Bez siebie

1.4K 70 61
                                    

* * *
Hermiona

- Jesteś pewna, że łączenie czekoladowych lodów z sokiem pomarańczowym i kiełbasą, jest dobrym pomysłem?

Podciągnęła nogi i mocniej przycisnęła do piersi kubeł najlepszych amerykańskich lodów, by po raz kolejny zanurzyć w nim łyżkę.

- Kiełbasę jadłam dziesięć minut temu - parsknęła, wsuwając porcję przysmaku do ust. - Poza tym, jeśli przeszkadza ci, że wyżeram wszystko z twojej lodówki, to mi to powiedz Caleb, a nie tak siedzisz i się gapisz.

Chłopak potarł ręką po karku z lekkim zakłopotaniem.

- Przecież wiesz, że nie o to mi chodzi. - Odchylił się na krześle i przekrzywił lekko głowę, jakby próbował zrozumieć, co ona wyczynia z własnym żołądkiem. - Wyszłaś ze szpitala dwa tygodnie temu i... magomedycy mówili, że powinnaś trzymać dietę.

- Walić magomedyków. - Kolejna łyżka wylądowała w buzi. Wypuściła ją z palców i chwyciła litrową butelkę soku pomarańczowego. Dość cierpki smak na chwilę przytłumił słodycz.

Odstawiła sok i spojrzała na półprzezroczysty plastik, w którym się znajdował.

Nagle poczuła, jak po policzkach płynął łzy.

Pieprzona butelka.

Cholera.

- Herm? Księżniczko, co się dzieje? - Poczuła delikatny ucisk na ramieniu, a po chwili jej broda została uniesiona przez męską dłoń. Spojrzała załzawionym wzrokiem na Caleba.

- Ja... - zaczęła, ale przerwała.

Właśnie?

Co się działo?

Przecież to była tylko zasrana butelka, nic więcej!

Butelka...

Z którym z obecnych tu chłopaków chciałabyś się przespać?

Znów chwyciła łyżkę i wepchnęła kolejną porcję lodów, aż ją zemdliło. Rzuciła sztuciec na drewniany okrągły stół, przy którym siedzieli od godziny. A dokładnie siedzieli w przestronnej kuchni rodzinnego domu Colemanów, który podobno należał od roku do Caleba. Pieprzone Los Angeles machało do niej zza olbrzymich okien tworzących dwie ściany rezydencji. Słońce próbowało przedostać się do środka, ale było skutecznie zatrzymane przez rozciągniętą nad tarasem roletę.

- Znów o nim myślisz?

- Nie - rzuciła krótko. Wstała, nie zwracając uwagi na chłód marmuru pod nagimi stopami. - Ostatnia osoba, o której będę myśleć to ten zasrany...

Oparła głowę o framugę drzwi tarasowych i westchnęła.

- Naprawdę próbuję o nim nie myśleć - jęknęła cicho, przestając walczyć ze łzami, które znów wyrywały się na wolność. - Próbuję zapomnieć.

Poczuła zapach żelu pod prysznic i męskich perfum, a potem ciężar brody Caleba na swoim ramieniu.

- Może w końcu się wypłaczesz? Dusisz to w sobie, mała, a to nie jest zbyt zdrowe.

- Mam gdzieś czy to jest zdrowe, czy nie - warknęła, wyswobadzając się z bliskości chłopaka.

Wyszła na taras i oplotła się ramionami, próbując wepchnąć w głąb siebie potworne uczucie, które pochłaniało jej duszę od dwóch tygodni.

Zostawił ją.

Odszedł.

Zniknął.

Nikt nie wiedział, gdzie jest i co robi.

Zlecenie 2 / DramioneWhere stories live. Discover now