Rozdział 27

68 9 4
                                    

Po odesłaniu wszystkich czarowników do ich domów (w końcu Valentine nie stanowił już zagrożenia), Magnus i Clary zabrali się do porządkowania własnego mieszkania, które wciąż nosiło ślady bytności ludzi Valentine.

- Wieki mi zajmie pozbycie się śladów ich energii - powiedział Magnus, gdy naprawiał połamany stół w kuchni. - Co za zwierzęta.

- Nephilim nie cechują się finezją - zauważyła Clary, doprowadzająca do porządku słoiki ze składnikami do magicznych eliksirów - czego oni niby w nich szukali.

- Czegokolwiek. Po za tym niszczyli rzeczy czarowników. Już samo to pewnie dawało im frajdę.

Dopiero gdy posprzątali i zmęczeni opadli na kanapę, Magnus poruszył temat, który nie dawał mu spokoju od rozmowy z Aleciem, Izzabelle i Jace'm.

- Clary, słońce, jest coś o czym musimy porozmawiać - zaczął delikatnie.

- Jeśli chodzi o to co się działo ze mną u Valentine'a to nie masz się czym martwić - uśmiechnęła się. - Wszystko w porządku.

- Oczywiście, że tak. Jesteś niezniszczalna, moja droga - rozczulił się. - Ale jest coś jeszcze. Coś co wydarzyło się kiedy cię nie było.

- O co chodzi?

- Hodge został uwięziony. Okazało się, że pracował dla Valentine'a.

- Hodge? - zesztywniała. - Jak jedyny Nephilim, który wie o moim pochodzeniu. Wygadał się?

Magnus pokiwał głową, a Clary jęknęła i zakryła twarz.

- Pięknie. Teraz już nie dadzą mi spokoju - wymamrotała.

- Jest coś jeszcze. Według Hodge'a ty i Jace... jesteście spokrewnieni.

- Słucham?! - odjęła ręce z twarzy i wlepiła wzrok w Magnusa. - Na jakiej zasadzie spokrewnieni? Waylandowie i Fairchildowie od pokoleń nie zawierali małżeństw.

- Nie tak dalekie pokrewieństwo mam na myśli. Według niego jesteście rodzeństwem.

- Miałam dwóch braci - zaprotestowała. - Jeden zginął przed moim urodzeniem, sam mi mówiłeś, a Raphael nie ma z tym nic wspólnego.

- Tak myślałem - przyznał. Zignorował wzmiankę o Raphaelu (choć na pewno wypomni jej to przy najbliższym sporze) - ale według Hodge'a twój brat przeżył. Twoja matka o tym nie wiedziała. Gdyby tak było, nie zostawiła by go na pastwę twojego... Valentine'a.

Przeprowadzili na ten temat tylko jedną rozmowę, gdy Clary miała dwanaście lat. Magnus powiedział jej kim tak naprawdę jest i skąd się wzięła pod jego dachem i nigdy więcej nie wracali do tematu. 

- Mój brat nie żyje - powiedziała Clary.

- Możemy to sprawdzić - zapewnił Magnus. - Jedno szybkie zaklęcie...

- Mój brat nie żyje - powtórzyła Clary.

- Jedno zaklęcie i będziemy mieli pewność. I Nocni Łowcy nie posłużą się tą wiedzą przeciwko tobie. Będziemy mieć asa w rękawie.

- Tak - stwierdziła głucho Clary - to dobry plan.

- Potrzebujemy twojej krwi. I Jace'a - zlustrował ją wzrokiem - ale to raczej nie będzie problem.

Popatrzyła na niego nieprzytomnie.

Wciąż się nie przebrała. Jedynie założyła jakąś bluzkę. Jej spodnie wciąż były przesiąknięte krwią Waylanda.

A może nie - Waylanda?

- Mogę? - Magnus złapał ją za rękę. W swojej trzymał mały nożyk. Nie zauważyła kiedy go wyciągnął.

I need U || FF Dary AniołaWhere stories live. Discover now