Początek końca

1.5K 73 47
                                    

* * *

Harry

Kilka tygodni wcześniej

Było dobrze po dwudziestej drugiej, gdy w końcu uniósł wzrok znad raportu z ostatniej misji, na którą wysłał go Remus, kilka dni temu. Nic specjalnego, ale papierkowej roboty było tyle, jakby pokonał całą armię Śmierciożerców, a nie tylko jednego.

Złożył podpis pod dokumentem, po czym schował go do teczki opisanej pięciocyfrowym numerem sprawy.

Spojrzał przez ramię za okno, na przysypiający Londyn. Sam najchętniej znalazłby się już w łóżku, ale obiecał dzisiaj Lilith, że pójdą na kolację.

Już zamierzał chwycić kurtkę, gdy drzwi biura otworzyły się i stanął w nich Malfoy. Były Ślizgon wyglądał, jakby coś go trzasnęło w te jasne włosy, a podkrążone oczy wydawały się lekko zapadać. Jedną dłoń trzymał w kieszeni, drugą dzierżył pełną butelkę Whisky.

- Nie masz gdzie pić, Malfoy? - warknął, zarzucając kurtkę na plecy.

- Nie. - Blondyn potrząsnął głową i ruszył ku niemu dość szybkim krokiem.

Nawet nie zdążył wziąć głębszego oddechu, gdy został pchnięty z powrotem na krzesło. Malfoy zajął to naprzeciw i postawił butelkę między nimi na blacie biurka.

- Musimy pogadać, Potter - westchnął dziwnie umęczonym głosem.

No, tego się nie spodziewał.

- My? Ja z tobą? - Nie, że unikał rozmów z Malfoyem, ale chyba jeszcze ani razu im nie zdarzyło się, by rozmawiali ze sobą sam na sam.

- A widzisz tu kogoś jeszcze? - Cholerny arystokrata rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym z powrotem skierował na niego dziwnie pociemniałe oczy.

- No, to mów. Nie mam za dużo czasu. - Zerknął na wiszący na ścianie zegar. Za godzinę powinien z Casillas znaleźć się w restauracji.

- No to musisz go mieć. - Malfoy chwycił whisky i sprawnym ruchem ją otworzył. Postawił alkohol z powrotem na biurku i przywołał dwie szklanki z jednej z szafek, po czym obficie nalał złotego płynu do naczyń.

Patrzył ze zdziwieniem na to co robi blondyn, bijąc się sam ze sobą czy pić, czy nie pić. Był pewien, że Casillas wyczuje od niego alkohol, ale...

Chwycił szklankę, po czym szybko wypił i spojrzał uważnie na towarzysza, który zaczął nalewać nową porcję.

- Podejrzewam, że chodzi o coś wykurwiście poważnego, jeśli przyszedłeś do mnie z butelką najdroższej Ognistej.

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo ważnego.

***

Czknął i odstawił szklankę z dość głośnym hukiem na blat. Cholernie kręciło mu się w głowie, ale rozumiał każde pieprzone słowo wypływające z ust jego największego niegdyś wroga.

- Znaczy, ogólnie to kumam, ale... - potarł zmęczoną twarz. - Przecież to... nieee... - Pokręcił głową, czego zaraz pożałował, gdy żołądek wyraźnie się zbuntował w reakcji na wirowanie świata przed oczami.

- Mam powtórzyć? - Malfoy, chociaż prześcignął go w piciu o dobrą kolejkę, wydawał się tylko lekko wstawiony.

- Jeśliś łaskaw. - Kolejny raz czknął i zachwiał się na swoim krześle, ledwo utrzymując pionową postawę ciała. Nie powinien, kurwa, pić. A na pewno nie z mocarnym łbem Malfoya.

Zlecenie 2 / DramioneDove le storie prendono vita. Scoprilo ora