Rozdział 26

70 8 3
                                    

Gdy Izzabelle i Alec wparowali do salonu kryjówki czarowników tylko jedno przyszło im do głowy: "Sporo mnie ominęło."  

Simon, pokryty ziemią, kulił się w kącie, Clary stała jakieś dwa metry od niego, z rękoma uniesionymi do góry. Magnus krzyczał na zielonoskórego osobnika (Alec poznał go już wcześniej i wiedział, że ma do czynienia z Ragnorem Fellem - jednym z najstarszych i najlepszych przyjaciół Magnusa), nieznana im czarownica o niebieskiej skórze siedziała na kanapie i dyskutowała z Raphaelem Santiago, a Jace siedział na parapecie i beztrosko machał nogami. 

To do niego skierowali swoje pierwsze kroki. Mimo że Alec, dzięki runie parabati, wiedział, że Jace czuje się lepiej (co prawda po nagłym cierpieniu, ale wyjaśnień planował domagać się innym razem), to dopiero zobaczenie blondyna przyniosło mu prawdziwą ulgę.

- Jace! - zawołali Lighwoodowie chórem i cała trójka przywarła do siebie w uścisku. 

Wszyscy byli bezpieczni. Jace był bezpieczny. W końcu mogli odetchnąć z ulgą.

Dopiero po kilku sekundach zauważyli, że gdy weszli cała reszta ucichła.

- Pogromczyni demonów! - zawołał Simon, natychmiastowo znajdując się przed Izzabelle.

Jej reakcje była automatyczna - bat z elektrum, zazwyczaj zwinięty w formie bransoletki na jej nadgarstku, zsunął się i wystrzelił w kierunku Simona.

- Hej, to ja! - zawołał, cofając się. - Uratowałaś mnie, pamiętasz?

- Wtedy byłeś człowiekiem - zauważyła chłodno. Alec i Jace nie zareagowali, jednak wiedzieli, że przepytają Izzy na tę okoliczność.

- To właśnie chciałem zgłosić! - odpowiedział natychmiast. - Podobno jesteście też... od tego? - dodał niepewnie.

- Doszło do złamania Porozumień? - zapytał natychmiast Alec. 

Raphael błyskawicznie znalazł się między Lighwoodami a Simonem.

- To jeszcze pisklę - powiedział bezbarwnym tonem. - Wciąż jest w szoku. To sprawa nowojorskiego klanu - nie czekając na ich reakcję, złapał Simona za kark (co było dość karkołomnym osiągnięciem, biorąc pod uwagę różnicę w ich wzroście) i obaj zniknęli z pola widzenia.

- Co to było? - zapytała ostro Izzabelle.

- Nic co powinno interesować Nephilim - odparła natychmiast Clary.

- Akurat ty nie masz w tym temacie nic do gadania! - warknęła Izzabelle.

- Uważaj na słowa! 

- Bo co? I tak nic...

- Hej! - Alec i Jace błyskawicznie wskoczyli między dziewczyny.

- O co tu chodzi? - zapytał Alec.

- Twoja siostra wtrąca nos w nie swoje sprawy - burknęła Clary.

- Fray bawi się Przyziemnymi - zawołała oskarżycielsko Izzabelle.

- Czy ktoś się skarży? - rudowłosa uśmiechnęła się zwycięsko i opadła na kanapę.

Tu ją miała. Simon tak naprawdę nie powiedział nic przydatnego. Nie miała podstaw by oskarżać Clary o cokolwiek.

Dalsze dyskusje przerwało pojawienie się Ragnora, który przeszedł przez portali. Kilka sekund po nim ktoś zapukał do drzwi i Magnus wpuścił do kryjówki Raphaela. 

- Dobrze cię widzieć dzieciaku - stwierdził Ragnor i zajął miejsce pomiędzy nią a niebiskoskórą czarownicą - Catarino.

- Cieszę się, że żyjesz - Raphael podszedł do Clary - szukaliśmy cię.

I need U || FF Dary AniołaWhere stories live. Discover now