XXII. Scena pod wysokim do nieba sufitem.

67 10 2
                                    

twitter: @dekliinacja + #dawkawatt

miłego czytania!

Gdy finalnie odpowiedziałam Bryce'owi na zadane pytanie i pewnym siebie głosem potwierdziłam, że udam się z nim na najbliższą wystawę, zdecydował się odwieźć mnie do domu, po drodze szczegółowo omawiając plan na następny tydzień, kompletnie nie przejmując się obecnością Harper, którą zgarnęliśmy po drodze.

To wszystko nie było bowiem tak proste, jak mi się wydawało.

Szczegółowo wypytywał mnie o wszystko, o co tylko się dało– od posiadanych kosmetyków, na preferowanych kolorach czy materiałach kończąc. Z ciężkim sercem musiałam wyznać, że kosmetyków nie miałam praktycznie wcale, a co do ubrań... Moje pytanie dotyczące sukienki na imprezie powinno być dla niego wyczerpującą odpowiedzią.

Zarządził zatem, że w piątek– właśnie w dzień wystawy– udam się do makijażystki wybranej przez Hope, a sukienkę wybierze mi sam według własnego uznania.

Ponoć nie chciał, bym pozwalała swoim myślom na ograniczanie dokonywanych wyborów. Było to dla mnie skrajnie irytującą opcją, ponieważ wolałam mieć coś do gadania, jednak gdy finalnie przyjął listę moich wymagań i obiecał ją podczas wyboru uwzględnić, skapitulowałam. Zarzekał się, że będzie miał na uwadze mój komfort, a samą decyzję determinował tym, że dużo lepiej ode mnie rozeznawał się w dresscodzie takowych imprez i chciał, byśmy do siebie idealnie pasowali.

Zapomniałam bowiem o jednym, istotnym szczególe– podczas tejże wystawy mieliśmy grać szczęśliwą parę. Powinniśmy zatem do siebie pasować.

Tydzień minął mi zatem na nastawianiu się, odgrywaniu w głowie różnorakich scenek czy wymyślaniu adekwatnych odpowiedzi na wszystkie istniejące pytania. I choć nieprzerwanie paplałam do samej siebie, nieodpartym było dla mnie wrażenie, że ktoś mnie jednak słuchał. Ciarki ani na moment nie odpuszczały moich pleców, skutecznie utrudniając mi wszystkie zadania.

Niepokój wzrastał w zastraszającym tempie, a pierwszym, co przyszło mi do głowy jako jeden z możliwych powodów jego odczuwania, było okropne przeczucie związane z naszą ucieczką. Byłam niemal pewna, że policja złapała jakiś ślad i była coraz bliżej odnalezienia nas. Niezliczoną zatem ilość godzin poświęciłam na przeszukiwaniu wszystkich dostępnych stron internetowych, informujących o wydarzeniach z Edynburga, jak i o toku śledztw toczonych właśnie w tamtym rejonie.

Blake był skrajnie poirytowany salwą pytań, jaką zasypywałam go każdego dnia; choć milion razy zarzekł mi, że policja wciąż stała w miejscu, a poszukiwania robiły się wręcz mniej zaognione, wciąż się bałam.

Gdy jednak sprawdziłam każde możliwe źródło i po raz setny powtórzyłam do lustra, że akurat na tej płaszczyźnie byłam bezpieczna, tok moich rozumować przeniósł się na nieco inny tor.

Garett wciąż przebywał w tym samym mieście i znając go, nie zamierzał odpuścić tak łatwo.

Nocami nie sypiałam prawie wcale, ponieważ intensywnie nasłuchiwałam dźwięków dochodzących do mnie praktycznie zewsząd. Niejednokrotnie wymykałam się w nocy do kuchni, by nie zastać tam nikogo, choć jeszcze chwilę wcześniej wyraźnie słyszałam dobiegające z niej kroki. Obawiałam się wychodzić w nocy na klatkę, choć pewnej nocy byłam niemal pewna, iż z pełnego cieni korytarza do moich uszu dopełzło stukanie opuszkami palców o drewnianą powłokę.

Wariowałam.

Ciężko mi było przyzwyczaić się do choćby względnego spokoju, przez co mózg płatał mi różne figle, chyba dla utrzymania równowagi. Gdy upewniłam się, że jednym z objawów PTSD mogą być halucynacje, nieco spokojniej kładłam się do łóżka, ale niepokój wciąż nie przygasał.

Dawka ŚmiertelnaWhere stories live. Discover now