Misja

2.1K 88 93
                                    

* * *
Hermiona

Deszczowy Londyn był ponurym widokiem, chyba jak każde miasto o tej porze roku. Miała wrażenie, jakby listopad wziął szmatę i zmył z całego świata wszystkie kolory zostawiając tylko jeden - szary.

Szare ulice, szare budynki, szarzy ludzie i ich szare twarze.

Przesunęła palcami po zimnej szybie, kreśląc drogę jednej z miliona kropel, zdobiących wysokie okno, które sięgało od podłogi niemal po sufit. Jedyne okno w tym cholernym pomieszczeniu, będącym już od ponad trzech tygodni oficjalnym biurem Agentów Ministerstwa Magii.

Mieli tu wszystko, czego potrzebowali. Biurka, porozstawiane nieco chaotycznie i zawsze zawalone dokumentami. Wielki stół, stojący dokładnie pośrodku i służący do grupowych narad i dyskusji. To właśnie przy nim obmyślali plany i misje na najbliższe miesiące.

Oparła głowę o zimną powierzchnię i spojrzała w bok, na blat, ciągnący się aż do rogu pokoju i skręcający, by skończyć się przy czymś, co służyło za lodówkę i zapełnione było niezliczoną ilością jedzenia.

Ekspres do kawy był najbardziej obleganym narzędziem, które zostało przytargane na rozkaz Harry'ego.

Tutaj wszystko, co w świecie mugoli było zasilane prądem, w Ministerstwie działało dzięki zaklęciom.

Dwie miękkie kanapy i dwa fotele z możliwością przekształcenia w wygodne łóżka. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy się okaże, że śledzeni przez wrogów, nie będą mogli wrócić do domu.

Cztery regały zapełniały niemal całą jedną ścianę, jednak pomiędzy nimi widniały drzwi prowadzące do dwóch łazienek - tej dla dziewczyn i dla chłopaków. Nie była w męskiej, ale łazienka, którą dzieliła z Lilith i Shari przypominała niemal boską łaźnię. Trzy prysznice z matowymi szklanymi drzwiami, trzy ubikacje oraz wielka wanna - mniejsza kopia basenu z łazienki prefektów, do tego złote umywalki i wielkie lustro.

Obróciła się, opierając plecami o okno i spojrzała na oszkloną szafę, za którą znajdowały się najróżniejsze rodzaje broni. Zaczynając od najzwyczajniejszych kijów, poprzez łuki, noże, sztylety i kończąc na mugolskich spluwach z tłumikami. Z tych ostatnich, nikt nie chciał korzystać. Wszyscy uważali je za totalną pomyłkę. Woleli walkę wręcz lub humanitarne zaklęcia pojedynkowe.

Zamknęła oczy, próbując ogarnąć, kiedy tak naprawdę zmieniło się jej życie. Wtedy, gdy uniosła różdżkę i usunęła Draco wspomnienia, czy w chwili, gdy w windzie zawiesiła wzrok na przystojnym szatynie o zniewalającym uśmiechu?

Minęło tyle tygodni, a nie umiała zrozumieć czy żałowała tych dni spędzonych z Malfoyem, czy żałowała, tego, że po prostu go poznała.

Kochała - tego jednego była pewna.

Kochała i nienawidziła zarazem.

Drgnęła nieznacznie, przekrzywiając głowę w stronę drzwi, gdy te się otworzyły i wszedł przez nie, nie kto inny, jak mężczyzna, o którym właśnie myślała.

Trzymał w dłoni kubek z kawą i wczytywał się w Proroka Codziennego, który zapewne był jutrzejszym wydaniem.

Nie miał na sobie garnituru, tylko najzwyklejsze dżinsy, prostą koszulkę i zarzuconą na nią rozpinaną bluzę.

Nagle przystanął i uniósł głowę, by spojrzeć w jej kierunku, unosząc brwi.

- A ty nie w domu? - To były pierwsze słowa, które wypowiedział do niej od tamtej pieprzonej nocy w Rezydencji Ministerstwa.

Zlecenie 2 / DramioneWhere stories live. Discover now