part twenty six;

207 13 12
                                    

– No mówię wam, że potem go puściłem i poszedłem – powiedział, a Zayn pogłaskał krótkie nogi, leżące na jego udach, odziane w czerwone trampki za kostkę, wesoło machające w powietrzu gdy szatyn popijał koktajl.

– No dobrze, a dlaczego zerwałeś się z sesji? – odparł Liam spokojnie, bardziej z troską niż zdenerwowaniem, które wydawało towarzyszyć mu na początku ich spotkania, po czym spojrzał na mulata, poprawiającego się gdy opierał się o jego ramię.

– Źle się czułem od rana. Tak też napisałem Harremu.

– Ta, jasne... – prychnął Niall, rozwalony na wygniecionym fotelu, zajadając lody.

Byli u Liama, bo odkąd chłopak wraz z Zaynem przenieśli się tu, gdy mulat zachorował, większość życia toczyła się właśnie w tych czterech ścianach.

– Zamknij się, Niall! Naprawdę źle się czułem. Dlatego tutaj przyszedłem – jęknął Louis i zakopał się bardziej w ciele mulata, na co chłopak otoczył go ramionami, jakby chciał ukryć przyjaciela przed światem, posyłając blondynowi karcące spojrzenie.

– Oh tak, a więc moje mieszkanie to od teraz oficjalne hospicjum? – odparł dramatycznie szatyn, wyciągając z Nialla salwę śmiechu, jak wtedy gdy ściśnie się zabawkowego kurczaka dla psów.

– Loueh – westchnął Irlandczyk, siadając na udach przyjaciela, wywołując nagłe sapnięcie Zayna na nowy, nieoczekiwany ciężar – Podoba ci się. Na początku sam chciałeś go poderwać – kontynuował, gdy chłopak przytakiwał za każdym razem – Okazało się że jesteś tym jednym na milion, którzy zakochują się z wzajemnością, więc co się stało później, dlaczego nie zaczęliście randkować, wymieniać śliny i obrączek? – chłopak z głośnym plaśnięciem złapał Louisa za policzki, aż te się zaczerwieniły.

– Niall, daj mu spokój, widzisz że narazie to ścierwo nie myśli – odparł Liam, łapiąc przy tym ostrzegawczo blondyna za ramię.

– Chłopcy, szczerze powiedziawszy to żaden z was nie pomaga... – Zayn mocniej przycisnął go siebie szatyna. Louis obserwował wszystko z rozbawieniem, bo kiedy jego przyjaciele ostatni raz poddali się takiej konfrontacji?

– On potrzebuje wiadra zimnej wody na twarz, a nie pomocy, Zee – ciągnął Niall.

– Jesteśmy jego przyjaciółmi! Zawsze mamy obowiązek mu pomagać!

W końcu Liam wstał z kanapy na której siedzieli, przewracając całą tę konstrukcję, wspierającą się o jego ramię, po czym podszedł do szatyna, podnosząc go z podłogi.

– Louis, postąpisz jak będziesz uważał za słuszne. Myślę jednak, że powinieneś dać sobie jeden dzień na przemyślenie tego wszystkiego. Możesz tego nie chcieć, to nic złego. I nieważne jaką decyzję podejmiesz, będziemy cały czas cię wspierać – powiedział, trzymając chłopaka za ramiona, jak gdyby miał się rozpaść, na co pokiwał ochoczo głową i przytulił się mocno do przyjaciela, szepcząc mu do ucha podziękowania.

– Tymczasem Zayn, ty idziesz do mojej pracowni, a Niall zostaje tutaj. Macie pół godziny separacji na ochłonięcie! – odparł stanowczo gospodarz, gdy tylko podniósł pozostałą dwójkę, plączącą się gdzieś pomiędzy stolikiem kawowym a kanapą.

Mulat burknął coś pod nosem do Nialla, po czym trącił go ramieniem jak dziecko i skierował się do wskazanego przez szatyna miejsca.

– Gramy? – spytał Louis, dosiadając się do blondyna – Lima? – dodał, gdy zobaczył chłopaka kierującego się do mulata.

❝ we keep this love on a photograph ❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz