Buteleczka

1.6K 77 62
                                    

* * *
Harry

- Jak myślicie, ile pokoi ma ten dom?

Obok nich na kanapie na jedynym wolnym miejscu usiadła Shari. Wyglądała, jakby przeżyła coś naprawdę niesamowitego, czego ślady widniały na jej szczupłej szyi.

- Nie wiem, może z dwadzieścia dwa? - rzucił pierwszą liczbę, jaka wpadła mu do głowy. Spojrzał na pustą szklankę, a potem zerknął na Lilith, która stanowczo pokręciła głową.

Mała żmija miała wobec niego plany i potrzebowała go w pełni sił. Poczuł przyjemny dreszcz idący wzdłuż kręgosłupa, gdy wyobraził sobie swoją dziewczynę w jakimś perwersyjnym stroju, co zapewne nigdy nie będzie miało miejsca, ale można chociaż pomarzyć.

Spojrzał na Coleman, która drgała nogą, jakby na coś czekała.

- A czemu pytasz?

- No, bo z dwadzieścia minut temu posłałam tego seksownego blondyna po Hermionę i do tej pory ich nie ma i tak się...

- Jakiego blondyna? - przerwała jej Casillas.

- No, tego, z którym tak miło rozmawiałaś, jak przyszliśmy. Malfoy... chyba?

- Kurwa, co? - krzyknął, sprawiając, że większość osób siedzących na kanapach i fotelach, obróciła głowy w ich stronę. - Hermiona miała iść do domu, to jakim, kurwa, cudem ona nadal tutaj jest?

- No, jeśli nasz dom, jest na pierwszym piętrze, no to zapewne już w nim jest - prychnęła rozbawiona szatynka. - Jednak podejrzewam, że po prostu sobie zrobiła wycieczkę po pałacu, bo widziałam, jak szła po schodach na górę.

Spojrzał szybko na Lilith i wiedział, że właśnie muszą ruszyć na poszukiwania Hermiony. Malfoy już nie był tym znośnym facetem, który broniłby Granger własną piersią, on był skurwysynem, który zrobiłby wszystko by zniszczyć dziewczynę, a ona była taka cholernie słaba.

Chwycił Casillas za dłoń i ruszyli w stronę marmurowych schodów prowadzących na pierwsze piętro rezydencji. Shari wołała za nimi, zdziwiona nagłym odejściem, ale nie mieli teraz czasu, by jej tłumaczyć, czemu posłanie Malfoya po Granger to jak wysłanie płatnego zabójcy na swoją ofiarę.

- Nie sądzisz, że powinni wiedzieć? - usłyszał przy sobie cichy głos Lilith.

- Jeśli Herm sama tak zdecyduje, to wtedy możemy powiedzieć, ale... - Wchodził po dwa schodki naraz, trochę zdziwiony, że Snape nadąża za nim na tych kosmicznie wysokich szpilkach. - Ale na razie musimy być cicho. To tak naprawdę nie nasze życie.

- Ale nasza przyjaciółka - zauważyła brunetka. - Ona jest tak zagubiona, że będzie milczeć, nawet jakby rzucił w nią Crucio na naszych oczach. Za bardzo go kocha.

- Przecież wiem! - warknął, stając na pierwszym piętrze. Spojrzał w prawo, w lewo i na wprost. Trzy pieprzone korytarze prowadzące do cholernych pokoi. Kurwa, przecież Malfoy mógł zaciągnąć Hermionę wszędzie...

- Dobra, idziemy prosto - zadecydowała Casillas, ciągnąc go za rękę. - Nie pytaj czemu, zaufaj mojej kobiecej intuicji.

Zaufał i nie żałował.

Stanęli kilkanaście stóp od dwóch osób, które mierzyły się wzrokiem jednak po chwili szczupła sylwetka dziewczyny zaczęła się lekko chwiać, a potem wykonała kilka szybkich ruchów rękami, jakby tłumaczyła coś Malfoyowi, albo po prostu uzewnętrzniała swoje emocje.

Zlecenie 2 / DramioneWhere stories live. Discover now