XXIII. Zamknięta w szkle róża.

69 9 5
                                    

twitter @dekliinacja + #dawkawatt

miłego czytania!

Zastana na tarasie pogoda sprawiła, że błyskawicznie odpędziłam od siebie pomysł oddania Bryce'owi marynarki. Choć temperatura wcale nie była tak niska, zewsząd atakował nas porywisty, mroźny wiatr.

Mocniej wtuliłam się w materiał, jednocześnie oczekując jego reakcji. Wiedziałam, że bez niej się nie obędzie.

– Gdzie zniknął twój strach? – zapytał, opierając ręce o kamienny murek.

– Nie zniknął. – Wzruszyłam ramionami. – Nawet nie udawaj, że nie poczułeś, jak się spięłam. Zaczęłam żałować tego pomysłu mniej więcej w tym samym momencie, w którym zaczęłam go realizować.

– Oczywiście, że poczułem. Co nie zmienia faktu, że jednak znalazło się coś, co popchnęło cię do takiej skrajności – parsknął, podejrzliwie unosząc brew – Chcesz mi zatem wyjaśnić, co było tym czynnikiem?

– Wiesz, że możesz zejść z tonu? Nikt nas nie słyszy – zachichotałam, rozglądając się wokół – Kiedy brzmisz jak ważniak, jakoś ciężej mi dobrać słowa.

– Łatwiej mi się skupić, jeżeli bez przerwy trzymam się tej samej roli.

Faktycznie; cholera, Hope wspominała mi o tym, że prezencja poważnego i dystyngowanego w pewien sposób mu pomaga.

– Jasne – odparłam krótko, uciekając wzrokiem – A odpowiadając: ta dziewczyna wkurwiła mnie chwilę wcześniej. Kiedy poszłam do łazienki, ona akurat z niej wychodziła i wpadła we mnie z impetem. No, ale wina oczywiście spadła na mnie, więc wydarła się, żebym uważała jak chodzę – wyrecytowałam ciągiem, wbijając wzrok w czubki moich paznokci – Sorry not sorry, czasem łatwo mnie zdenerwować, a ona podpadła na tyle, że musiałam jakoś oddać.

– I pięknie ci to wyszło – skwitował, zwracając się w moją stronę – Ale proszę cię, nie przekraczaj więcej swoich granic tylko po to, żeby utrzeć nosa jakiejś idiotce, która nie ma do ciebie podjazdu.

– To była Grace, prawda?

– Tak.

– Czy nie na tym ci zatem zależało? – burknęłam, szczelniej owijając się marynarką – Przecież po czymś takim nie powinna już do ciebie startować.

– To prawda, nie powinna – westchnął, delikatnie pchając mnie w stronę wejścia – Co nie zmienia faktu, że nie przypuszczałbym, że z ciebie taka aktorka.

Zaśmiałam się pod nosem, jednak nie odpowiedziałam już nic więcej.

W kościach czułam, że coś w tym wszystkim było nieodpowiednie; że coś mu jednak przeszkadzało. Znów robiło się zimno, a ja nie potrafiłam zrozumieć jego toku rozumowania.

– Zaraz będzie moje wystąpienie, a później aukcja. Jeśli wybitnie będzie ci się nudziło, to możemy wyjść od razu po tym, jak skończę gadać – szepnął, sięgając jednocześnie po swoją marynarkę – Nie wystawiam dziś niczego, więc niekoniecznie mi na tej aukcji zależy.

– Pamiętaj, że to moja praca – rzuciłam, zasiadając na swoim poprzednim miejscu – Mogę tu siedzieć tyle, ile będzie trzeba.

Przez jego twarz przebiegło coś, co można by nazwać zalążkiem uśmiechu, jednakże zgasło to jeszcze szybciej, aniżeli się pojawiło. Miałam przeczucie, że się stresował, choć grał wybitnie nieprzejętego.

Dawka ŚmiertelnaWhere stories live. Discover now