Rozdział 22

69 8 0
                                    

- Możemy porozmawiać? - Głos Lucasa Parkera przyprawił ją prawie o tyle samo dreszczy, co jego delikatny dotyk, który czuła na plecach. Prawie, ale niezupełnie.

Pohamowała drżenie, gdy pchnął ją w stronę przeciwną od stojącej jakieś dwadzieścia metrów na lewo grupki dzieciaków. I chociaż teoretycznie zadał jej pytanie, to fakt, że prowadził ją ze sobą, oznaczał, że właściwie nie miała wyboru.

Ciepło jego ręki, które czuła na wysokości nerek, przypomniało jej ostatni sen, w którym razem pływali. A ta myśl przypomniała jej, że wpadła dziś na Lucasa i jego dziewczynę. Kylie zamrugała, modląc się, by nie zaczerwienić się jak burak.

- O czym chcesz porozmawiać? - zdołała wykrztusić, ale podejrzewała, że chodzi mu o Dereka i o nią. Wydawał się nieźle rozzłoszczony, gdy zobaczył ich razem na głazie, ale nie wiedziała, czemu.

Próbowała się zatrzymać, ale on popychał ją dalej. I jeśli nie chciała wylądować twarzą w trawie, to nie miała innego wyboru, jak tylko dalej przebierać nogami. Przyspieszyła, by dotrzymać mu kroku. I wtedy zobaczyła, że kierują się w stronę lasu. Nie było mowy, żeby weszła z nim między drzewa. O nie!

- Stój! - Wyrwała mu się z uścisku i potknęła. Telefon wypadł jej z ręki i wylądował w trawie. Mało brakowało, a Kylie by do niego dołączyła.

Złapał ją za przedramię i uniósł niczym piórko. Nabrała tchu i uświadomiła sobie, że grzbiet jego dłoni opiera się o jej pierś.

Spojrzała na jego dłoń przylegającą do mrowiącej skóry, serce zaczęło jej walić jak oszalałe, ze strachu i czegoś jeszcze. A to coś miało mnóstwo wspólnego ze snem z ostatniej nocy i tym, gdzie znajdowała się jego dłoń.

- Puszczaj - wysyczała. Natychmiast ją puścił i uniósł ręce.

- Kylie, nie skrzywdziłbym cię.

- Skąd miałabym to wiedzieć? - Cofnęła się o krok i czekała, czy powie coś na temat tego, że już się kiedyś spotkali. Może nawet jej przypomni, że uratował ją przed tamtymi chuliganami. A wtedy będzie musiała mu przypomnieć, że to nie zmienia faktu, iż zabił jej kota.

Ale on się nie odezwał. Tylko się w nią wpatrywał, a w jego oczach widać było ból. Jakby miał do tego prawo. Boże, czy on w ogóle jej nie pamięta? Ani jej, ani Łapka?

Przeciągnął ręką po twarzy i spytał.

- O co w tym wszystkim chodziło?

„O co chodziło w czym wszystkim?" I nagle zrozumiała.

- Derek wylosował moje imię. Po prostu rozmawialiśmy. „W odróżnieniu od tego, co robił on i jego dziewczyna. A poza tym to nie jego sprawa".

W jasnym słońcu Kylie zauważyła zarost na brodzie Lucasa, coś, czego większość siedemnastolatków nie miała. A potem przypomniała sobie, że jest wilkołakiem i zaczęła się zastanawiać, czy to dlatego. A może po prostu należał do tych chłopaków, którzy

wcześnie dojrzewają i nim skończą szkołę, mogą już wyhodować porządną brodę?

- Widziałem, jak rozmawialiście, ale nie o tym mówię.

- W takim razie przepraszam, że wpadłam na ciebie i tę dziewczynę. - Schyliła się po telefon.

Gdy się wyprostowała, Lucas patrzył na nią z ponurą miną, ale przynajmniej nie próbował zaprzeczać, że w czymś im przeszkodziła. Nie wiedziała, czemu to ją prawie zdenerwowało. Do cholery. Co z nią było nie tak? Godzinę temu chciała, żeby pocałował ją Derek, a teraz pociągał ją facet, który zabił jej kota?

Urodzona o północyWhere stories live. Discover now