Rozdział 29

497 27 22
                                    

Cała impreza przebiegła jak najbardziej pomyślnie, pominąwszy to, że Syriusz kilka razy wylał swój napój na radio, ktoś zrzucił dekoracje z okien, a Lily w ostatniej chwili uratowała tort przed lecącym na niego James'em, który wcześniej potknął się o nogę taboretu. Wszyscy bawili się nawet po północy, choć niektóre osoby ulotniły się już kilka godzin wcześniej. Mimo to, w pokoju nadal pozostawało sporo ludzi.

Gdzie się nie spojrzało, było widać pary trzymające się za ręce, obejmujące, a nawet całujące się.  Ten wieczór zbliżył ich do siebie jeszcze bardziej, kiedy przy jednej z wolnych piosenek kołysali się do rytmu na parkiecie.

Chociaż tej nocy jedno serce zostało złamane.

Każdy z nas choć raz podczas hucznej imprezy ulotnił się celowo do łazienki, jakiegoś cichego pomieszczenia, albo wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza. Potrzebowaliśmy wtedy chwili odpoczynku od głośnej muzyki, krzyków ludzi, czy nawet przeciskania się między tłumami. Tak było też w tym przypadku.

Mimo otwartych okien, w pomieszczeniu zrobiło się niezmiernie duszno, więc zmęczony już tańcem Syriusz wyszedł na malutki balkonik, wpatrując się w drzewa na skraju lasu i migocące wysoko na granatowym niebie gwiazdy. Drzwi nie były przeszklone, więc miał pewność, że zazna tutaj choć chwili spokoju. Chwilę stał sam, kiedy Diana najwyraźniej pomyślała o tym samym.

— Musiałam tu przyjść, bo Nina niechcący wlała Ivanowi eliksir miłości, który przemycił tu Peter — wywróciła oczami — to jedyne spokojne miejsce, gdzie nie czai się Filch z miotłą i ścierką w ręku.

— Tak, pokój życzeń to niesamowite miejsce — wyznał rozmarzony, całkowicie zapominając, z kim rozmawia. Już nie obchodziło go, czy dobrze wypadnie — od pewnego czasu często tutaj przychodzę. Wiem, że nikt mnie nie znajdzie.

— Podobno czasami warto na chwilę uciec od ludzi — stwierdziła, opierając łokcie na metalowej barierce — samemu przemyśleć wszystkie wydarzenia i pomyśleć o wszystkim, co mogliśmy rozegrać inaczej. Dostałam od Lily książkę o efekcie motyla. Mogę ci kiedyś pożyczyć.

— Uwielbiam czytać o efekcie motyla — wyznał, a dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona — dopiero kiedy konsekwencje naszych czynów ujrzą światło dzienne, dostrzegamy wiele innych i lepszych opcji, które mogliśmy wybrać. To niesamowite, jak nasze niby nic nie znaczące decyzje wpływają na przyszłość. Czasami nawet ratują przed śmiercią, albo ją powodują.

— Nie spodziewałam się, że wiesz, co to jest — oznajmiła zaskoczona — nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać Black.

Teraz wydawał się na to idealny moment. Złapać ją rękę, wyznać wszystkie niewyjawione uczucia, niewypowiedziane słowa, niespełnione myśli i marzenia. Wszystkie emocje niezwykle w nim buzowały i miał wrażenie, że za chwilę wybuchnie, albo nie kontrolując tego, co mówi, wykrzyczy jej wszystko, co leży mu na sercu i ciśnie się na język. Mogliby być razem szczęśliwi, jeśli teraz wszystko by jej wyjaśnił i opowiedział.

Chciał jej powiedzieć, jak wielką nosił w sercu pustkę, zanim ją poznał. Chciał wyznać, jak wiele razy poprawiała mu humor, a on był za to niezwykle wdzięczny. Chciał powiedzieć, jak pięknie gwiazdy mienią się w jej oczach, jak słodko wygląda, kiedy się denerwuje. Jak w jej policzkach powstają dołeczki, kiedy się uśmiecha. Jak kocha spędzać z nią czas, jak bardzo cieszy się z każdego bliższego dotyku. Że pierwszy raz w życiu czuje coś takiego. Coś, czego nie da się zdefiniować i wyrazić słowami.

No właśnie. Chciałby.

