Rozdział 18

148 12 1
                                    

Jace i Izzabell zajmowali kanapę naprzeciwko jednoosobowej celi w jednej z wież nowojorskiego Instytutu. Za grubą taflą szkła i kratami, na podłodze, siedział mężczyzna przykuty do ściany. Puste spojrzenie Jace'a i wściekłe spojrzenie Izabelle przez cały czas wbijało się w więźnia.

- Wiecie, że od gapienia się na mnie nie znajdziecie żadnych odpowiedzi, prawda? - więzień podniósł głowę. 

- A od skopania ci tyłka? - burknęła Izzabelle. 

- Zachowujecie się jakbym zrobił to z własnej woli! Myślicie, że mi się podobało? Że pomogłem Valentine'owi, bo taki miałem kaprys? 

- Wytłumaczysz się przed Clave - głos Jace'a był bezbarwny. Odkąd Hodge się odezwał, nie poruszył się.

- Nie obchodzi mnie Clave - parsknął Hodge.

- To akurat wiemy, zdrajco! -warknęła Izzabelle.

- Wy mnie obchodzicie.

Nagle drzwi się otworzyły. Nocni Łowcy błyskawicznie podnieśli się z kanapy.

Magnus wpadł do pomieszczenia jak burza i natychmiast skierował się w stronę szyby oddzielającej ich od więźnia.

- Ty! - warknął. - Miałeś ją chronić!

W tym momencie do pomieszczenia wpadł również Alec. Szybko podszedł do Magnusa, złapał go delikatnie za łokieć i odciągnął od Hodge'a.

- Spokojnie - powiedział - nie mamy teraz czasu na wyrzuty. 

- Co się stało? - spytał Jace. - Miałeś sprowadzić Clary.

- Gdybyście wykonali swoje zadanie byłoby to możliwe! - warknął Magnus, wbijając w Jace'a rozeźlone spojrzenie.

Alec wzmocnił uścisk.

- Prawdopodobnie porwał ją Valentine - wyjaśnił.

- Na pewno - poprawił go Magnus. - Całe mieszkanie nim cuchnie.

- Czyli po problemie - powiedziała Izzabelle. Wszyscy utkwili w niej spojrzenia. - Pewnie rozszarpała ich na strzępy.

- Izzy... - zaczął Alec, ale nim powiedział cokolwiek więcej z palców Magnusa trysnął strumień niebieskich iskier.

Dziewczyna uniosła się kilka centymetrów nad podłogę i gwałtownie uderzyła o ścianę!

- Magnus! - krzyknął Alec.

Czarownik go zignorował.

- Macie obowiązek chronić Podziemnych! A jednak zaginęła kolejna osoba. Moja mała dziewczynka jest bezbronna i zdana sama na siebie! 

- Magnus, przestań! - Alec gwałtownie szarpnął mężczyzną, przewracając go na ziemię.

Magnus uniósł głowę. Kilka kroków od niego stał Jace z wyciągniętym sztyletem.

- Opuść Izzy na ziemię. Już - rozkazał Alec.

Czarownik machnął ręką i dziewczyna upadła na podłogę. Jej brat natychmiast znalazł się przy niej. Jace wciąż nie spuszczał oka z Magnusa.

Ten szybko podniósł się z podłogi. 

- Nie masz prawa mówić o Clary w ten sposób - powiedział do Izzabelle.

- Mam wszelkie prawo - warknęła dziewczyna w odpowiedzi. - Twoja mała Clary to chora morderczyni, która...

- Izzy!

Tym razem było już za późno. Magnus uniósł rękę i trysnęły iskry, a czarnowłosa z impetem uderzyła w szybę.

- To Valentine Morgenstern jest chorym mordercą. I jest jednym z was. Sporo to mówi o Nocnych Łowcach.

I need U || FF Dary AniołaWhere stories live. Discover now