I. Zamek Drakuli z mordercą w środku.

1.3K 81 37
                                    

twitter: @dekliinacja  + #dawkawatt

miłego czytania! 

Było mi w pewien sposób przykro, gdy uświadomiłam sobie, że siedzieliśmy z Blake'iem w naszej ulubionej pizzerii po raz ostatni w ciągu najbliższych kilku tygodni. Był on jedynym elementem Edynburga za którym będę realnie tęsknić podczas pobytu w szpitalu.

– Idę do szpitala – wypaliłam po dość długiej chwili spędzonej w naprawdę niezręcznej ciszy.

– Wreszcie wycinasz migdałki czy wróciły ci problemy z kolanami?

– Do szpitala psychiatrycznego,

– Matka wie?

W ogóle nie zdziwiło mnie, że było to pierwszym zadanym przez niego pytaniem.

– Oczywiście, że nie – parsknęłam, rozsiadając się wygodniej na swoim miejscu – Uknuliśmy ze starszym genialny plan, który po prostu nie może się nie udać. No, a przynajmniej dla mnie. Wolę nie wiedzieć, jakie piekło odpali się w domu, kiedy matka dowie się, że nie jestem w takim szpitalu, jak myślała.

– Wcale mnie to nie dziwi – parsknął, zabierając się za wertowanie menu, które i tak już znał na pamięć – Średnia pizza numer siedem i cola zero?

W odpowiedzi jedynie przytaknęłam głową, jednak w myślach cały czas zbierałam się na odwagę, by porozmawiać z Blake'iem nieco dogłębniej o kilku ostatnich, raczej przykrych, dniach.

– Czemu tak długo cię nie było? – wypaliłam nagle, a on zastygł w bezruchu na dobrych kilka sekund – Nie odpisywałeś, nie dzwoniłeś, nawet ze szkoły zniknąłeś, a to do ciebie niepodobne.

Blake ze skwaszoną miną sięgnął do kieszeni, z której wyjął nowy telefon. Rzucił go na stół tuż obok mojego talerza, po czym znów złapał ze mną kontakt wzrokowy.

– Nie odpisywałem, bo miałem rozjebany telefon – westchnął – Spadłem ze schodów i trochę rozwaliłem siebie, trochę matrycę. No, nieważne. Dopiero wczoraj dostałem nowy i chciałbym, żebyś była pierwszym wklepanym w niego kontaktem. Oczywiście musisz to zrobić sama, bo ja nie mam pamięci do cyferek.

– Jak to spadłeś ze schodów?! – Pisnęłam, niemal wstając ze swojego miejsca. – Spadłeś czy ktoś cię zrzucił?

– Akurat, kurwa, spadłem – parsknął, jednak mi kompletnie nie było do śmiechu – Okej, to fakt– pokłóciliśmy się w chuj z matką i chciałem z domu wybiec najszybciej, jak się dało, ale to mój łeb jakimś cudem przeoczył ze trzy stopnie. Trochę pobolało, ale nic mi już nie jest i na pewno nie jest to niczyja wina, spokojnie. W nerwach mnie trochę poniosło i tyle.

– Na pewno?

– Mam ci rekonstrukcję tej sceny zrobić czy co? Mówię, że tak, idiotko, przecież bym cię nie okłamał. Wolałbym już nic nie mówić, niż zmyślać.

– Niech ci będzie – odparłam, jednocześnie kręcąc głową z niedowierzaniem – A skoro jesteś aż taki hop do przodu... – palnęłam, na co oboje zaśmialiśmy się krótko –...to może wreszcie pogadałbyś z Cameronem? Przecież widać, że on też cię lubi. Jeżeli wreszcie byś się odważył to miałbyś towarzystwo pod moją nieobecność.

– Zgoda, ale pod jednym warunkiem – westchnął, rzucając mi prowokujące spojrzenie – Jeżeli spróbujesz w tym szpitalu kogoś poznać i nie będziesz się zrażać już na samym wstępie, to ja z Cameronem mogę się nawet ożenić. No, nieważne czy chciałby czy nie, jeśli wyniesiesz stamtąd jakąś fajną znajomość i otworzysz się na kogokolwiek, będę skory zmienić nazwisko.

Dawka ŚmiertelnaWhere stories live. Discover now