Rozdział 38

65 9 0
                                    

Holiday miała rację. Nie w kwestii tego, że Kylie odkryje, czym jest.

Minęło już pięć dni od spotkania z lwem, a ona wciąż cierpiała na kryzys tożsamości.

Holiday miała rację, mówiąc, że metoda Burnetta na wyjaśnienie zbrodni w rezerwacie im zaszkodzi. Gdy tylko ogłosił, że winny jest ktoś z obozowiczów, wszyscy zaczęli się nawzajem oskarżać. Wampiry oskarżały wilkołaki, bo większość zabitych zwierząt stanowiły dzikie koty, a wszyscy wiedzą, że wilkołaki nienawidzą kotów.

Wilkołaki oskarżały wampiry, bo tym brakowało krwi. Elfy oskarżały czarownice, bo te czasami używały krwi tygrysa do swoich czarów.

Czarownice oskarżały elfy, bo wszyscy wiedzą, że elfy są wrednymi draniami. Ktoś zauważył, że zmiennokształtni wykorzystywali dzikie zwierzęta, by na nie polować.

A potem z wzajemnego oskarżania gatunków przerzucono się na pechowców, którzy jakoś podpadli.

Za najbardziej podejrzanych zostali uznani Lucas i Fredericka. Potem zaczęto mówić o Dereku, bo przecież może rozmawiać ze zwierzętami i wszyscy wiedzieli, że nie chce swojego daru. A że

Kylie wciąż była uważana za „tę dziwną" o nietypowym wzorze i zamkniętym umyśle, ją także zaczęto podejrzewać.

Nawet Kylie się zapomniała, poszła do Delii i oskarżyła jej kuzyna Chana. Może naprawdę należał do gangu Krwawych Braci? Della zrobiła to, co zawsze. Wkurzyła się.

Napięcie na obozie sięgało zenitu. Przestali brać udział w zajęciach z poznawania innych obozowiczów, a Holiday i Sky z trudem utrzymywały porządek i pilnowały, by nie pozabijali się wzajemnie.

Było też napięcie pomiędzy obiema komendantkami. Kylie weszła do biura i usłyszała ostrą wymianę zdań. Sky upierała się, że pora wywiesić białą flagę i zamknąć obóz. Holiday odparła, że zgodzi się na to po swoim elfim trupie. Sky oskarżyła Holiday, że robi z siebie męczennicę i jest oderwana od rzeczywistości, a Holiday oskarżyła Sky, że straciła wiarę w szkołę i w tym roku marnie przykłada się do pracy.

Kylie nie znała Sky za dobrze, ale wystarczająco, by zgodzić się z Holiday. Z jakichś powodów nigdy nie czuła sympatii do komendantki wilkołaczki. W jakiś sposób ta kobieta przypominała jej mamę. Była zimna, nieczuła i zamknięta w sobie.

Nie wiedziała, czy Sky miała powody, by wstąpić do zgromadzenia Królowych Śniegu, ale wyglądało na to, że jej mama owszem.

To zabawne, jak Kylie nagle zaczęła patrzeć zupełnie inaczej na związek rodziców. Owszem, jej mama była zimna, ale tata ją zdradzał. Teraz stanęła przed problemem „co było pierwsze, jajko czy kura". Nie potrafiła odpowiedzieć.

I chociaż wciąż bolała ją myśl o ich rozwodzie, to postanowiła się w to nie mieszać. I tak miała dość problemów. Rany, mało brakowało, a skończyłaby jako karma dla kotów. W głębi serca wciąż się zastanawiała, kto nie lubił jej tak bardzo, by wpuścić do jej pokoju lwa. Jedyną osobą, która przychodziła jej do głowy, była Fredericka.

Ale czy uznanie jej winną nie oznaczało, że Kylie rzucała kolejne podejrzenia na Lucasa?

Myśli o Lucasie nawiedzały ją częściej, niż by tego chciała. Przynajmniej teraz musiały konkurować z myślami o Dereku. Od spotkania z lwem nie mieli okazji spędzić choćby chwili tylko we dwójkę, ale Derek zaczął się przysiadać do niej, Mirandy i Delii podczas niektórych posiłków. Czasami łapała go na tym, że patrzył na nią z uczuciem silniejszym niż przyjaźń, ale zgodnie z danym słowem, nie naciskał jej.

Nie, to ona czuła presję. W jednej chwili chciała do niego podejść i go pocałować. W następnej zaczynała myśleć o swoim ojcu oraz Treyu i rozważać, czy związek jest wart bólu, który najwyraźniej po nim następował.

