Potwór

1.7K 91 62
                                    

* * *
Hermiona

Miała ochotę zdjąć jedną z tych cholernych dwunastocentymetrowych szpilek i trzepnąć Lilith przez łeb.

Przecież mówiła, że nie chce iść, a właśnie skręcały w cuchnący uryną zaułek.

Obróciła się instynktownie przez ramię, sprawdzając, czy przypadkiem jacyś napaleni, obrzydliwi faceci nie postanowili pójść za trzema samotnymi młodymi dziewczynami w uliczkę bez wyjścia. Odetchnęła, widząc, że są zupełne same, tylko kot przebiegł w poprzek, znikając za rogiem budynku.

- Mam wrażenie, że za chwilę przesiąknę tym smrodem - jęknęła Sha, zatykając nos. - Naprawdę musicie aż tak ukrywać magiczne miejsca? Morgano, jak tu jedzie! Za chwilę się zrzygam. Casillas z łaski swojej otwieraj ten klub!

- Ależ ty delikatna - parsknęła młoda Snape, podchodząc do murowanej ściany, by po chwili stuknąć różdżką w odpowiednie cegły. - Hermionie jakoś nie przeszkadza - wzruszyła ramionami.

- Ja... - Chciała powiedzieć, że nie odzywa się tylko dlatego, żeby właśnie nie zwymiotować, gdy ich oczom ukazały się metalowe drzwi z małym okienkiem, które po chwili zniknęło, a ze środka wyskoczyło ludzkie oko na szypułce.

- Ja pieprzę, obrzydlistwo - szepnęła Coleman, patrząc ze strachem na dyndający organ.

- Hasło! - warknęła gałka, obracając się tak by spojrzeć na wszystkie dziewczyny, jakby sprawdzała, czy na pewno są czarownicami.

- Dukuwaqa - powiedziała pewnie brunetka, zerkając przez ramię, by posłać im wredny uśmiech. - Musisz się przyzwyczaić, Sha. Żeby dostać się do naszego Ministerstwa, jako interesantka, musisz wejść do kibla.

* * *

Było zbyt głośno, zbyt duszno i zbyt tłoczno.

Przeciskały się przez tłum spoconych ludzi, drgających w rytm jakiejś mugolskiej muzyki, by dostać się do wielkiego okrągłego baru. Niemal wszystkie miejsca były pozajmowane, ale wystarczyło, by Lilith podeszła, świecąc swoim głębokim dekoltem, by trzech mężczyzn dosłownie zsunęło się z krzeseł.

- To, co pijemy na początek? - spytała brunetka, obracając się i opierając bokiem o blat baru. - Może spróbujemy mugolskiej wódki? Podobno mają.

Mugolska wódka? Oszalała?

- Odradzam - powiedziała, na tyle głośno, by dziewczyny ją usłyszały. - To dopiero dosłownie jest mózgotrzep. Jeśli jutro nie chcesz zarzygać naszej rezydencji, to weź coś... lżejszego - dodała, próbując nie zwracać uwagi na wpatrzonych w nich wstawionych facetów, którzy przed chwilą odeszli i stali niedaleko, szepcząc coś między sobą.

Merlinie najświętszy, co ona tu robiła?

Miała wrażenie, że wszyscy się na nie gapią, a na pewno męska część. Może nawet nie na nie, tylko na Shari i Casillas. Wyglądały jak milion funtów i dolarów w jednym.

Podeszła bliżej dziewczyny Pottera, by spytać, czy jest pewna, że powinny być tu bez obstawy facetów, gdy Lilith bezceremonialnie wcisnęła jej w ręce jakiś kolorowy drink.

- Pij na zdrowie, kochanie. - Brunetka puściła jej oczko, a potem umoczyła czerwone usta w szklance z Ognistą. - Och, tak. Whisky z lodem jest jednak najlepsza.

* * *

Miała nadzieję przestać cały czas przy barze, albo chociażby opierając się o ścianę i ignorując podchodzących do niej zgrzanych facetów. Każdy, który próbował wciągnąć ją na parkiet w oczach miał wymalowaną chęć pieprzenia.

Zlecenie 2 / DramioneWhere stories live. Discover now