Nie rozumiem

1.5K 76 124
                                    

* * * 

Hermiona 

Od pierwszej randki z Evanem Smithem minęły dokładnie trzy tygodnie. 

Dwadzieścia jeden dni, w których czasie nie działo się zupełnie nic. 

Obaj kuzyni postanowili zrobić sobie przerwę i wyjechali na krótkie wakacje. Oczywiście, że Evan próbował namówić ją do przyłączenia się, ale stanowczo odmówiła, równocześnie trzepocząc rzęsami, jakby coś wpadło jej do oka.

Facet naprawdę na to leciał.

Siedziała właśnie przy swoim biurku, przeglądając po raz setny raporty, które napisała od początku misji, próbując wyłapać najmniejszy błąd, gdy zza biurka po jej prawej stronie wstał Dołohow.

Od ich pierwszej „koleżeńskiej" rozmowy byli już na trzech wspólnych obiadach w restauracji na drugim piętrze Ministerstwa i musiała przyznać, że brunet naprawdę się starał. Terapia chyba nie poszła na marne, ale przecież po kilku dniach nie mogła ostatecznie tego stwierdzić.

Nie była aż tak głupia.

Starał się, naprawdę się starał, co chwila, rzucając jakimiś anegdotami ze swojego młodego życia. Najczęściej opowiadał o wypadach z matką w egzotyczne miejsca. Co jakiś czas wtrącał coś o Malfoyu, przy czym kręcił rozbawiony głową, jakby wspomnienia o przyjaźni z kumplem, były najlepszym z tego, co go spotkało.

– Idziesz coś zjeść? – głęboki, lekko ochrypnięty głos wytrącił ją z dziwnego zamyślenia.

Skinęła głową. Zatrzasnęła raporty i ruszyła za Dołohowem. Chłopak nagle się odwrócił, przepuszczając ją w drzwiach, tak, że trąciła jego tors ramieniem. Przez ułamek sekundy zobaczyła dziwny błysk w oczach bruneta, ale zapewne tylko jej się zdawało.

– Jesteś jakaś nieobecna – mruknął, idąc za nią przez opustoszały korytarz. Większość ludzi pracujących na tym piętrze była Aurorami, więc po prostu wybywali na akcje, które ostatnimi czasy były coraz częstsze, jakby Śmierciożercy dostali nowego, świeżego oddechu i siły.

– Chyba za długo siedzę przy biurku – odpowiedziała, pocierając zesztywniały kark. – Litery latają mi przed oczami – zaśmiała się cicho, po czym dodała: – Kiedyś mogłam godzinami siedzieć w książkach i jakoś żyłam, a teraz...

Alexander przyspieszył, zrównując z nią krok.

– Słyszałem, że byłaś molem książkowym. – Zerknął na nią z lekkim uśmiechem. – Wiem, że to może zabrzmieć dość chamsko, ale... powiedz mi, jak to możliwe, że postanowiłem cię zdobyć? Z tego, co pamiętam, nie zwracałem uwagi na kujonki. Tak naprawdę omijałem je szerokim łukiem.

– Sama bym chciała wiedzieć. Po prostu podszedłeś. – Wzruszyła ramionami. Naprawdę nie miała ochoty myśleć o przeszłości. – Zagadałeś mnie i jakoś... – Potrząsnęła głową i spojrzała na bruneta. – Przepraszam, Alex, ale nie mam teraz nastroju, żeby do tego wszystkiego wracać.

– Jasne. – Uniósł dłonie w akcie kapitulacji. – To ja przepraszam. Nie powonieniem.

***

Bezmyślnie grzebała w sałatce, wiedząc, że za jakieś pięć minut powinna wrócić do pracy, jeśli chciała jeszcze trochę posiedzieć, zanim zupełnie zrobi się ciemno.

Harry od czasu kłótni z Lilith omijał dom i wracał do niego późną nocą, tylko po to, by się przespać i wylecieć o świcie. Shari i Weasley chyba zamierzali zająć miejsce na podium najbardziej zatraconej w sobie pary i nie odstępowali się na krok, zmuszając, by reszta lokatorów patrzyła na ich obściskiwanie się i pocałunki.

Zlecenie 2 / DramioneWhere stories live. Discover now