part eight;

510 27 7
                                    

Tej nocy też nie mógł spać.
Nie mógł spać poprzedniej i tej przed nią również.

Zabawa z niebraniem tabletek już mu się znudziła, ale pewnego dnia Gemma znów zaszła go po cichu, gdy ten siedział pod biurkiem przeglądając swoje polaroidy, przez co przestraszył się i uderzył głową w spód blatu, a kolorowe pudełeczko, które sam malował, gdyż było za mało zauważalne, spadło gdzieś na podłogę, a wiele nieprzespanych nocy później, spędzonych oczywiście na szukaniu go, nie przybliżyło bruneta ani trochę do miejsca kryjówki jego skarbu.

Oczywiście Harry nie chciał przyznawać się rodzicom że znowu zgubił swoje tabletki, ponieważ zdarzało się to zadziwiająco często, a chłopak znajdował je zazwyczaj zaraz po tym kiedy zrezygnowany wracał do pokoju, w dodatku w jednym z bardziej oczywistych miejsc.

Tym razem jednak, jego tęczowego pudełeczka tabletek nie było.

A Harry umierał z nudów, nie mogąc nawet zapalić światła, by nie zakłócać stanu reszty domowników, pogrążonych gdzieś pomiędzy rzeczywistością a odległymi krainami, o których istnieniu wiedzieli tylko oni.

Lecz nuda zajmowała lokowaną głowę w głównej mierze jedynie przez ostatnie noce.
Tej, chłopak był podekscytowany, ciekawy, może nawet lekko zdenerwowany...

Ponieważ gdziekolwiek nie popędziły jego rozkołatane myśli, cały czas niczym karuzela wracały do oczu o barwie najchłodniejszych wód wzburzonego Atlantyku, oraz palców zaczepiających się o siebie w stresie, by po chwili rozplatać się i zacząć skubać swoje paznokcie, lub kostek założonych na uda bruneta, nieświadomie podrygując do rytmu, którego, ku irytacji Harrego, nie mógł usłyszeć, czy też do drobnej twarzy, o karmelowych kosmykach, przekręcającego się w bok i lądującej niemal na ramieniu szatyna, kiedy ten usilnie próbował coś zrozumieć.

Ale najwyraźniej Harry widział w swojej głowie obraz słów Louisa. Zupełnie jakby mógł je uchwycić, dotknąć i poznać ich strukturę.
Jakby dzięki posiadaniu ich w swoich dłoniach, mógł lepiej je zrozumieć, jeszcze dokładniej zapamiętać.
To napawało go frustracją, bo pomimo słyszenia słów chłopaka, to wciąż były jedynie słowa.

Jedynie „... ja mogę być twoim przyjacielem".

Harry był zdenerwowany i podekscytowany. Po usłyszeniu w jaki sposób Louis opowiada o swoich przyjaciołach, tak rozpaczliwie zapragnął się z nim przyjaźnić, że kiedy chłopak wypowiedział na głos te słowa nie dające spać Harremu, który i tak by nie zasnął, brunet miał ochotę jedynie porwać Louisa z podłogi i już zacząć się z nim przyjaźnić, cokolwiek mieliby wtedy robić.

Bo owszem, kochał swoją pracę. Kochał kiedy Gemms bez ostrzeżenia wyparowywała do jego pokoju by po prostu posiedzieć z nim i porobić dokładnie nic. Kochał te weekendowe sesje ze swoją siostrą, kiedy przynosił z pracy najwymyślniejsze stroje i dodatki, by uciec z Gemmą na łąkę za miastem i zrobić jej profesjonalną sesję, śmiejąc się przy tym do rozpuku.

Kochał nawet te bezsenne noce, jakie ostatnio nawiedzały go jak mara, a podczas których miał czas by wszystko przemyśleć, poprzeglądać zdjęcia swoim polaroidem, lub po prostu przejść się po cichu na strych, by w ciszy podziwiać stojącą tam sztalugę, pociągającą go swoim majestatem oraz zabijającą tajemnicą każdej z historii jakie skrywała w swoich zadrapaniach na drewnianych belkach, pęknięciach na nóżkach, czy plamach farby w każdym kolorze, jaki Gemma kiedykolwiek na niej użyła, a jaki sztalugą w ciszy przechowywała, uchylając światu jedynie skrawki tych historii.

Jednak jak miały się bezsenne noce, ucieczka z siostrą za miasto, czy nawet spoglądanie na świat zza metalowego oka obiektywu, do tego z jaką pasją Louis opowiadał o spacerach w deszczu, kiedy wiatr porwał ich, i tak za małą na ich wszyskich, parasolkę.
Czy wyjściu w zimie na lody, by później przez dwa tygodnie siedzieć całą czwórką pod kocami z katarem.
Albo wypadzie nad morze w samym środku roku, odkładając na bok pracę, studia i męczącą rzeczywistość.

❝ we keep this love on a photograph ❞Where stories live. Discover now