Rozdział 20

73 9 0
                                    

- Mów - zawołała z nadzieją Kylie. - W tej chwili jestem skłonna spróbować wszystkiego. No, prawie wszystkiego.

- Jest tu taka dziewczyna - powiedział Derek. - Też Fae. Ma na imię Helen.

- Wiem która - stwierdziła Kylie. - Była z nami w grupie, gdy Holiday wyjaśniała, czemu tu jesteśmy.

- Właśnie. Ma dar uzdrawiania. Jak się przedstawiała, powiedziała, że widziała guz u swojej siostry jeszcze zanim wykryli go lekarze. Moim zdaniem nie masz guza, ale jeśli chcesz się upewnić, to może Helen by cię obejrzała? Przynajmniej przestaniesz się tym martwić.

- To doskonały pomysł! - Kylie już miała go uściskać, ale w ostatniej chwili się rozmyśliła. Naprawdę, nie chciała go za bardzo zachęcać. „Przynajmniej nie teraz", w jej głowie odezwał się jakiś głosik, głosik, któremu naprawdę było przyjemnie, gdy stali blisko siebie, ten sam głosik, który wcześniej chciał, aby go pocałowała.

- Dziękuję - powiedziała.

- Nie ma za co - pogłaskał ją po policzku wierzchem dłoni i oczywiście ten głosik był zachwycony. - A tak przy okazji...

- Tak? - zapytała.

Uśmiechnął się, a złoto w jego oczach zalśniło.

- Tam na górze... Nie byłaś jedyną, która... to znaczy, ja też chciałem, żebyś mnie pocałowała.

- Ale jesteśmy przyjaciółmi - odezwała się, żałując, że nie potrafi powiedzieć tego z większym przekonaniem.

- Tak - on też nie brzmiał zbyt przekonująco.

Do obozu dotarli na chwilę przed planowanym spotkaniem z Holiday. Ponieważ Kylie chciała zadzwonić do Sary, postanowiła skorzystać z kryjówki za biurem obozu, którą znalazła poprzedniego dnia. Kiedy obeszła domek, uświadomiła sobie, że nie ona jedna odkryła to miejsce. Natychmiast się cofnęła, ale i tak została zauważona. Lucas i wiecznie wisząca na nim panna odwrócili się. Lucas się skrzywił, a gotka uśmiechnęła. A potem ostentacyjnie zaczęła zapinać bluzkę.

- Przepraszam - wymamrotała Kylie i uciekła, ale czuła, jak jej plecy świdruje wzrok jasnookiego wilkołaka.

Przed wejściem do budynku natknęła się na wrzeszczące na siebie Mirandę i Dellę. Już zamierzała je zostawić samym sobie, gdy zauważyła, że ze stołówki wychodzi Sky, druga komendantka obozu, więc podeszła rozdzielić te dwie, zanim narobią sobie kłopotów.

- Przysięgam, że jeśli jeszcze raz pomachasz na mnie tym swoim małym palcem, to ci go połamię. - Della się nachyliła. -I wiesz, że jestem do tego zdolna.

- Przestańcie! - Kylie wsunęła się między dziewczyny. Miranda natychmiast ją obeszła i stanęła nos w nos z Delią.

- Spróbuj mnie chociaż dotknąć, a rzucę na ciebie taką klątwę, że pryszcze zasypią ci całą twarz.

- Nie możesz mnie przekląć - prychnęła Della. - Twoje klątwy są opóźnione w rozwoju.

- Przestańcie - Kylie zauważyła, że Sky zaczęła im się przyglądać. - Mamy towarzystwo.

- Akurat pryszcze umiem wywołać - Miranda się cofnęła, ale Della natychmiast do niej podeszła.

Najwyraźniej nie lubiła pryszczy.

- Jeśli dostanę chociaż jednego syfa, to zapewniam, że jak będziesz spała, wyssę z ciebie całą krew i sprzedam na eBayu.

- Mogłybyście przestać? - prychnęła Kylie, ale było już za późno. Sky zmierzała w ich stronę.

Urodzona o północyTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang