15.

189 17 12
                                    

Słońce zachodzi za horyzont. Niebo maluje się na pomarańczowe odcienie. Ostatnie promienie słoneczne muskają świat wokół. Pasjonaci fotografii łapią chwilę w obiektywach, ponieważ okolica zatapia się w złotej godzinie, podczas której zdjęcia wręcz same robią się. Dzieciaki wracając do domów, aby zdążyć przed zaćmieniem. Wiele dorosłych wraca z pracy, podziwiając krajobraz skąpany w złotym świetle. Ziemia wygląda pięknie oraz zjawiskowo; przyzna to każdy, kto kiedykolwiek znalazł się o tej pory na zewnątrz. Wszystko wydaje się inne, ale w pozytywnym kontekście. Czas jakby trochę zwalniał, abyśmy mogli stanąć na środku drogi, żeby zachwycić się obrazem rozciągającym się przed naszymi oczami.

Przemierzam miasto w drodze powrotnej ze spotkania ze znajomymi do miejsca zamieszkania, słuchając albumu Halsey w słuchawkach. Posiadam swój vibe, którego nikt nie zniszczyłby w żaden sposób. Czuję się, jakbym odgrywał scenę z filmu, serio. Mógłbym w tym momencie zostać na zawsze, bo zatapiam się wyłącznie w błogości.

Drepczę po chodniku, łapiąc ten moment, który jest ulotny i nim obejrzę się to przeleci przez palce. Piosenki zmieniają się w zabójczo szybkim tempie, a z każdą kolejną zbliżam się w kierunku domu oraz oddalam od wydarzeń, które jeszcze niedawno przeżyłem. Był to miły wypad, gdzie najadłem się lodów, zaliczyłem długi spacer oraz spędziłem czas ze znajomymi, z którymi nie widziałem się od dłuższego czasu. Lepszego środowego popołudnia nie mogłem sobie wymarzyć.

Zbliżam się do osiedla, które świeci pustkami, chociaż godzina jeszcze młoda. Nie mijają mnie żadne samochody, więc przebiegam ulicę, aby dostać się na równoległy chodnik, który zaprowadzi mnie wprost pod drzwi domu (tylko nie bierzcie ze mnie przykładu).

Znajdując się po właściwej stronie drogi, zwracam uwagę na osiedlowy plac zabaw, ponieważ dostrzegam charakterystyczne czerwone włosy. Zwalniam tempo, żeby upewnić się, że jest to osoba, o której myślę. I nie mylę się, ponieważ po przyjrzeniu się chłopakowi, zdaję sobie sprawę, że to Michael Clifford we własnej osobie.

Zatrzymuję muzykę, chowając AirPodsy do pudełka. Otwieram furtkę, za którą znajduje się plac zabaw. Głośno skrzypi, więc nastolatek obraca głowę w moją stronę. Posyłam lekki uśmiech, krocząc w jego stronę. Będąc bliżej zauważam, że chłopak zajmuje ławkę, z której bezproblemowo ogląda się zachód słońca, dlatego jego twarz jest skąpana w słońcu.

Cóż, skłamałbym mówiąc, że on nie jest piękny. Wręcz oczarowuje swoim wyglądem. Kosmyki włosów opadają swobodnie oraz w nieładzie na czoło. Oczęta kontrastują z fryzurą szmaragdowym błyskiem, od którego miękną kolana, kiedy wpatruje się wprost we mnie. Cera z niedoskonałościami, spowodowanymi przez dojrzewanie, jednak nieodbierająca uroku. I usta, które słodko smakują oraz uzależniają od swego dotyku.

Pierwszy raz nie potrafię zaprzestać zachwycać się jego wyglądem. Zabiera tlen z płuc oraz przyspiesza tempo przepływu krwi przez żyły. Mam ochotę dotknąć każdego centymetra twarzy, aby móc cieszyć się jej pięknem, które posiadam na wyciągnięcie ręki. Do głowy wpada myśl, że przypomina rzeźbę wykonaną przez samego Michała Anioła. Chciałbym przesadzać, ale w moich oczach wygląda właśnie w ten sposób. Zachowuję się, jakbym nie widział piękniejszego chłopca na Ziemi.

- Co tutaj robisz? - Siadam obok sąsiada na ławce. On wtedy wyciąga słuchawkę ze swojego prawego ucha. Obok niego dostrzegam paczkę żelków oraz butelkę z Liptonem. W dłoni trzyma e-papierosa, jednak urządzenie jest wyłączone.

- Uciekam z domu. - Wzrusza ramionami, wpatrując się w krajobraz przed nami. - Chciałem ciebie tutaj zabrać, ale twój tata powiedział, że wyszedłeś na miasto, więc przyszedłem sam.

- Twoi rodzice...?

- Tak. - ucina moją wypowiedź, patrząc na wprost.

Przyglądam się chłopakowi, który próbuje kamuflować ból przesiąkający przez twarz. Zatrzymuje w sobie wszystkie emocje, które go męczą. Nie pozwala, aby tama pękła. Nie dzieli się przeżyciami, co prawdopodobnie nie jest dobre dla niego, ale nie naciskam. Nie chcę krzywdzić go. Nie zasługuje na więcej ran. Wystarczająco wiele noży zostało mu wbitych w plecy - począwszy od rodziców, poprzez fałszywych znajomych, skończywszy na nieszczęsnym Tonym. Przeżył zbyt wiele na swój wiek.

Youth || Muke Clemmings ✔️Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu