Rozdział 9

82 10 0
                                    

- A zniesiesz prawdę? - zapytała cicho Holiday, patrząc na nią ze współczuciem. Czy zniesie? Przed chwilą widziała, jak chłopiec przemienia się w jednorożca. Chyba nie może być gorzej?

Gdy tylko zadała sobie to pytanie, przeszedł ją dreszcz. A co, jeśli rzeczywiście może być gorzej? Przypomniała sobie słowa Holiday o tym, że są też inne rodzaje nadprzyrodzonych poza wampirami i wilkołakami, które zdaniem Kylie musiały być najgorsze. Nie żeby była specjalistką w tej dziedzinie. Ale może Holiday powiedziała tak tylko po to, by ją uspokoić? Chyba by jej nie okłamała?

- Tak, zniosę to - odparła Kylie, a odwaga w jej głosie była większa od tego, co naprawdę czuła.

Ale gdy Holiday otworzyła usta, by zacząć opowiadać, dziewczyna wykrzyknęła:

- Nie! - Ukryła twarz w dłoniach, a potem uniosła ją i znów spojrzała na rudą komendantkę obozu. - Nie wiem, czy jestem w stanie.

Tego było po prostu za dużo.

Kylie tak mocno przygryzła dolną wargę, że aż ją zabolało.

- No wiesz, jeśli chcesz mi powiedzieć coś w stylu, że jestem martwa, że muszę zacząć gustować w krwi, podczas gdy ja nie mogę nawet zjeść sushi, to tego nie zniosę. Albo jeśli mi powiesz, że zacznę wyć do księżyca, zjadać innym koty i będę musiała się depilować woskiem za każdym razem, gdy postanowię włożyć kostium kąpielowy, to tego chyba też nie zniosę. Lubię koty, a wosku próbowałam raz i bolało jak skurczybyk. - Na samo wspomnienie wsunęła dłoń między nogi.

Holiday roześmiała się, ale Kylie była śmiertelnie poważna. Depilacja woskiem naprawdę bolała i od tamtej pory nie dała się Sarze namówić na nic w tym guście.

- Myślisz, że zniosę prawdę? - Kylie bała się odpowiedzi.

- Szczerze mówiąc, nie znam cię jeszcze za dobrze, ale wierzę w ocenę doktor Day.

Kylie zamrugała.

- A co ma do tego moja świrolog?

- To twoja świrolog, jak ją nazywasz, poleciła cię nam. Rozpoznała twoje dary. No wiesz, ona jest półelfką.

Kylie próbowała przetrawić tę informację.

- Wylądowałam tu przez nią? Przecież ta kobieta... - Kylie nachyliła się, jakby szept mógł pozbawić jej słowa części jadu. - Jej brakuje piątej klepki. - Położyła ręce na blacie. - Szczerze mówiąc, to ona jest dziwolągiem.

Holiday zmarszczyła brwi.

- Obawiam się, że wszyscy nadnaturalni są trochę dziwni, jeśli patrzeć na nich z perspektywy zwykłych ludzi. A ona ma o tobie bardzo dobre zdanie.

Kylie ogarnęło poczucie winy, co zapewne było intencją komendantki.

Holiday ujęła dłonie Kylie.

- Nie będę cię też okłamywać, Kylie. Prawda jest taka... prawdę mówiąc, nie wiemy, czym jesteś.

Kylie wyprostowała się, rozważając te słowa. Holiday czekała w milczeniu, aż dziewczyna się z tym wszystkim pogodzi. Tymczasem ona nie miała najmniejszego zamiaru z niczym się godzić. O nie! Zastanawiała się po prostu, jak spojrzeć na to z dobrej strony.

- No jasne! To dlatego, że ja niczym nie jestem. Jestem po prostu sobą. Jestem normalna.

Kobieta potrząsnęła głową.

-- Masz dary, Kylie. Takie dary mogą pochodzić od różnych stworzeń nadnaturalnych i prawie zawsze są dziedziczne.

- Dziedziczne? Ale żadne z moich rodziców nie jest... nadnaturalne. Holiday nie była przekonana.

Urodzona o północyWhere stories live. Discover now