✾Rozdział 13

323 47 41
                                    


— Nie wiem, od czego zacząć. Nigdy zbytnio się nie lubiliśmy. Za bardzo przypominała mojego ojca, była wyniosła i zapatrzona w siebie.

Jakbym już gdzieś to widziała — miałam ochotę powiedzieć, ale ugryzłam się w język.

— Lubiła uprzykrzać mi życie, a ja zresztą jej w tym nie ustępowałem. Oboje pragnęliśmy władzy, choć mam wrażenie, że we mnie to uczucie zrodziło się dlatego, że ona chciała tego samego. Zawsze rywalizowaliśmy.

Słuchałam go, co jakiś czas zerkając przez okno na Nicollaza rozgrzewającego mięśnie.

— Prawdę mówiąc nie znosiliśmy się. Założę się, że gdyby groziło mi niebezpieczeństwo, nie kiwnęłaby nawet palcem. Mimo tego, okazało się, że jednak chcę dla niej jak najlepiej, o co sam siebie nie podejrzewałem. Kiedy oznajmiła, że chce wyjść za Sinowłosego, nie mogłem biernie na to patrzeć.

— Sinowłosy? To jakieś przezwisko?

— Mówili tak na niego, bo urodził się z siwymi włosami. Prawdopodobnie skutek jakiegoś uroku rzuconego w dzieciństwie. Miał na imię Dallan, książę Zielonej Prowincji. Poznałaś jego brata, panującego tam obecnie króla. Równie parszywy typ.

— Dlaczego obaj są tacy...?

— Paskudni? Teraz, jak o tym myślę, raczej dogadaliby się z moją siostrą. Lubią zabijać bez powodu. Dawno temu ich krewni rozpętali straszną wojnę o góry leżące na granicy z Prowincją Brzasku. Zabijali wszystkich cywili, którzy wpadli im w ręce. Lubią zmieniać żony, kiedy im się znudzą, co zwykle szybko następowało.

Bogowie. Aila.

Odruchowo zasłoniłam usta dłonią.

— Po prostu bałem się o nią. To przecież moja siostra. Zawsze łatwo się zakochiwała, jak idiotka dawała się zwieźć ładnymi słówkami. — Zacisnął szczęki, jakby ze złości.

— Co zrobiłeś? — spytałam.

— Zabiłem go. I zrobiłbym to ponownie, mimo tego, że tak rozwścieczyło to Catarinę. Nie miała okazji wysłuchać prawdy.

Zamilkł. Wpatrywał się we mnie, czekając na odpowiedź.

— Usystematyzujmy to, czego się właśnie dowiedziałam. Zabiłeś osobę, którą kochała, więc ona uwięziła cię tutaj?

— Zrobiłem dobrze. Nie przekonasz mnie, że to był błąd.

— Chciałeś ją chronić — wyszeptałam. — Chyba... chyba cię rozumiem.

Opadł lekko na oparcie krzesła.

— Klątwa polega na tym, że jesteście uwięzieni pod barierą. Z jakiegoś powodu do posiadłości mają trafiać różne kobiety. Ustaliliśmy, że to właśnie któraś z nich musi złamać klątwę, musi być kluczem do rozwiązania tej zagadki. Ale jak? Co chciała osiągnąć w ten sposób? — Wstałam i zaczęłam krążyć przy wielkich oknach, próbując ułożyć wszystkie informacje w jedną całość. — Na pewno to musi wiązać się z przyczyną rzucenia klątwy. Zabiłeś osobę, którą kochała. Więc może teraz... Może ty musisz zabić? Albo ja? Albo...

Odkaszlnął.

— Najgorsze jest to, że ja wiem, co trzeba zrobić. Powiedziała mi to. Ale w żaden sposób nikomu nie mogę tego zdradzić. Ani powiedzieć, ani napisać, ani pokazać. Wtedy po prostu zamieram, dopóki moja wola się nie zmienia.

Stanęłam w miejscu, spojrzałam mu w oczy.

— Ale przyniosłeś te książki, z pewnością nie bez powodu. Chcesz, żebym je przeczytała, chcesz, żebym na coś wpadła. Mam rację?

Klątwa orchideiWhere stories live. Discover now