VII. Inny, lepszy świat.

144 21 10
                                    

twitter @dekliinacja + #dawkawatt

miłego czytania!

Nic nie przebiegło po naszej myśli.

Nie oznaczało to jednakże niczego skrajnie negatywnego– summa summarum uważałam, że skończyliśmy w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej porze, mimo iż z perspektywy osoby trzeciej nasze położenie zdawało się skrajnie tragiczne.

Cała nasza czwórka aktualnie znajdowała się niemalże czterysta kilometrów od domu.

Ostatnie dni mijały nam na przeglądaniu śmieciowych ofert pracy i mieszkań, spaniu pod stertą starych koców i testowaniu coraz to wymyślniejszych smaków zupek chińskich.

Było beznadziejnie, ale po raz pierwszy od tak dawna poczułam się wolna i nawet ta beznadzieja mi w jakimś stopniu odpowiadała. Wreszcie nie musiałam się nikomu tłumaczyć ze złego samopoczucia– mogłam powiedzieć, że to wszystko skutek ostatnich wydarzeń i ogromnego stresu, czemu nikt właściwie się nie dziwił. Wszyscy czuliśmy się dziwnie i nikt nikomu nawzajem nie zarzucał durnych, bezsensownych dołków.

Miałam przy sobie jedynie szczoteczkę do zębów, kilka par majtek, ładowarkę do telefonu i ubrania, w których uciekłam ze szpitala, ale nie potrzebowałam chwilowo niczego więcej. W przeciwieństwie do reszty, nie brakowało mi rodziny, przyjaciół, czy w ogóle Edynburga. Byłam w bezpiecznej odległości od wszystkich moich problemów, zmartwień i smutków, co było dla mnie jedyną, ale jednak dość sporą motywacja do życia.

Wciąż śmieszyło mnie, w jaki właściwie sposób się tu znaleźliśmy.

Po ucieczce ze szpitala, przez kilka dni przesiadywaliśmy w domku letniskowym rodziców Aidema i z wolna mieliśmy wracać do poprzednich stylów bycia– Jenny chciała wrócić do swojego domu rodzinnego i czekającego w nim pieska, blondyn wolał przeleżeć bezczynnie kolejne miesiące w swoim pokoju, a Harper... Harper było wszystko obojętne i tylko ona dotrzymywała mi kroku w zbywaniu wszystkich nieistotnych problemów i kłopotów.

To chłopak jako pierwszy zebrał się w sobie, by poinformować nas, że następnego dnia zamierzał powrócić do swojego mieszkania, jednakże tego samego wieczoru dobiegły nas mrożące krew w żyłach wieści.

„Poszukiwana jest czwórka nastolatków zbiegłych ze szpitala psychiatrycznego na przedmieściach Edynburga" – zakomunikował prezenter radiowy, gdy na zegarku wybiła osiemnasta.

Wiedzieliśmy, jak ogromne kłopoty ściągnęlibyśmy sobie na głowę, gdybyśmy po prostu dali się złapać. Aidem i Harper zawzięcie powtarzali o konsekwencjach i zarzutach, w które wpędziłaby nas wściekła Wilson.

I tak znaleźliśmy się już w ogromie patowej sytuacji, więc żadne z nas nie widziało sensu, by nagle się z niej wyłamywać.

„Jeżeli idziesz przez piekło, nie zatrzymuj się" zawzięcie krążyło mi w głowie.

Po usłyszeniu wiadomości z radia, serce stanęło mi na kilka chwil, jednakże kolejne wydarzenia były dla mnie jak kubeł zimnej wody wylany wprost na głowę. Nie wiem, w którym momencie zaczęliśmy myśleć, jak jeden organizm i działać tak zgodnie, ale było to dla mnie dziwnie budujące i nieco nawet krzepiące. Byliśmy w tym razem.

Aidem najbardziej z nas wszystkich potrafił zachowywać zimną krew. Nakazał nam sprawdzić, ile oszczędności w danej chwili posiadaliśmy, a podliczone przez nas fundusze nie były pocieszające. Wszyscy spodziewaliśmy się, że dojdzie wreszcie do momentu, w którym będziemy zmuszeni, by spać na jakimś dworcu.

Dawka ŚmiertelnaOù les histoires vivent. Découvrez maintenant