Topór wojenny

1.7K 84 148
                                    


* * * 
Hermiona

– Chyba nie dam rady iść dalej – jęknęła i usiadła pośrodku cholernej polnej ścieżki. Świat wirował wokół niej w zawrotnym tempie, sprawiając, że droga do domu trwała już ponad pół godziny, a nie piętnaście minut.

– Słucham? – Malfoy przystanął kilka kroków przed nią i spojrzał przez ramię. – Czy ty właśnie poinformowałaś mnie, że nie będziesz iść?

– Tak.

Robiło się coraz ciemniej i chłodniej, a ona siedziała na ziemi i bawiła piaskiem.

– Granger, nie rób sobie jaj, tylko, kurwa, wstawaj. – Głos chłopaka usłyszała bliżej, niż się spodziewała. Uniosła głowę i zobaczyła, że blondyn po prostu nad nią stoi i mierzy ją wściekłym spojrzeniem.

– Jeśli wstanę, to się wywalę – powiedziała pewna, że właśnie tak się stanie. – Poczekam tutaj, aż wytrzeźwieję, jak chcesz to idź. – Wzruszyła ramionami, dając mu tym znać, że ma gdzieś, czy pójdzie bez niej.

Jest zdecydowana zostać tu nawet do jutra.

– Ciebie totalnie powaliło, Granger.

Krzyknęła cicho, gdy nagle ręce Malfoya chwyciły ją pod kolanami i za plecami. Uniósł ją jakby była piórkiem a nie niemal pięćdziesięcio-kilową dziewczyną. Instynktownie oplotła szyję blondyna, próbując nie patrzeć mu w oczy.

Miała cholerne deja vu, ale teraz widziała, że ten wieczór nie zakończy się jak tamten, gdy została wepchnięta do jeziora, chociaż bardzo by chciała. Swoją drogą do tej pory nie wiedziała, kto to zrobił, jednak nic takiego się nie powtórzyło, więc już o tym nie myślała.

Oparła głowę o ramię chłopaka, zaciskając powieki, by nie pozwolić łzom wypłynąć na wierzch. Przecież nie może się przy nim rozkleić tylko dlatego, że znów czuje ten zapach.

Intensywny i męski. 

Jakim pieprzonym cudem pachniał perfumami, chociaż jakiś czas temu pływał w zatęchłej wodzie jeziora? Zaczęła się zastanawiać czy sama nie śmierdzi, gdy Malfoy w końcu postanowił się odezwać.

– Nie myśl, że robię to za darmo, Granger.

– Skądże znowu – mruknęła. – Zapewne wymyślisz dość sporą zapłatę za ten transport, ale... dziękuję.

– Podziękujesz mi później. Tak w ogóle w ciągu dwóch godzin ratuję ci po raz drugi tyłek, więc te podziękowania będą dość...

– Malfoy, jeśli zamierzasz powiedzieć mi, że mam ci się oddać, to wybij to sobie z głowy.

Ale jeśli będziesz nalegał...

Parsknął cichym śmiechem, nieco ją podrzucając, by poprawić chwyt.

– Nie, Granger. W łóżku preferuję raczej chętne i energiczne dziewczyny, a nie takie co nieruchomo leżą albo kopią, gryzą i uciekają.

Ale... Przecież ona wcale taka nie była! No, znaczy ten Malfoy, tego nie wie, ale i tak nieco ją to zabolało.

– To, czego będziesz chciał? – Położyła dłoń na jego piersi, wyczuwając dość spokojne bicie serca. Dziwne, przecież właśnie wykonywał ciężki wysiłek.

– Nie wiem, zastanowię się jeszcze – mruknął. – No, w końcu – westchnął z ulgą, widząc rozświetloną ogrodowymi lampami rezydencję. Przed drzwiami stali jej przyjaciele. Z tej odległości widziała, że Harry, Caleb i Ron palili a Shari i Lilith gadały o czymś szeptem, by nagle umilknąć. 

Zlecenie 2 / DramioneWhere stories live. Discover now