Rozdział 29

61 8 0
                                    

Kylie odwróciła się i złapała się za głowę, myśląc, że równie dobrze może już zacząć udawać, że ma migrenę. - Kto? - Ja - usłyszała za sobą znajomy męski głos.

Gdy ujrzała Perryego, opuściła rękę. Nie był wart udawania.

- Obiecaj, że nie dotkniesz moich uszu - powiedział, ale w jego oczach widziała, że chce ją przeprosić.

- Dobrze, ale nie próbuj się w nic przemieniać. To mnie przeraża.

- Nie ma z tobą zabawy - odpowiedział, ale Kylie zauważyła, że prawie cały czas wpatrywał się w Mirandę.

- Dobra - mruknęła Miranda, znów patrząc na Kylie. - Wylosował mnie Chris. Życz mi szczęścia - powiedziała i rozpuściła włosy.

- Powodzenia - odparła Kylie i zauważyła, że Perry zrobił ponurą minę.

- To gdzie chcesz iść pogadać? - zapytał Perry, wciąż wpatrując się w Mirandę i Chrisa. Kylie nigdy jeszcze nie widziała tak smutnego zmiennokształtnego.

- Nieważne, gdzie... - Nagle naszła ją pewna paskudna myśl. To było złe, ale nie mogła się powstrzymać. - Znam pewne miejsce przy strumieniu.

Następnego dnia punkt dziesiąta Kylie stała w stołówce i czekała na tatę. Przećwiczyła mowę i doskonale wiedziała, jak naprowadzi rozmowę na temat przeprowadzki do niego. Okazało się to znacznie prostsze, niż sądziła.

Poprzedniego wieczoru jej mama oświadczyła, że dostała awans, ale to oznacza, że będzie musiała trochę podróżować. Czyli przeprowadzka do ojca była zupełnie oczywistą koleją rzeczy. Oczywiście, nie powiedziała o tym mamie. Nie, to mogło jeszcze poczekać.

Do stołówki wszedł Derek. Skierował się do niej. Kylie poczuła, jak się rumieni na wspomnienie poprzedniego dnia, gdy zabrała Perryego do głazu, spodziewając się, że zastanie tam Dereka i Mandy, robiących Bóg wie co. Ale nie, Dereka tam nie było. Więc po prostu poszła jeszcze jakiś kilometr głębiej w las, zanim zatrzymali się z Perrym na rozmowę.

To proste, nie chciała zbrukać wspomnienia spotkania z De-rekiem. I chociaż znacznie lepiej się czuła, wiedząc, że nie zabrał Mandy w ich wyjątkowe miejsce, to nie była na tyle głupia, by sądzić, że nie wziął jej gdzie indziej, by robić... Bóg wie co. Nie była też na tyle głupia, by mieć o to do niego pretensje. W końcu to ona poprosiła, by zostali przyjaciółmi. A jednak...

- Wcześnie przyszłaś - Derek uśmiechnął się przyjacielsko. Kylie zaczęła się zastanawiać, jak też uśmiechał się do Mandy, gdy byli sami. Czy ją pocałował? Czy zabrał ją kiedyś do głazu?

- Tata powiedział, że będzie punktualnie o dziesiątej. - Czyli twoja mama przyjedzie później? - zapytał.

- Nie - odparła. - Mama nie chce ryzykować spotkania z tatą. Wiesz, świat by się skończył, gdyby na siebie wpadli.

- Przykro mi. Musi ci być ciężko - powiedział to z taką troską, że aż ścisnęło ją w gardle.

Poprzedniego wieczora obserwowała, jak siedział ramię w ramię z Mandy i jak się śmiali. Żałowała, że nie może cofnąć się w czasie i powstrzymać słowa o tym, by zostali tylko przyjaciółmi. Z drugiej strony może tak było lepiej, skoro niedługo miała wracać do domu.

- A twoja mama przyjedzie? - zapytała, zadowolona, że zaufał jej na tyle, by jej opowiedzieć o swojej przeszłości. „Czy opowiedział też wszystko Mandy?"

- Niestety - stwierdził. - Jest troszkę nadopiekuńcza, od kiedy...

- Odszedł twój ojciec? - dokończyła cicho.

Urodzona o północyWhere stories live. Discover now