XI. Więzienne tatuaże pana inteligenta.

116 18 1
                                    

– Jenny wyszła na zakupy, a Aidem jest gdzieś z tym pizdniętym Casperem – mruknęła Harper, wygodniej układając się na swoim materacu – Chcesz mi wreszcie wyjaśnić, kogo będziemy szukać?

W odpowiedzi jedynie westchnęłam głośno, po czym sięgnęłam do kieszeni, a wyjętą z niej wizytówkę rzuciłam prosto w ręce koleżanki.

– Pana Bryce'a Addamsa – parsknęłam, na telefonie wystukując dobrze znany mi numer – Ale musi nam w tym wszystkim pomóc Blake. Jeśli ktoś ma wywęszyć pojeba, to właśnie on. Leci tylko i wyłącznie na takich.

– Czy on ma świadomość, gdzie jesteś i co się z tobą dzieje?

– Nie, myśli, że wygrałam miesięczne wakacje na Teneryfie – burknęłam, teatralnie przewracając oczami – Oczywiście, że wie. Wiedział od samego początku.

– A nie wsypie nas? – kontynuowała, jednak moje gromiące spojrzenie szybko zniechęciło ją do dalszych pytań – Na wizytówce nie ma zdjęcia, ładny chociaż jest?

– Obiektywnie chyba tak, ale nie do końca w moim typie. Z jednej strony wygląda jak straszny sztywniak, ale z drugiej jak ćpun. Tatuaże w sumie ma ładne. Trochę więzienne, ale ładne.

– Więzienne? – zaśmiała się w głos, chowając twarz w dłoniach – Wygląda jakby wyszedł z pierdla?

– Już szybciej jakby miał tam dopiero trafić – skwitowałam, intensywniej przyglądając się ekranowi telefonu – O, jest! Hej, słońce.

– Dzień dobry, komenda miejska policji, funkcjonariusz Blake Roy się kłania. Czy mógłbym się wreszcie dowiedzieć, jak długo zamierza pani siedzieć w tym pierdolonym Manchesterze? – burknął, wywołując u nas atak śmiechu – Kurwa, ale ja nie żartuję. Nessa, bez ciebie nudzi mi się w tej szkole jak nieszczęście.

– Zostało kilka głupich miesięcy, wytrzymasz – skwitowałam, starając się jak najszybciej uciec od niewygodnego tematu szkoły – Żebyś się za mocno nie nudził, mam dla ciebie zadanie na dziś wieczór.

– Aż się boję zapytać, o co chodzi...

– Byłam dziś na mieście rozglądać się za pracą. Zaczepił mnie na ulicy jakiś typ i dość mocno namawiał do tego, żebym została jego asystentką. Uciekłam co prawda, ale mam jego wizytówkę i chciałabym wiedzieć, jak bardzo przejebane mogłabym mieć, gdybym oddzwoniła.

– Nie żartuj nawet, że w ogóle to rozważasz – warknął od razu, a ja w głębi duszy byłam pewna, że wstał przy tym na równe nogi. Zawsze tak robił, kiedy się denerwował. – Czy ty pojechałaś tam z jakimiś ćpunami? Czy oni cię czymś faszerują?

– Wypraszam sobie – wtrąciła Harper, usilnie starając się nie roześmiać prosto w słuchawkę.

– Czemu mi nie powiedziałaś, że jestem podsłuchiwany? – burknął obrażony, przyjmując przy tym swój nieco bardziej oficjalny ton – Hej, koleżanko, miło mi się poznać. No, chyba, że ćpasz, to wtedy już mniej.

– Mi też miło cię poznać, chyba, że jesteś z policji, to wtedy już mniej – odparła w tym samym tonie, wpędzając uśmiech na moje usta – Gdybyśmy jeszcze mieli za co ją faszerować, to może i bym uskuteczniała, ale jak na razie bieda klepie niemiłosiernie.

– Są plusy dodatnie i są plusy ujemne – skwitował, chichocząc pod nosem – Bryce Addams i co dalej? Wyobraź sobie, że jest sporo osób o takim nazwisku, więc mogę ci nawet recydywistę z pierdla wynaleźć. Jak mniej- więcej wyglądał?

Dawka ŚmiertelnaWhere stories live. Discover now