Zamiast tego spojrzał na nią, wzdychając ledwie słyszalnie. Miała nieco rozczochrane włosy, zaczerwienione od gorąca policzki, a jej nieobecny wzrok wędrował po niebie, przeskakując z gwiazdy na gwiazdę. W końcu wziął głęboki wdech i powiedział:

— Mogę zaskoczyć cię jeszcze dwoma rzeczami — posłała mu pytający wzrok, skupiając na nim swoją uwagę, przez co nieco się speszył, ale nie miał najmniejszego zamiaru wciąż odkładać tego na później.

— Zamieniam się w słuch.

— Widzisz tą gwiazdę? — zapytał, nieśmiało łapiąc jej dłoń i wskazując nią najjaśniejszy punkt na niebie — nazywa się Syriusz i leży w gwiazdozbiorze Wielkiego Psa — Diana zaśmiała się. — W mitologii greckiej, Syriusz był psem Oriona, a Orion to mój ojciec.

— Naprawdę?

— Tak! W dodatku to najjaśniejsza i jedna z najbliższych gwiazd południowego nieba. Teraz już wiesz, dlaczego lubię astronomię.

— A ta druga rzecz? — dopytała, choć szatyn miał cichą nadzieję, że o tym zapomniała.

W tej chwili zebrał w sobie całą odwagę i nadal trzymając dłoń dziewczyny, splótł ich palce, by za chwilę zrobić to samo z drugą ręką. Z uśmiechem patrzył, jak na jej policzki wkradają się rumieńce. Nachylił się nieco do przodu, a szczęście rozpierało go jak nigdy, kiedy nie cofnęła głowy. 

— Nigdy nie czułem czegoś takiego — zaczął, a kąciki ust dziewczyny powoli zaczęły się unosić — czuję, jakbym będąc przy tobie, mógł z łatwością przenosić góry. Jakbym momentami lewitował w powietrzu. Nigdy nie zapomnę tego uczucia, kiedy na twój widok serce zawsze mi się zatrzymuje, a potem podchodzi do gardła. Jak żołądek ściska mi się, kiedy o coś mnie pytasz. Jak rozpływam się pod wpływem twojego uśmiechu. Jak bardzo chciałbym cały czas łapać cię w talii, obejmować ramieniem czy splatać nasze dłonie. Nigdy nie zapomnę, jak bardzo chciałbym wciąż być blisko ciebie, jak chciałbym być jedynym, który sprawia, że się uśmiechasz i jedynym, który będzie ocierać łzy z twojej twarzy. Nigdy nie zapomnę, jak bardzo cię kocham, Harper.

Nastąpiła kilkusekundowa cisza. W tym czasie wszystkie mięśnie Syriusza zdążyły się spiąć, ręce zaczęły się pocić, a on sam spodziewał się tylko uderzenia w policzek i kolejnej przepłakanej nocy, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Zamiast puścić jego dłonie, jeszcze mocniej je ścisnęła, co zdecydowanie go rozluźniło.

Nie oczekiwał żadnych słów. Potrzebował jednego, choćby najmniejszego znaku. Że ona też czuje to samo, że jej serce też szaleje na jego widok. Że ona też tylko nie może się doczekać spotkania z nim. Że dla niej też wiele znaczą jego komplementy. Że te wszystkie bliższe dotyki nie były na nic.

Czekał, aż w końcu w kącikach jej oczu pojawiły się łzy. Odetchnął z ulgą, kiedy szeroko się uśmiechnęła. Otarł płynące łzy z jej policzków i nie czekając już ani chwili dłużej, złączył ich usta w długim, wolnym, wrażliwym i uczuciowym pocałunku, na który w końcu przecież oboje tak wiele czekali.

A osoba stojąco za lekko uchylonymi drzwiami miała już wystarczający powód, by wybiec z imprezy i zaszyć się w dormitorium.

***

Hej, hej, to znowu ja

Trochę szaleję z rozdziałami, ale tak jak mówiłam, trzeba trochę przyspieszyć. Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam to, że teraz tak często dodaje rozdziały xD

Trzeba się nacieszyć tą miłością w fanfikach, serialach i filmach, bo taka miłość naprawdę nie istnieje.

Moimi jedynymi i prawdziwymi miłościami pozostają

lodówka i młody Leonardo DiCaprio.

Złap mnie ~ Jily [ZAWIESZONE]Kde žijí příběhy. Začni objevovat