Rozdział 37

69 9 0
                                    

Kylie skoczyła za krzesło, chcąc go użyć jako broni, ale gdy podniosła wzrok, lew się wycofał. Wystawił głowę za drzwi sypialni, jakby coś go tam zainteresowało.

I wtedy go usłyszała. Kotek! Lew wyszedł z jej pokoju. Mogła zatrzasnąć drzwi i zabarykadować je łóżkiem. I słuchać, jak lew zjada żywcem jej kotka.

- Nie! - Zaczęła machać krzesłem, by skupić na sobie uwagę lwa. - Wracaj tu, ty paskudny śmierdzący potworze.

Lew zawrócił, warknął, obnażając kły, i potrząsnął grzywą. Zaczęła myśleć o Żołnierzu i jego decyzji, by zawrócić i uratować kobietę.

„Nie zginę. Nie zginę".

- Daniel, proszę, wróć - zawołała, nie chcąc być sama. Znów poczuła chłód.

- Holiday organizuje pomoc.

Lew zbliżył się do krzesła. Kylie znów napłynęły łzy do oczu.

- Nie zostawiaj mnie więcej, dobrze? - jęknęła.

- Nie - powiedział. - Nigdy nie chciałem cię zostawić.

- Kylie? - krzyknęła z saloniku Holiday. Lew ruszył do drzwi.

- Nie wchodź! - wrzasnęła Kylie i znów zaczęła machać krzesłem, by skupić na nim uwagę lwa w obawie, że Holiday mogła jej nie usłyszeć. Usłyszała odgłos kroków oddalających się od drzwi.

- Burnett jest w drodze z pistoletem usypiającym - zawołała Holiday. - Będzie za kilka minut. Jesteś bezpieczna?

Bezpieczna? W jej pokoju był lew. Ale jeśli Burnett był w drodze, to może... Kylie otworzyła usta, by odpowiedzieć, gdy rozległy się kolejne głosy.

- Nie - powiedziała Holiday.

- Co nie? - zapytała Kylie.

- To zbyt niebezpieczne - odezwała się Holiday, jakby mówiła do kogoś innego.

W saloniku znów rozległy się kroki. Lew warknął. W drzwiach pojawił się Derek. Spojrzał na nią tymi zielonymi oczami, a potem skupił się na lwie. W jego oczach zalśnił strach, taki sam, jaki czuła ona.

Myśl, że mogłaby patrzeć, jak lew atakuje Dereka, sprawiła, że serce zaczęło jej walić jak oszalałe.

- Derek, wyjdź - powiedziała Kylie spokojnie, chociaż miała ochotę krzyczeć. - Słuchaj Holiday.

- Dam radę - odparł pewnie. - Mam dar, pamiętasz? Derek wszedł do pokoju. Lew potrząsnął grzywą i warknął. Derek ani drgnął.

Wpatrywał się w zwierzę, a potem zaczął rozpinać koszulę.

- Co ty robisz? - zapytała, i chociaż miała ochotę ujrzeć go bez koszuli, to ten moment raczej nie był najlepszy.

- Nie podoba mu się mój zapach.

- Więc, na Boga, nie zdejmuj jej, żeby cię nie zjadł.

- Spokojnie - Derek rzucił koszulę do saloniku.

Wyglądał jeszcze lepiej, niż sobie wyobrażała. A potem wyciągnął przed siebie dłonie i zrobił kolejny krok. Lew zaryczał, ale nie atakował.

Derek zrobił jeszcze jeden krok. Tym razem lew rzucił się w jego stronę i prawie złapał w paszczę jego rękę.

- Nie! - Kylie znów zaczęła machać krzesłem, by odwrócić uwagę zwierzęcia.

- Przestań - rozkazał Derek.

- To go powstrzymuje przed rzuceniem się na ciebie.

Urodzona o północyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora