Rozdział 21

78 9 0
                                    

Izzabelle lubiła Podziemnych. Lubiła chodzić z nimi na randki. Lubiła wyjść z nimi na drinka albo potańczyć. Ale nie miała wśród nich przyjaciół. Jako Nocny Łowca wiedziała, że można z nimi przyjemnie żyć tylko do pewnego stopnia. Bo bez względu na to jak mili się wydają dalej pochodzą od demonów i potrafią być niebezpieczni. 

Jedyne stabilne relacje budowała z innymi Nocnymi Łowcami. Dlatego gdy Alec wparował do jej pokoju była co najmniej zdziwiona:

- Nie możesz mówić o Fray w taki sposób - oświadczył stanowczo. - Przynajmniej nie kiedy Magnus jest w pobliżu.

Jego wtargnięcie zakłóciło jej spokój. 

W końcu miała chwilę spokoju. Schowała się w swojej sypialni licząc, że dokończy lazanię i w końcu się prześpi. Najwidoczniej to jeszcze nie był ten moment.

- Nie powiedziałam niczego co mijało by się z prawdą - wzruszyła ramionami.

- Widziałaś jak zareagował.

- Nie moja wina, że dzieli kumpluje się z tą żmiją - zmarszczyła brwi. Taka troska nie była podobna do jej brata. - Czemu cię to w ogóle obchodzi?

Wcześniej, prawdopodobnie przez zmęczenie, nie zwróciła na to uwagi, ale teraz gdy się na tym skupiła, w jej głowie pojawiło się kilka dziwnych teorii.

Alec zesztywniał.

Dlaczego go to obchodziło? Nie cierpiał Clary Fray. Jako Podziemna operująca w szarej strefie popełniała okropne zbrodnie, o których mówiono tylko a szeptem a jednak nikt nic z tym nie robił. Mimo wszystkiego co wiedział, Alec nie dysponował nawet jednym dowodem wskazujący na to, że Fray naprawdę złamała Porozumienia. 

Żadnego ciała, świadka, kropli krwi. Nikt nie chciał przeciwko niej zeznawać. Nikt nie chciał podać nazwisk ofiar. Nawet to co robiła ze swoim Przyziemnym przyjacielem nie było do końca nielegalne. Gdyby była wampirem to co innego. Ale czarownikom nikt nie zakazywał zmieniać ludzkich wspomnień. Na wypadek gdyby zobaczyli coś czego nie powinni.

Jednak Alec nie przyszedł do Izzabele przez troskę o Clary. Chodziło mu o Magnusa. W ostatnich dniach większość czasu spędzał z nim i zdążył go poznać. Widział jego troskę o los innych czarowników. Przede wszystkim o Clary. Mimo wszystkiego co ich dzieliło dostrzegł w nim siebie. Gdyby chodziło o Nocnych Łowców zachowywałby się tak samo. Gdyby chodziło o jego siostrę... Alec pokręcił głową. Przetrząsnąłby wszystkie wymiary by sprowadzić ją bezpiecznie do domu.

A przy tym Bane był zupełnie inny niż ktokolwiek kogo Alec do tej pory spotkał. W niczym nie przypominał Nocnych Łowców czy innych Podziemnych, których Alec kiedykolwiek poznał. Wyróżniał się nawet na tle czarowników, którzy - o czym przekonał się niedawno - stanowią niezwykle barwną grupę. 

Alec czuł się przy nim dobrze. I to go przerażało.

- Robimy z nimi interesy - powiedział w końcu, siląc się na obojętność, Alec. - Ich zadaniem jest odnalezienie Valentine'a. Nie naciskajmy im na odcisk, przynajmniej póki tego nie zrobią. Zwłaszcza, że jedno z nich zaginęło. Ostatnie czego potrzebujemy to by Bane zwinął manatki.

- Pokonaliśmy Valentine'a za pierwszym razem bez pomocy czarowników - zauważyła Izzy. 

- I teraz wrócił.

- Nie - dziewczyna wstała z łóżka i podeszła do brata - nie o to chodzi - uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. - O co ci chodzi?

Alec westchnął z irytacją. Nigdy nie potrafił dobrze kłamać. Nikomu. A Izzy nie potrafił kłamać nawet kiepsko. Dlatego odwołał się do jedynej strategii, która mogła go uratować:

I need U || FF Dary AniołaWhere stories live. Discover now