⭐️19

1K 63 5
                                    

Pocky. Pocky. Pocky.

Powtarzałam pod nosem przemierzając kolejne alejki w sklepie. Rozglądałam się w każdą możliwą stronę by tylko znaleźć odpowiednie opakowanie. Zatrzymałam się widząc ostatnie pudełko czekoladowych Pocky, stanęłam bliżej mężczyzny, który stał na wprost przysmaku.

Facet był szybszy o sekundę, spojrzeliśmy na siebie. Puściłam pudełko i z cichym westchnięciem skierowałam się do kasy z koszykiem w ręku.

Najwyżej kupie mu w innym sklepie.

- Przepraszam. – odwróciłam się do tego samego chłopaka, który wyglądał na kogoś w moim wieku. – Niech pani je weźmie.

Wystawił w moją stronę przysmak, na który spojrzałam niepewnie. Swoje spojrzenie znowu przeniosłam na szatyna i delikatnie pokręciłam głową nieświadomie cofając się o krok.

- Nie, dziękuje. Pan był pierwszy. – uśmiechnęłam się miło i już chciałam iść, ale delikatny uścisk na nadgarstku mi to uniemożliwił.

Posłałam mu zdziwione spojrzenie, a on jak na zawołanie mnie puścił.

- Czy my się przypadkiem nie znamy? – miał aksamitny głos, który na pewno już gdzieś słyszałam. Tylko nie mogę sobie przypomnieć gdzie.

- Nie wydaje mi się.

- Szukam cię i szukam. – podszedł do nas blondyn nieco niższy niż jego kolega. – Nie możesz choć ra..

Przerwał patrząc na mnie. Poczułam się niezręcznie i miałam ochotę uciec.

- Niemożliwe. – mruknął pod nosem, ale jednak go usłyszałam.

Wyglądali znajomo.

- YooMi? – czułam jak moje policzki robią się delikatnie czerwone. – Boże, to naprawdę ty. – westchnął z wielkim uśmiechem.

- Chyba mnie pan z kimś pomylił. – odsunęłam się o kilka centymetrów, ale zatrzymał mnie jego głos.

- JiMin. Park JiMin. Ze szkoły. Pamiętasz? – przyjrzałam mu się uważnie.

To naprawdę był Park JiMin.

Spojrzałam na szatyna, który miał swój kwadratowy uśmiech jak kilka lat temu.

Kim TaeHyung.

- Nic się nie zmieniłaś MiMi. – uśmiechnęłam się delikatnie na słowa Tae i zaraz po tym zostałam uwięziona w jego ramionach.

Odwzajemniłam uścisk tyle na ile pozwalał mi koszyk po brzegi wypchany różnymi produktami.

- Też chce. – usłyszałam niby obrażony głos JiMina, a sekundę później i on się przytulił.

Musiałam przyznać, że za nimi tęskniłam.

Uwolniłam się z ich ramion i spojrzałam na nich delikatnie zaszklonymi oczami.

- Co cię tu sprowadza? – Park przeczesał włosy ręką co przez tyle lat miał w zwyczaju.

- No właśnie. I gdzie podziałaś Gguka? Taka słaba akcja wtedy wyszła. – zakłopotany podrapał się po karku.

Wymusiłam delikatny uśmiech.

- Pewnie teraz pieprzy się z jakąś laska. – powiedziałam trochę zła, ale od razu zatkałam usta uświadamiając sobie co właśnie powiedziałam.

Oboje spojrzeli na mnie jak na debila.

- O czym ty mówisz?

- Jak to pieprzy się z inną? Przecież pojechał cię szukać.

Teraz to ja patrzyłam na Kima jak na debila.

- Nieprawda. – zaprzeczyłam pewnie.

- Poważnie mówię. Jak skończyliśmy szkołę, ty już byłaś w stolicy z bratem chyba.. – powiedział niepewnie, a ja delikatnie przytaknęłam. – no, to pojechał cię szukać. Nosiłaś jego dziecko.

Spojrzał na mój brzuch.

- Poza tym on za bardzo cię kochał żeby odpuścić. – swobodny głos JiMina wprawił mnie w jeszcze większą dezorientacje.

Stałam chwile analizując wszystko.

Za bardzo mnie kochał żeby odpuścić.. jasne..

Pojechał mnie szukać.. jakoś ciężko mu było mnie znaleźć przez trzynaście lat.

- A może wyskoczymy na jakiś obiad, co? Powspominamy i takie tam.. – uwielbiałam jego uśmiech.

Miał trzydzieści lat, a ciągle wyglądał jak nastolatek.

- Czemu nie. – wzruszyłam ramionami poszerzając uśmiech.

Blondyn z wewnętrznej kieszeni kurtki wyjął małą wizytówkę, którą mi podał.

- Tu jest mój numer..

- Albo mój. – przerwał mu młodszy.

Spojrzałam na kawałek kartoniku.

- Graficy komputerowi? – spojrzałam na nich spod byka. – Marzenia się spełniają.

Zaśmiałam się cicho, a oni razem ze mną.

- Z firmą pogrzebową nam nie wyszło. – otworzyłam szerzej oczy patrząc na TaeHyunga, a niższy uderzył go w ramię.

- On żartuje. – cicho odetchnęłam z ulgą z niewiadomych mi przyczyn.

- Nie żartowałbym gdybyś się zgodził. – powiedział jak obrażony pięciolatek i ręce skrzyżował na klatce piersiowej.

- Ale się nie zgodziłem. – powiedział poważnie i spojrzenie z szatyna przeniósł na mnie. – Napisz albo zadzwoń i się umówimy. Nasza ulubiona knajpka ciągle serwuje tą samą najlepszą wołowinę w mieście.

Uśmiechnął się co i na mojej twarzy wywołało uśmiech.

- Dobra, idziemy, bo Soo będzie się denerwować. – westchnął Tae.

Spojrzałam na niego ciekawskim wzrokiem.

Przez tyle lat?

Uśmiechnął się półgębkiem.

- Tak, ciągle jesteśmy razem, ale resztę powiem ci jak się spotkamy. Pa MiMi.

Wyszczerzył się co odwzajemniłam.

- Pa Mi. – JiMin delikatnie potargał moje włosy.

- Pa chłopcy.

Odeszli w stronę kasy, a ja westchnęłam szczęśliwa.

Spojrzałam na swój koszyk i ogarnęło mnie jeszcze większe szczęście widząc opakowanie czekoladowych Pocky.

Dobrze wrócić na stare śmieci.

Nie możesz mnie kochać /Jeon JeongGukWhere stories live. Discover now