part three;

483 32 29
                                    

Na twarz Louisa mimowolnie wpełzł ogromny uśmiech, kiedy patrzył przez szybę kawiarenki jak Liam i Zayn szybkim krokiem idą w jego stronę, by następnie zapowiedziani przez uroczy dzwoneczek przy drzwiach, usiąść przy stoliku Louisa, nawet nie rozbierając się z cienkich kurtek.

– Co się stało, Lou? Coś złego? – spytał od razu zatroskany Liam, muskając policzek szatyna, kiedy popijał swoją mocną kawę.

– To przez tego fotografa? Wiedziałem, że będą z typkiem proble... – zaczął Zayn, już zakasając sobie rękawy.

– Ja tylko chciałem się spotkać na dobrej kawie z moimi przyjaciółmi. To wy dokręciliście sobie te wszystkie historie i obawy.

– Jesteś niemożliwy – Zayn oparł policzek o chłodną szybę, by po chwili wybuchnąć głośnym śmiechem, zwracając na siebie uwagę pozostałej dwójki, oraz kilku kobiet plotkujących przy stoliku obok.

Louis wychylił się lekko znad stolika, by zobaczyć przez szybę widocznie spieszącego się gdzieś niewysokiego szatyna, o podpalanych na blond włosach, rozwianych przez porywisty wiatr, oraz oczy, o głębokiej, stonowanej barwie niebieskiego, mimo iż podobnej do tej Louisa, to jednak zupełnie rożnej, utkwionych w połach płaszcza, wciąż wyrywanych z jasnych rąk blondyna, przez wiatr, widocznie znajdującym się w nastroju do żartów.

Chłopak wpadł przez drzwi kawiarenki, w akompaniamencie dzwoneczka, który niemal zerwał się znad drzwi, przez gwałtowny ruch Irlandczyka, oraz śmiechów trójki przyjaciół, przy stoliku do którego ten się skierował, zupełnie nie dbając o rozwiane okrycie, lub włosy które przypominały gniazdo.

– Co się stało, Louis? Coś złego? – spytał z rozbieganym, zmartwionym wzrokiem, a Liam spojrzał na szatyna wiedzącym wzrokiem.

– Niall! – zawołał Louis, zupełnie ignorując chłopaka w czekoladowych loczkach i wstał z miejsca by mocno uściskać przyjaciela.

– O boże, uwielbiam to, że pracujesz w kwiaciarni, zawsze tak pięknie pachniesz! – mulat przepchnął się koło Liama, co nie obyło się bez jego niezadowolonego jęku, by przyciągnąć do siebie Irlandczyka, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.

– Też się cieszę że was widzę, chłopcy. Ostatnio ta szmira nie chciała mi dać wolnego żebym mógł się z wami spotkać, uwierzycie? – Niall już jakby zupełnie zapomniał że martwił się o Louisa, całym sobą przejęty nowym tematem.

– Nie dziwię się, Ni. Ostatnim razem kiedy wypuściła cię na jeden dzień, zniknąłeś na tygodniowej libacji alkoholowej – odparł Lima, wciąż trzymając lekko dłoń w jego pasie, po tym jak go obejmował.

– To był pomysł Tommo!

– Hej, hej, hej. Chłopcy... to nie moja wina, że były urodziny Zayna. Jego tym razem nakrzycz, Payno! – Louis, wskazany wcześniej oskarżycielsko przez Nialla, sam wytknął mulata, siedzącego w rogu kanapy, zupełnie zrelaksowanego, jakby był w swoim własnym świecie.

– Każde świętowanie jest dobre. Nawet to, które się przeciąga. A ty dobrze wiesz, Liam... – uśmiechnął się Zayn i przejechał dłonią po policzku przyjaciela.

– Uhm... Louis. Powiesz nam w końcu jak z nowym fotografem? – odchrząknął szatyn, kiedy Louis i Niall żartobliwie wymienili znaczące spojrzenia.

– Cóż... zacznijmy od tego że jest gorący – chłopak wetknął wzrok w sufit, zupełnie jakby wcześniej przyczepił tam sobie swoje kwestie.

– Jak bardzo gorący? – Niall posunął tyłkiem Liama i Zayna, po czym usiadł na kanapie naprzeciwko Louisa i oparł podbródek na dłoniach, nawet nie kłopocząc się zdjęciem płaszcza.

❝ we keep this love on a photograph ❞Where stories live. Discover now