6.

204 17 25
                                    

Piątkowa noc wydaje się wybawieniem. Nareszcie idziesz spać bez zbędnych myśli w głowie, że jutro musisz obudzić się przed siódmą rano, spędzić połowę dnia w szkole, odrobić lekcje oraz nauczyć się i wkurzać się o północy, że nie zasypiasz. Sobota to wybawienie dla większości uczniów oraz osób pracujących. Z wyjątkiem tego, kiedy twoja mama zaciąga każdego do sprzątania domu, ale na ogół to dzień wolny od wszelkich trosk. Odpoczywasz bez wyrzutów sumienia. Nikt nie zabroni tobie przeleżeć kilku godzin w łóżku, owiniętym grubym kocem oraz oglądając ulubione seriale na Netflix. Posiadasz pełne prawo do obijania się oraz marnowania bezcennego czasu. Zasługujesz na to po ciężko przepracowanych pięciu dniach. Nikt nie powinien nikomu zabierać odpoczynku.

Jednak mój słodki sen zostaje przerwany przez dzwoniący telefon. Jęczę w poduszkę, rozbudzając się. Wszędzie panują egipskie ciemności, więc kto do kurwy nędzy dobija się? Jeśli to jakiś żartowniś, wtedy nie ręczę za siebie, ponieważ zakłóca święty spokój, którego brakuje w codziennym życiu. Wchodzi nieproszony do strefy komfortu.

Roztwieram jedno oko, przekręcając się na łóżku. Trochę po omacku poszukuję komórki na szafce nocnej, za którą służy niewielka pufa. Z urządzenia rozbrzmiewa melodyjka, doprowadzająca do białej gorączki. Poziom złości wzrasta o kilkadziesiąt stopni.
Nikomu nie życzę takiej niemiłej pobudki w dzień wolny. Chyba, że najgorszemu wrogowi - on stanowi wyjątek, chociaż takowego nigdy nie posiadałem.

Poszukiwania kończą się sukcesem, kiedy pod opuszkami wyczuwam metal połączony ze szkłem. Chwytam palcami urządzenie. Jasny wyświetlacz razi w oczęta, kiedy próbuje odczytać nazwę kontaktu, jednam literki rozmazują się, więc jedynie klikam zieloną słuchawkę, przykładając aparat do ucha.

- Co jest? - wręcz warczę do słuchawki, przymykając powieki.

- Hej, Lukeee - wita się osoba dzwoniąca, której głos bardzo dobrze znam. Nie mówi ona wyraźnie, co podpowiada o stanie, w którym się znajduje. Trochę się podłamuję, ponieważ nie zapowiada to niczego dobrego. Biorę głęboki wdech na uspokojenie, chociaż najchętniej kopnąłbym go w dupę, żeby poleciał tam, gdzie pieprz rośnie.

- Co chcesz, Michael? Jest... - Odrywam na chwilę telefon od ucha, żeby zobaczyć godzinę na górze ekranu. Ponownie tęczówki są porażone światłem, ale o mniejszej jasności, ponieważ ekran dostosował się do panującego wokół mroku.  - ...trzecia w nocy. Normalni ludzie śpią o tej porze, a nie wydzwaniają do znajomych.

- Wiem, przepraszam ciebie bardzo, jednak potrzebuję pomocy.

- Co się stało? - pytam, przybierając dosyć zmartwiony ton głosu. Podnoszę się na łokciach, przecierając twarz dłonią. Jestem pewien,  że szybko nie wrócę do spania.

- Nie zabij mnie tylko, proszę.

- Okej, obiecuję.

- Jestem napierdolony oraz zjarany jak jasny chuj - tłumaczy, a ja autentycznie załamuję się. - Nie mogę wrócić w tym stanie do domu. Rodzice zabiliby mnie na miejscu, więc jutro musiałbyś przyjść na mój pogrzeb, a nie oglądać ,,Big Mouth" po raz dziesiąty.

- I jak mam tobie pomóc? - dopytuję, chociaż zaczyna brakować sił, zanim cokolwiek zaczyna się dziać.

- Mógłbyś mnie przenocować?

- Mówisz poważnie?

- Moi rodzice ufają tobie, więc nie miałbym przypału - mówi. - Bardzo proszę, Lukeyyy - jęczy do słuchawki, jakbym posiadał super umiejętności, którymi mógłbym zbawić cały świat od niebezpieczeństwa, jak na przykład zrobili to Avengers.

- Gdzie jesteś? - odpowiadam wymijająco, podnosząc się do pozycji siedzącej, od której skrzypi kilka sprężyn w materacu.

- Niedługo będę na naszej ulicy.

Youth || Muke Clemmings ✔️Where stories live. Discover now