31.

148 17 15
                                    

Terapeutka małżeństwa Clifford zaleciła, aby wspólnie spędzili czas, żeby poznali się od nowa. Zaproponowała im wspólną kolację albo wypad do kina, aczkolwiek we dwójkę postanowili, że bardzo chętnie spędzą dwa dni w okolicach Malibu. Michael dowiadując się o tym pomyśle, natychmiastowo zadzwonił do mnie, sprzedając rewelacje oraz dosyć niepewnie i nieśmiało zapraszając. Nie zastanawiałem się dwa razy, ponieważ oznaczało to wspólne spędzanie czasu, a na dodatek w bezpiecznej przestrzeni, wyłącznie we dwójkę, ale nie zapędzajcie się daleko domysłami!

Widziałem przez okno w pokoju, kiedy Michael żegnał się z rodzicami na podjeździe, gdzie stał załadowany samochód bagażami. Wydarzyło się to około piętnastu minut temu, dlatego planuję odczekać jeszcze pięć minut, aby nie budzić podejrzeń u swojej rodziny, jeśli wiecie, o czym mówię.

Czas ciągnie się w nieskończoność, dlatego widząc, że wybiła dwudziesta minuta oczekiwania, zrywam się ze swojego łóżka. Zabieram tylko najpotrzebniejsze rzeczy, czyli telefon wraz z ładowarką. Wychodzę z domu, uprzednio żegnając się wyłącznie z rodzicami, ponieważ mój brat korzysta z uroków piątkowego wieczoru i spędza czas na mieście ze swoimi znajomymi.

Wchodzę do sąsiedniego domku bezproblemowo, ponieważ Michael w dalszym ciągu nie nauczył się zamykania drzwi wejściowych na zamek, aczkolwiek wysłałem mu uprzedzającego SMS'a, że zaraz będę, dlatego nie zaskakuję go swoją obecnością.

- Jestem w kuchni! - woła, kiedy tylko zdążyłem wykrzyczeć na cały budynek krótkie przywitanie.

Zostawiam buty w przedpokoju, wcześniej zamykając zamek w drzwiach, aby uniemożliwić wstęp nieproszonym gościom. Przemykam do kuchni, w której Michael gotuje, ponieważ w powietrzu roznosi się zapach przypraw.

- Co robisz? - pytam, podchodząc do chłopaka, który miesza łopatką w patelni.

- Mac and cheese, więc mam nadzieję, że nie otrujemy się, bo robię to pierwszy raz, chociaż mieszkam w Ameryce całe życie.

-  Zbyt mało mąki. - Rzucam okiem na serowy sos, znajdujący się na patelni. Sięgam po otwartą torebkę, stojącą na blacie. Dosypuję mąkę do sera, aby wszystko zagęściło się.

- Och, okej. - Michael rumieni się ze wstydu. Policzki przybierają szkarłatny odcień, który dodaje mu uroku. - Wiesz, skoro jesteś tutaj i posiadasz lepsze umiejętności kulinarne ode mnie to sprawdzisz, czy makaron nie jest surowy?

Śmieje się cichutko, sięgając dłonią po jeszcze parujący pokarm, od którego została odsączona woda i wkładam go sobie do ust. Michael miesza składniki na patelni, aczkolwiek nie omieszka się zerknąć w moją stronę.

- Jest dobry. - Uspokajam chłopaka, kiedy tylko przełykam makaron. - Jakie mamy plany?

- Myślałem, że to oczywiste, że dokończymy The 100.

- O Boże, zapomniałem, gdzie skończyliśmy oglądać tego tasiemca.

- Sam jesteś tasiemiec. - Oburza się, przestając mieszać łopatką w patelni. - Możemy zrobić tak, że kolejny serial do oglądania wybierzesz ty - proponuje, powracając do gotowania.

- Chyba nie wiesz, na co się właśnie zapisałeś.

- Wiem zbyt dobrze, a inni ludzie nazywają to poświęceniem.

Nie powstrzymuję uśmiechu, cisnącego się na usta. Słysząc podobne rzeczy, czuję wyłącznie uniesienie. Michael sprawia, że dostaję skrzydeł, dzięki którym mogę unieść się nad ziemią.

Chłopak nakłada makaron do dwóch misek, a ja patrzę na niego z sercami w oczach, chociaż znajdujemy się na wskroś zwyczajnej sytuacji. Obydwoje ubrani w wygodne ubrania, które niekoniecznie nadają się na widok publiczny, ponieważ założyłem skarpetki z kurczakami, a chłopak bluzę ze spranym nadrukiem Spider-Man'a, którą nosił jeszcze za czasów podstawówki. Żadne z nas nie posiada idealnej cery, ponieważ obydwoje nabawiliśmy się wyprysków po wypiciu alkoholu w tamtym tygodniu. I przyrządziliśmy bardzo kaloryczną kolację, którą pochłoniemy, aż uszy nam się będą trząść od roztapiającego się w ustach sera.

Youth || Muke Clemmings ✔️Où les histoires vivent. Découvrez maintenant