Rozdział 2

1K 55 15
                                    

Obcasy Clary głośno oznajmiały każdy jej krok, gdy zbiegała ze schodów. Gdy znajdowała się na klatce schodowej między pierwszym a drugim piętrem do jej uszu doszły głosy dobiegające z niższych pięter:

 -Nie słyszał pytania? W morde chce?! 

-Nie, ja tylko... ja...

-Ty co?!

"Cholera! Nie możliwe..." - w błyskawicznym tempie zbiegła na parter.

Na ostatnim ze schodków stał napakowany, ciemnoskóry mężczyzna. Jego sylwetka uniemożliwiała Clary zobaczenie jego rozmówcy, jednak głos wydawał jej się znajomy.

-Ragnarok! - warknęła, przepychając się obok mężczyzny.

-Panienka Clary?- jego oczy się rozszerzyły, a sylwetka natychmiast zmniejszyła o połowę.

-Clary! - dziewczyna zmierzyła wzrokiem rozmówcę Ragnaroka.

-We własnej osobie - mruknęła beznamiętnie. - Nie strasz ludzi w holu. Nie chcesz chyba powtórki z zeszłego tygodnia, hmm? Nie mam zamiaru darować ci za każdym razem. 

-Tak, panienko - skinął głową i ruszył w kierunku najbliższych drzwi.

Nie czekając aż wejdzie do mieszkania złapała Simona za ramię i wyprowadziła go z budynku.

-Simon?! Co ty tutaj robisz?! - spytała, ciągnąc go w kierunku skrzyżowania ze Spencer Street.

-Chciałem ci zrobić niespodziankę - mruknął. - Ale chyba wybrałem nienajlepszy moment.

-Co? Nie, Simon! - Clary gwałtownie się zatrzymała. - To nie tak! Cieszę się, że cię widzę! Słowo daję, ostatnio moje życie to pasmo nieszczęść, więc twoje pojawienie się jest świetne! Po prostu niespodziewane.

-Na tym polegają niespodzianki, Clar -Simon nieśmiało się uśmiechnął.

-Wiem, tylko... - dziewczyna westchnęła. - Nieważne. Nie ma co tego roztrząsać. Lepiej chodźmy do... zaraz - dziewczyna zmarszczyła brwi. - Cały czas ciągniesz za sobą tę walizkę?

-Co? Aaa, tak - Simon pokiwał głową.

-Simon! - dziewczyna złapała się pod boki.

-No co? - oboje wybuchnęli śmiechem.

-Nieważne - pokręciła głową, wciąż się śmiejąc. - Idziemy do kawiarni.


-Izzabelle? Kiedy raczysz przywlec tutaj swój tyłek, co? 

Jace i Alec stali naprzeciwko kawiarni "White Roses" i przyglądali się mijającemu ich strumieniowi ludzi. Setki nieznajomych twarzy pojawiało się przed ich oczyma na ułamek sekundy, by po chwili znów zniknąć w bezładnej masie.

 "Jak mrówki" - ocenił Alec.

-Ona nie odebrała, Jace - mruknął czarnowłosy. - Możesz zacząć mówić dopiero gdy odbierze.

-To jaki jest sens dzwonienia, skoro Izz nie musi odbierać? - jęknął Jace, chowając telefon. - Ale ma to swoje dobre strony - dodał po chwili.

-Niby jakie? - prychnął Alec.

-Nie możemy tutaj na nią czekać.

-Co? Jace, mówiłem ci...

-Dobra, w takim razie idę sam - i nie czekając na jakąkolwiek reakcję przyjaciela wszedł do kawiarni.

-Jace, czekaj! - Alec spojrzał nerwowo na tłum ludzi. - No przecież nie puszczę cię tam samego!

W ślad za blondynem wszedł do kawiarni.

I need U || FF Dary AniołaWhere stories live. Discover now