VI. Zawalczyłam.

312 33 27
                                    

twitter @dekliinacja + #dawkawatt

miłego czytania!

Powiedzieć, że ten tydzień minął mi w momencie to tak, jakby nie powiedzieć nic. Ciągłe rozmyślania angażowały mnie na tyle, że nie wychodziłam z pokoju prawie wcale. Starałam się jednak podczas posiłków nieco częściej rozmawiać z Harper i Aidemem tak, by wyczuć ich dwójkę; chciałam wiedzieć, czy faktycznie mogłam dać im cząstkę zaufania i podjąć się ucieczki właśnie w ich towarzystwie.

Aidemowi buzia nie zamykała się praktycznie wcale; co chwilę dało się dostrzec jego skonsternowany wyraz twarzy, który wskazywał na to, że podczas słowotoku po raz kolejny wypaplał jakiś swój sekret. Choć wkurwiało mnie niemiłosiernie jego niekończące się trajkotanie, mogłam też powiedzieć, że był naprawdę szczery. A wręcz zbyt szczery.

Ewentualnie bardzo dobrze wiedział, jak uśpić czyjąś czujność.

Harper była nieco bardziej skryta; na początku mówiła niemal tak samo mało, jak ja i raczej nie była skora do żadnych dłuższych wypowiedzi. Trochę się jąkała, niekiedy zawieszała, jednak rozumiałam ją– miałam dokładnie tak samo.

I choć ciężko było mi spędzać z nimi czas nie odzywając się prawie wcale, finalnie udało mi się przeżyć barierę siedmiu dni, które zostały mi dane. Uważałam, że mogli być materiałem na towarzyszy w ucieczce, jednak nie widziałam przed nami usłanej kwiatami przyszłości. Byłam pewna, że jeżeli podejmiemy się jakichkolwiek kroków to albo zostaniemy przyłapani, albo rozdzielimy się po upływie pierwszej doby i nie zobaczymy już nigdy więcej.

Ostatnim, czego potrzebowałam, były próby angażowania się w jakąkolwiek bliższą znajomość.

Bardzo długo zastanawiałam się też, czy ucieczka była mi tak naprawdę potrzebna. Moja matka milczała od czasu swojej ostatniej wizyty w szpitalu, co dość mocno zgasiło mój zapał– byłam pewna, że odpuściła sobie dalsze próby; łudziłam się, że pozwoli mi w szpitalu przesiedzieć przynajmniej do moich osiemnastych urodzin.

Byłam już naprawdę bliska powiedzenia Aidemowi, że rezygnuję z całego przedsięwzięcia; że będzie to dla mnie jedynie kolejny kłopot i pochopna, nieprzemyślana decyzja.

Dramatyczny obrót spraw nastąpił w ostatniej możliwej chwili. W tejże chwili puściły mi absolutnie wszystkie hamulce, a nieprzemyślane i pochopne decyzje zdały się być najlepszym możliwym wyjściem z sytuacji.

Od: Mama.

Możesz się już pakować. Wiem, jak cię stamtąd wydrzeć. Jutro rano będziesz już siedzieć pod kluczem w swoim pokoju, mała idiotko.

Właśnie ta wiadomość była zapalnikiem dla wszystkich kolejnych wydarzeń.

Nie racjonalizowałam już niczego; kompletnie nie obchodziło mnie ryzyko, niebezpieczeństwo. Nie obchodziło mnie już nawet to, że będę zmuszona do przebywania z niemal obcymi ludźmi.

Wiedziałam, że jeśli nie zniknę przed jej przybyciem, ze szpitala wyjdę w jeden, możliwy sposób– pod ścisłą eskortą matki. Miałam pełną świadomość, że jeśli już do tego dojdzie, będę miała przepierdolone przez kolejne miesiące, a to, co przeżyłam za jej sprawą dotychczas, wcale nie będzie już tak straszne.

Oczami wyobraźni widziałam już wszystkie siniaki i rany, które nabędę, jeżeli tylko pozwolę jej się zbliżyć.

Nie mogłam dać jej wygrać po raz kolejny.

Dawka ŚmiertelnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz