10.

174 12 9
                                    

Zajmuję miejsce na dwuosobowy łóżku z baldachimem, które zostało starannie posłane. Pomieszczenie jest niewielkie, co czyni je przytulne w połączeniu z kolorem różowym oraz białym i wieloma dodatkami. Znajduje się tutaj ogromne okno, przez które wpadają majowe promienie słoneczne. Pachnie roślinami, które przyozdabiają jedną z półek nad biurkiem. Czuję się w pomieszczeniu niczym prawdziwy książę.

Wlepiam tępo wzrok w podręcznik z chemii, z którego niewiele rozumiem. Patrzę na reakcje chemiczne, przypominające czarną magię. Wielokrotnie czytam teorię, aby cokolwiek z niej wysunąć, jednak przypomina to syzyfową pracę, bo w głowie nieustannie świeci pustka. Jeśli tego byłoby mało to myślami znajduję się o wiele dalej niż gruba książka dotycząca nauki ścisłej.

Spoglądam na Ashley, przeglądającą swoje estetyczne notatki z lekcji chemii. Pierwszy raz widzę ubraną ją w spodnie dresowe oraz bluzę z kapturem. Aczkolwiek mimo luźnego stroju, nie zrezygnowała z pastelowych odcieni, więc w dalszym ciągu posiada swój słodki urok, którym mogłaby powalić wielu facetów oraz kobiet. Nie myślę o tym, że wygląda ślicznie w spiętych włosach, skąd wydostają się pojedyncze kosmyki, co z pewnością przyciągnęłoby moją uwagę jeszcze kilka tygodni temu. Ani tym, że moglibyśmy robić cokolwiek innego niż ten przeklęty projekt.

Obawiałem się, że tego dnia będę chodził zestresowany. Pełen przejęcia, aby stworzyć odpowiednią atmosferę do rozmowy. Chciałem zainicjować do zbliżeń w postaci objęcia, złapania za dłoń albo nawet niewinnego pocałunku. Obmyślałem ten plan podczas nudnych wieczorów albo lekcji. Nie mogłem się doczekać dnia, aż wdrożę go w życie. Byłem zdesperowany, żebyśmy mogli stworzyć pełnoprawną parę. Pragnąłem mieć dziewczynę, z którą mógłbym chodzić na randki do kina, lodziarni albo parku. Marzyły mi się słodkie słówka w cieniu dnia, jak i nocne ucieczki na niegrzeczne pocałunki. Życie miało przypominać strony z książki albo kadry z filmu o nastolatkach. Romans stanowi dla mnie nie lada zagadkę, dlatego chciałem go posmakować. Aż do tego stopnia, że byłem gotów wplątać w to pierwszą dziewczynę, z którą znalazłem więcej niż jedno połączenie w rozmowach.

Aktualnie nie chcę żadnego związku. Postawiłem grubą kreskę między sobą i romansami. Niezależnie, jakiej płci byłaby wybrana osoba. Wstrzymuję się od wszelkich interakcji o podłożu romantycznym lub seksualnym. Posiadam wystarczająco wielki syf w życiu do ułożenia. Nie potrzeba kolejnego.

- Luke? - Zaczepia mnie Ashley, odrywając oczy od zeszytu. Patrzy na mnie intensywnym wzrokiem, który onieśmiela.

- Hm? - Wyglądam zza podręcznika, w którym jedynie przerzucam kartki, aby udawać, że cokolwiek robię oraz rozumiem. Mijam się z prawdą, ale muszę utrzymać chociaż pozory.

- Czy ty cokolwiek ogarniasz? - Unosi brew ku górze.

- Tak. - Kłamię, ponieważ nic innego nie pozostało.

- Więc z jakich substancji są zbudowane sole? - Zabiera książkę z moich dłoni oraz zamyka notatki, które jeszcze przed chwilą czytała.

Wpadam, bo kompletnie nie mam pojęcia, o czym mówi. Kłopoczę się, przybierając delikatne rumieńce wstydu na policzkach. Odleciałem po całości od tego, co robiliśmy. Jest mi głupio, ponieważ powinienem przyłożyć się do tego projektu, który będzie stanowił ocenę cząstkową do oceny semestralnej. Niby odciąłem się od wszelkich przemyśleń o romansach, ale nie mogę oprzeć się, żeby nie myśleć o chłopcach.

- Luke, coś się stało? Jesteś strasznie rozkojarzony od dłuższego czasu. - Martwi się blondynka, używając opiekuńczego tonu głosu, co rozczula. Czuję się doceniony, że zwraca na mnie uwagę. Nie sądziłem, że jesteśmy wystarczająco blisko siebie, aby wyłapywać nastroje drugiej osoby.

Youth || Muke Clemmings ✔️Where stories live. Discover now