3.

222 25 11
                                    

Leżę w łóżku po całym dniu, który ciągnął się w nieskończoność. Każda czynność przychodziła z trudem przez niezbyt dobrze przespaną noc. Chodziłem ociężały, myśląc tylko o odpoczynku, który czeka na mnie w domu.

Ze szkoły wybiegłem w pierwszej kolejności, aby zdążyć na autobus. Rodzice kończą prace później, więc prawie zawsze wracam transportem publicznym lub piechotą. Jest to zależne od kilku czynników.
W autobusie musiałem przetrwać podróż z zrzędzącymi babciami, które próbowałem zagłuszyć muzyką w słuchawkach, jednak one posiadały wyjątkowo donośne oraz wysokie głosy. Prawie dostawałem szału, słysząc kolejne plotki oraz narzekania, dlatego wysiadłem na wcześniejszym przystanku, czym dodałem sobie kilometr drogi, więc przeklinałem sam siebie w myślach. Wpadałem do domu z impetem, aby tylko zaszyć się w pokoju, gdzie odbyłem krótką drzemkę. Zostałem z niej wybudzony przez mamę, żebym zjadł obiad wraz z nią, tatą oraz bratem. Wolałbym pospać dłużej, jednak nie chciałem sprawiać rodzicom przykrości, więc wytoczyłem się z łóżka i zszedłem do kuchni, gdzie wszyscy czekali tylko na mnie. Następnie niedbale odrobiłem lekcje, żeby mieć to z głowy i ponownie ułożyłem się na materacu, skąd nie wyszedłem od dobrych dwóch godzin. Słońce zdążyło zajść za horyzont, a lampy na ulicach oraz światła w oknach budynków zapalić. Nie jest to najlepszy dzień w moim życiu, dlatego próbuje go ratować brzdąkaniem muzyki w słuchawkach.

Odpoczywam, wpatrując się w letargu w sufit. Słucham soundtracku z serialu „Euphoria", zatracając się w czasie. Zaznaję fizycznego oraz duchowego spokoju, który przerywa odgłos przychodzącej wiadomości. Niechętnie odblokowuję telefon, którego wyświetlacz razi w oczy, przyzwyczajone do ciemności.

Michael Clifford: Hej, mogę wpaść?

Wzdycham ciężko, bo wolałbym dzisiejszy wieczór spędzić w samotności, ale wtedy przychodzi kolejna wiadomość.

Michael Clifford: Nie chcę teraz być w domu

Wiem, o czym mowa, dlatego pospiesznie odpisuję. Nie zostawiłbym go w potrzebie.

Luke Hemmings: Chodź

Luke Hemmings: Mama ciebie wpuści

Nie czekam długo. Mijają niecałe trzy minuty, a wtedy przez cichą muzykę nasłuchuję tupotu stóp, należącego do Michaela. Słyszałem go wystarczająco wiele razy, aby rozpoznać bez zawahania. Nie mylę się, bo drzwi roztwierają się, a w progu dostrzegam sąsiada.

- Siemka - wita się, zamykając za sobą drewnianą płytę. W ciemności wyróżnia go intensywny kolor czerwieni na włosach. Ubrany jest w przylegające, ciemne jeansy oraz czarną koszulkę z białymi nadrukami.

- Hej - odpowiadam, słuchając muzyki z jednej słuchawki w uchu. Miotam go szybkim spojrzeniem.

Clifford nawet nie pyta, tylko podchodzi do mebla, na którym się znajduję. Wspina się na materac. Zabiera jedną z poduszek, którą podkłada pod głowę. Zapożycza koc, należący do mnie, więc dzielimy jeden materiał. Jednak on podwija go aż pod szyję. Przymyka powieki, ciężko wzdychając.

- Co się stało tym razem? - pytam, wpatrując się w czerwonowłosego, który nie wygląda na szczęśliwego. Przypomina człowieka, wyssanego z życiowej energii.

- Rodzice się kłócą, żadna nowość - odpowiada ze szczerością, która aż boli. Serce nieprzyjemnie zaciska się w klatce piersiowej. Niekontrolowany grymas wykręca twarz.

- Chcesz słuchawkę? - Podnoszę przedmiot. On wtedy otwiera jedno oko, aby przyjrzeć się mojej dłoni oraz twarzy. - Zgaduję, że szybko się nie uwiniesz.

- Dzięki. - Przyjmuje słuchawkę, która wkłada sobie do ucha. Bezprzewodowość sprawia, że nie musimy zbliżać się do siebie, żeby razem dzielić muzykę. - Czego słuchamy? - zadaje pytanie, ponownie przymykając oczęta o kolorze szmaragdów.

Youth || Muke Clemmings ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz