✾Rozdział 29

46 6 5
                                    


Godziny upływały boleśnie wolno.

Zaciskałam pięści, by usiedzieć w miejscu w milczeniu i skupieniu, starając się pamiętać o wskazówkach Cassyana. Słuchać głosu ziemi. Nie zatracać się we wspomnieniach. Odciąć wszelkie myśli i skupić się na tym, co mnie otacza.

Drzewa, kwiaty, robactwo wijące korytarze głęboko pod ziemią, ptaki bujające się na gałęziach. Wszystko to musiałam nauczyć się słuchać i rozumieć. Otworzyć się na głos żywiołu.

Niecierpliwość mi w tym nie pomagała. Chociaż wiedziałam, że metoda Cassyana działa i pomoże mi opanować moją moc, nie mogłam już znieść siedzenia w bezruchu. Miałam wrażenie, że medytowaliśmy już od wielu godzin.

Dwór już się przebudził, a jego odgłosy zaczęły nam przeszkadzać i stale wytrącały ze skupienia. A przynajmniej mnie – Cassyan wyglądał, jakby został zaklęty w posąg. Nie poruszał się, chyba nawet nie oddychał, choć przecież było to niemożliwe. Nawet on potrzebował powietrza, by żyć.

Niesamowite, że potrafił się tak odciąć od wszystkiego dookoła. Moją głową ciągle nawiedzały natrętne myśli, o Bractwie, o Eskalionie, o klątwie. Czasami udawało mi się wyłączyć, jednak po chwili znów wracały obrazy i wspomnienia. Zaczęłam nawet zastanawiać się, czy odnajdę swoich rodziców. Nigdy o nich nie myślałam, nigdy nie tęskniłam. Czułam jedynie tęsknotę za domem, za miejscem, do którego powinnam należeć. Chciałam go odnaleźć, tym samym poznając swoją historię, swoje korzenie. Nigdy jednak nie wierzyłam, że moi rodzice żyją.

Dlaczego nagle teraz o tym pomyślałam? Czy dlatego, że byłam już tak blisko rozwiązania? Wreszcie znalazłam sposób, by uwolnić Cassyana od piętna klątwy, a on przecież obiecał mi, że w zamian za pomoc spełni moje marzenie i zabierze mnie do Biblioteki Tribiana. Do miejsca, w którym starożytna magia pozwalała przechowywać wspomnienia wszystkich żyjących i martwych mieszkańców Eskalionu. Byłam pewna, że tam znajdę odpowiedź. A wraz z nią odnajdę swoje miejsce, do którego tęskniło moje serce.

– Em, nic z tego nie wyjdzie, jeśli nie będziesz skupiona. – Usłyszałam głos Cassyana, przywołujący mnie z powrotem do rzeczywistości.

Moje oczy napotkały jego.

– Skąd wiedziałeś?

– Dosłownie widziałem, jak myśli wylatują z twojej głowy – odparł, przekrzywiając głowę. – O czym myślałaś?

– O rodzicach. Myślisz, że Biblioteka mi wskaże, gdzie ich znajdę?

– Na pewno dowiesz się w niej, kim są i czy żyją. Większość eskalończyków decyduje się zapisać swoje wspomnienia, twoja rodzina z pewnością nie jest wyjątkiem. Zgromadzona w Bibliotece wiedza jest... ogromna. – wyjaśnił. – Powinnaś tam znaleźć także informacje o samej sobie.

– Jak to możliwe?

– Na pewno ktoś przekazał wspomnienia z dnia, w którym się urodziłaś. Takie momenty magowie zwykle chcą utrwalać.

– Myślisz, że moi rodzice... zapisaliby takie wspomnienie, a potem się mnie pozbyli? – spytałam gorzko.

– Nie wiemy, dlaczego trafiłaś do Redanii, ale z pewnością tego dowiemy się w Bibliotece – odparł wymijająco. – Coś jeszcze wyjaśnić, czy możemy wrócić do naszych ćwiczeń?

– Chcę wiedzieć więcej. Co wilkołakami, elfami i innymi? Oni też mogą korzystać z Biblioteki? – spytałam.

Cassyan westchnął.

– To oczywiste. Jesteśmy wielokulturowym narodem, choć niektóre rasy nie chcą zbyt włączać się do życia społeczności. Elfy mają swoje wioski i choć w pełni podlegają prawu Eskalionu, ich miejsca są dla nas nietykalne. Wilkołaki lubią łączyć się w stada i żyć w lasach, z dala od miast, ale większość z nich żyje normalnie między nami. Driady i syreny mają swoich przedstawicieli w rządzie, ale poza pilnowaniem interesów rzek i jezior, raczej trzymają się na uboczu.

Klątwa orchideiWhere stories live. Discover now