No i została jeszcze kwestia ustalenia tego, czym była. Z jakichś przyczyn uważała, że gdy już to ustali, to będzie mogła bez trudu podejmować kolejne życiowe decyzje.

Wróciła do domku i w progu pociągnęła nosem, by sprawdzić, czy nie czuje dzikich zwierząt. Wciąż z nosem w górze poczuła, jak jej stopę atakuje Łapek. Wzięła go na ręce i przytuliła do twarzy.

Skoro Łapek ganiał jak dziki, to uznała, że w domku nie ma żadnych zwierząt ani duchów. Daniel zaglądał do niej kilka razy i Łapek zawsze chował się wtedy pod kanapę. Nie musiał, co prawda, siedzieć tam długo. Daniel znów wpadał tylko na moment i przestał się odzywać.

- A więc droga wolna, co? - zapytała Kylie kotka.

- jeśli nie liczyć bardzo szczęśliwej czarownicy - powiedziała Miranda, wybiegając ze swojego pokoju, by uściskać Kylie z kotem.

- Niech zgadnę - powiedziała Kylie - Perry w końcu zebrał się w sobie i cię pocałował.

- Nie - odparła Miranda. - Zaczynam wątpić, czy kiedykolwiek to zrobi. Ale to chwilowo nieważne. Wreszcie to zrobiłam. Oczywiście z twoją pomocą.

- Co zrobiłaś? - zapytała Kylie.

- Pozbyłam się pana Peppera. - Kogo?

- Mojego nauczyciela gry na fortepianie.

- O rany, powiedz, że nie pozwoliłaś Delii go ugotować.

- Nie. Ustaliłam, co pokręciłam z klątwą i ją odmieniłam. Wykorzystałam te książki, by ustalić, co mogłam pokręcić - słowa, litery. To jak układanka, ale w końcu ją rozwiązałam. - Uniosła ręce w geście zwycięstwa. - Jestem wreszcie bezropuchowa! Kylie się roześmiała.

- I... - mówiła dalej Miranda - najlepsze jest to, że pan Pepper sam się zgłosił do szpitala psychiatrycznego.

- Bo ma pociąg do małych dziewczynek?

- Nie, bo mu się śniło, że jest ropuchą, ale... przyznał się lekarzowi, że niepokoi go także jego zainteresowanie dziewczynami - Miranda się roześmiała. - Tak jakby zajrzałam na pierwszą sesję. Ale, co najważniejsze, może zdołają mu jakoś pomóc.

- Świetnie się sprawiłaś - powiedziała Kylie.

- Nie. To my się sprawiłyśmy. Nie dałabym rady bez ciebie. I może nie zostanę Wielką Kapłanką, ale przynajmniej mogę próbować. Jesteś moją bohaterką, Kylie Galen.

- A ja nie? - ze swojego pokoju wyszła Della.

- Przykro mi - odparła Miranda. - Postaraj się lepiej w przyszłym tygodniu.

Kylie puściła Łapka na podłogę, by mógł poatakować Dellę. Z jakichś przyczyn kotek uwielbiał jej kapcie z kaczorem Donaldem.

Kylie obserwowała, jak kociak napada na dziób Donalda i wtedy jej dobry nastrój popsuła rzeczywistość.

- Następnego tygodnia może nie być. Naprawdę zamkną obóz, jeśli nie ustalą, kto atakuje rezerwat. Musimy przestać oskarżać się wzajemnie i coś z tym zrobić. Nie wiem jak wy, ale ja nie chcę wracać do domu.

- Czy stało się coś nowego? - zapytała Della.

Kylie opowiedziała im, czego się dowiedziała podczas wizyty w domku Holiday.

- Prawie uprowadzili białego tygrysa.

- Jak? - zawołała Della. - Sądziłam, że tego miejsca pilnuje ten wampir z JBF.

- Owszem, ale ktoś się włamał na wybieg lwów, a kiedy Burnett się tym zajmował, przecięto siatkę w klatce tygrysa.

- Biedne zwierzęta - powiedziała Miranda.

- To prawda - Kylie przypomniała sobie, jak Derek mówił, że lew w jej pokoju był zdezorientowany i przestraszony.

- Chwila - zawołała. - Czemu wcześniej o tym nie pomyślałam?

- O czym? - zapytały chórem dziewczyny.

- Chyba wiem, jak rozwiązać ten problem.

Urodzona o północyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora