part twelve;

353 25 14
                                    

Przepraszam że to tak się ciągnie, ale nie wiem za bardzo jak wejść w tą konkretną akcję ://

xx

P. S. header zrobiony własnoręcznie, kopiujesz = zostawiasz gwiazdkę.
____________________________________

– Co?! Nie wierzę, daj mi go do słuchawki!  – krzyknął rozzłoszczony Zayn, a na ciapie, jaka pozostała za oknem zwiastuny śniegu, odbijała się chodząca w tę i z powrotem, przerażająco chuda sylwetka Zayna, rzucająca ciemną plamę w świetle wypadającym przez szybę.

– Nie obchodzi mnie to, że masz teraz gości! Obiecałeś że przyjdziesz do nas dzisiaj Li! – warknął sfrustrowany mulat.

Niall siedział na kanapie w salonie, wtulony w bok Louisa, obgryzając nerwowo paznokcie, a szatyn jedynie gładził go uspokajająco po boku, obserwując przyjaciela, podnoszącego temperaturę w pomieszczeniu z każdym agresywnym oddechem, co wydawało się niemal niemożliwe, przez ciepło buchające z kominka w przedpokoju.

– Liam, każdy ma swoje zajęcia, ale czemu, do cholery, nas nie uprzedziłeś?! – Zayn był tak wściekły, że jego głos zaczynał się łamać.

– Dobra, wiesz co, nie tłumacz się. Jeśli masz mnie tak nazywać to już się kurwa zamknij – warknął i rozłączył się, rzucając Louisowi telefon.

– Ten chuj nie przyjdzie – oznajmił tylko, a Niall podszedł do niego i objął mocno, żeby chłopak mógł skurczyć się niemal o połowę i szybko ukryć w szyi przyjaciela swoje zaszklone oczy.

– Już dobrze, Zee, już spokojnie... – powtarzał Niall, mocno tułać do siebie kruche ciało.

Louis wstał jedynie z kanapy i skierował się w stronę kuchni, wsypując do kwiecistego kubka, który Zayn dostał od Liama, trzy kopiaste łyżki tego kurewsko gorzkiego kakao, by następnie zalać je po czubek mlekiem i oblać tą okropnie niezdrową bitą śmietaną, niosąc ostrożnie wypełniony po czubki kubek do salonu.

– Chłopcy, przepraszam ale ja muszę się już zwijać, wcześnie rano mam pracę.

– Idź, Ni, spędziłeś w kojący z nami cały dzień, należy ci się chwila odpoczynku – Zayn spojrzał w górę, na Louisa, stojącego nad nim z kubkiem kakao, po czym wyjął z siebie gorzki rechot, który miał rozluźnić atmosferę.
Ale mimo to, Niall posłał Louisowi pytające spojrzenie.

– Spokojnie, kwiaciareczko, damy sobie radę – szatyn odłożył parzący w palce kubek na stolik kawowy i podszedł do blondyna, obejmując go mocno i całując czule w czoło.

– Tylko ostrożnie jak będziesz wracał, bo kolejnego nie możemy stracić – wszyscy zaśmiali się na żart Louisa, choć był on podszyty taką goryczą, że jego twarz niemal skrzywiła się przy wypowiadaniu tych słów.

Drzwi mieszkania Zayna tzrasnely cicho, a chłopak wypił łapczywie cały kubek kakao.

– Ty też za niedługo będziesz się zbierał? – spytał już trochę pewniejszym głosem.

– A niby co ja mam mieć wcześnie rano? – spytał szatyn, zdezorientowany.

Zayn tylko zaśmiał się pod nosem i objął mocno Louisa, przyciskając policzek do jego klatki piersiowej i ściągając ich do tyłu, na oparcie kanapy.

❝ we keep this love on a photograph ❞Where stories live. Discover now