojrzenie, a chłopak skinął głową.

- Tak, profesorze.

Profesor Flitwick zaczął lekcję, natomiast James cały czas szeptał coś do Syriusza.

- Nie podoba mi się ten Torres - powiedział okularnik, patrząc podejrzliwie na chłopaka, wpatrującego się w Lily, siedzącą w ławce po prawej stronie Jamesa. - Jest dziwny.

- Daj spokój stary, nikogo nie oszukasz - stwierdził Syriusz, spoglądając w tą samą stronę. - Nie tylko ty zauważyłeś, że przygląda się Lily. Jakby nie patrzeć, ona ma powodzenie wśród chłopaków, a ty jesteś zwyczajnie zazdrosny.

- Zazdrosny? - obruszył się szatyn. - Ja zazdrosny?

- Tak, ty - odparł Syriusz niecierpliwie. - A teraz cicho, bo...

- Pan Black i Pan Potter! - wrzasnął profesor Flitwick, wskazując różdżką na chłopców. - Dostajecie szlaban! W piątek o siódmej wieczorem. Odejmuję dziesięć punktów Gryffindorowi!

Oboje już nic nie powiedzieli, a Lily tylko pokręciła głową ze zrezygnowaniem. Gdy spojrzała w ich stronę, napotkała wzrok owego bruneta. Żadne z nich nie odwróciło głowy, tylko wpatrywali się w siebie, dopóki profesor Flitwick nie zwrócił uwagi Torresowi za zaprzestanie pisania i odjął dwa punkty.

- Hej, Nathan przygląda ci się od początku lekcji - stwierdziła Evelyn.

- To ty go znasz? - zdziwiła się rudowłosa.

- Wszyscy go znają, Lily - brunetka wywróciła oczami. - To najprzystojniejszy chłopak z Hufflepuffu.

- Ja wolę zostać przy swoim domu - oznajmiła rudowłosa, otwierając podręcznik zaklęć.

- Chyba nie powiesz, że wolisz Jamesa? - Evie parsknęła śmiechem.

- Nie no, coś ty.

Mimo, że przez dalszy ciąg lekcji już ani razu się nie odwróciła, wciąż czuła na sobie wzrok, a to uczucie nie było zbyt przyjemne. Gdy szli z zaklęć do pokoju wspólnego, Lily usłyszała kilka złośliwych uwag, rzucanych w stronę Alex.

- Hej, blondyneczko! - zawołał jeden ze Ślizgonów z siódmego roku. - Chcesz podbić do mnie? Ja przynajmniej nie nam dziewczyny!

Czyżby nawet Ślizgoni wiedzieli, że nie należy przystawiać się do kogoś zajętego?

- Nie spodziewałem się tego po tobie, Alex - powiedział ten wysoki brunet, chyba Nathan. - Matka nie będzie zadowolona.

- Ty już się nie odzywaj, Nathan! - krzyknęła wreszcie blondynka. - Całe lato siedziałeś zamknięty w pokoju, nawet nie wiedziałeś co dzieje się w domu! - Teraz podeszła do Lily, zakładając ręce. - A ty prędzej czy później dostaniesz za swoje.

Gdy zniknęła za zakrętem, Nathan przyspieszył kroku, by zrównać się z rudowłosą.

- Nie przejmuj się nią, ona taka jest. Obiecuję ci, że dla mnie jest taka sama, a to, jak zwraca się do rodziców w głowie się nie mieści - powiedział, wzdychając. - Jak masz na imię?

- Lily - odpowiedziała szybko. - Lily Evans.

- Nathan. Nathan Torres - podał jej rękę, którą uścisnęła. - Ale to już chyba wiesz.

Rozmawiali chwilę, póki nie musieli rozejść się w swoje strony. Gdy znalazła się w pokoju wspólnym, zaczęła szukać wzrokiem przyjaciół, jednak nigdzie nie widziała James'a.

- Hej, gdzie zgubiliście Pottera? - zapytała Remusa Evelyn, uprzedzając Lily.

- Zboczył gdzieś z drogi, gdy szliśmy korytarzem - odparł spokojnie Remus. - Szukaliśmy go chwilę, ale nie znaleźliśmy. Pewnie poszedł do łazienki.

James nie poszedł na następną lekcję, i na następną, nie zjawił się też na obiedzie, ani kolacji. Wszyscy powoli zaczynali się martwić. Specjalnie czekali w pokoju wspólnym do północy, ale tam też nie przyszedł. Następnego dnia rano, gdy szli na śniadanie, Syriusz oznajmił, że nie przyszedł nawet do dormitorium. Myśleli już nad powiadomieniem o tym nauczycieli, ale gdy już szli do ich stołu, do Wielkiej Sali wkroczył okularnik, osłabiony i blady, z podkrążonymi oczami i tłustymi włosami.

- Panie Potter, co się panu stało? - zapytała McGoangall, niemal podbiegając do chłopaka. - Panno Evans, proszę tu podejść. Pomoże mi panna przenieść pana Pottera do skrzydła szpitalnego. A wy wszyscy wracajcie do śniadania, nic się nie stało! - krzyknęła.

Lily podeszła do Jamesa i przełożyła sobie jego rękę przez szyję. Pomogły mu dojść do skrzydła szpitalnego, a tam przejęła go pani Pomfrey. 

- Z tego co wiem, proszę pani, James prawdopodobnie nic nie jadł i nie pił przez całą dobę. Do tego chyba się zmęczył, bo nie wygląda najlepiej - w tej chwili szatyn kaszlnął tak, że i Lily i McGonagall przestraszyły się. - I przeziębił się.

- Dobrze, bardzo dziękuję, wracaj na śniadanie.

Gdy Lily wróciła do Wielkiej Sali, została zasypana pytaniami o James'a i jego stan zdrowia, jednak zanim zdążyła powiedzieć, że nie chce na nie odpowiadać, Nathan stanął przed nią, rozkładając ręce.

- Dajcie dziewczynie spokój - powiedział. - Jej przyjaciel właśnie trafił do skrzydła, a wy zadajecie jej mnóstwo pytań. Na pewno teraz jest jej ciężko i chciałaby pobyć tylko w gronie najbliższych przyjaciół.

- A ty co? - odezwał się jeden ze Ślizgonów, wychodząc do przodu. - Zakochałeś się Torres, czy co? 

- A jeśli tak, to co mi zrobisz? - odparł od razu Nathan, zakładając ręce. - To moja sprawa, co czuję i w kim się zakochuję, jasne?

Lily rozglądała się po sali, ujrzawszy czarną czuprynę, a jej właściciel wpatrywał się w nią z kamienną twarzą, po czym odszedł od swojego stołu. Wszyscy zaczęli odwracać się do swoich przyjaciół i wracać na swoje miejsca.

- Wielkie dzięki, Nathan - powiedziała, gdy chłopak chciał już wracać do swojego stołu.

- Tak, to... - zawahał się chwilę, po czym powiedział - przyjacielska przysługa.

Rudowłosa uśmiechnęła się do niego i usiadła obok Syriusza.

Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz